Łapcie środowy rozdział i zapowiedź maratonu świątecznego: od piątku do poniedziałku wpadną aż cztery nowe rozdziały! Mam nadzieję, że nie możecie się doczekać <3
____________________________
Z Neve spotykam się w High & Low.
Przychodzę pierwsza, ale ona dołącza wkrótce po mnie. Nie zdążam nawet wypić jednego fireballa.
Chcę zacząć od pytań na temat Remy'ego i sprawy martwego wilkołaka, ale kiedy tylko mnie przytula, od razu wyczuwam coś dziwnego. Mam szybką, krótką wizję, w której dostrzegam kołyskę i słyszę płacz dziecka. I już wiem, dlaczego Neve tak nalegała na spotkanie, zamiast porozmawiać ze mną przez telefon.
– Jesteś w ciąży! – piszczę, ściskając ją jeszcze mocniej. – Gratulacje!
Neve się śmieje, odpowiada na uścisk, a potem się z niego wyswabadza i wzdycha z udawaną irytacją.
– Niczego przed wami nie można ukryć. Niczego! Człowiek nie może nawet zrobić żadnej niespodzianki! – żali się. – Wiesz, jak sama się dowiedziałam? Ian wszedł do pokoju i wyczuł to w moim zapachu. Poważnie! Nawet o własnej ciąży nie dowiedziałam się pierwsza! Życie z nieludźmi jest takie uciążliwe.
Jasne. Jej szeroki uśmiech mówi wyraźnie, jak bardzo źle czuje się z tego powodu.
– Ian na pewno się cieszy? Co na to reszta rodziny? – zagaduję ją.
Kiedy kelnerka podchodzi, by przyjąć zamówienie od Neve, milkniemy na chwilę, ale wznawiamy rozmowę, gdy znowu zostajemy same. Neve zamówiła wodę z cytryną. Poważnie. WODĘ Z CYTRYNĄ.
Muszę sobie znaleźć inną najlepszą przyjaciółkę, z którą będę piła. Może Tabby będzie chętna.
– Och, wszyscy są podekscytowani – zapewnia mnie radośnie. – Nawet ja sama jestem, chociaż jeszcze parę miesięcy temu miałam bardzo mieszane uczucia, jeśli chodzi o dzieci. Ale z Ianem to wszystko wydaje się jakieś takie... naturalne. W każdym razie teraz czekają mnie bardzo trudne miesiące, więc korzystam z wolności, póki mogę.
– Bo spuchniesz i będziesz ciągle biegała sikać? – domyślam się ze współczuciem.
Neve kręci głową.
– Nie, bo wilkołaki nie będą chciały odstępować mnie nawet na krok. Już teraz Ian dostaje świra na punkcie zabezpieczeń. Wiesz, że przed barem czeka na mnie ochroniarz? Powiedziałam mu, że miotnę w niego zaklęciem, jeśli chociaż spróbuje wejść do środka.
– To nie w porządku – śmieję się. – Takie dostał rozkazy. Każesz mu czekać w samochodzie?
– Tak. To nie moja wina, że wilkołaki są ślepo posłuszne Ianowi. – Wzrusza bezlitośnie ramionami. – Mam nadzieję, że rozboli go kark albo dupa.
– Jesteś podła.
– A ty to uwielbiasz. – Neve szczerzy się do mnie. – A propos ochrony...
Ponieważ domyślam się, jaki temat chce podjąć, szybko wchodzę jej w słowo.
– A jak właściwie się czujesz? Nic ci nie dolega? Byłaś już u lekarza? Wszystko w porządku?
– Zwolnij trochę – prosi ze śmiechem. – Byłam u lekarza, z płodem wszystko w porządku. Ma wilkołacze geny, więc zapewne jest silniejszy ode mnie. Pewnie mógłby mi się przegryźć przez macicę i urodzić jak obcy.
Brrr. Wzdrygam się na samo wyobrażenie takiej sceny.
– Z płodem? – powtarzam z niedowierzaniem. – Jak ty mówisz o swoim dziecku?
YOU ARE READING
Wilcze wizje | Nieludzie z Luizjany #4 | ZAKOŃCZONE
ParanormalGdy Juniper Jones, jedyne medium współpracujące w Nowym Orleanie z policją, zostaje wezwana na miejsce zbrodni, jeszcze nie wie, że to początek jej kłopotów. Jedno nieopatrzne słowo z jej ust, które podchwytuje dziennikarz, sprawia, że wilkołaki i w...