Rozdział piętnasty

5.1K 783 185
                                    

2/4 w naszym świątecznym maratonie!

Wesołych świąt, kochane! Wiele radości, dobrego jedzenia, spokoju i odpoczynku. Życzę Wam wszystkiego najlepszego! <3

________________________________

REMY

To nie jest takie proste, jak twierdził Ian.

Rzeczywiście ją czuję. I faktycznie wiem, w którą stronę jechać, żeby być bliżej niej, jakby nieświadomie mnie do siebie przywoływała. Mimo to kilkukrotnie udaje mi się zgubić drogę, co znacznie opóźnia poszukiwania. W końcu jednak docieramy na miejsce.

Cała ta sytuacja coraz mniej mi się podoba. Trafiamy na River Road, do Elmwood, gdzie dookoła nie ma nic poza magazynami. Magazyny z oczywistych względów nie kojarzą mi się dobrze – to w jednym z nich ostatnio znaleziono martwego wampira. Nie dopuszczam jednak do siebie myśli, że z Pepper mogłoby być coś nie tak.

Ian zatrzymuje samochód posesję od tej, którą wskazuję jako właściwą. Przez moment przyglądamy się magazynowi z auta. Niewielki, biały, wygląda niepozornie; wokół jest cicho i pusto. Pewnie to powinno zwiększać naszą pewność siebie, a jednak z jakiegoś powodu czuję, że coś tutaj jest nie tak.

– Musimy podejść bliżej – decyduje Ian. Potem zerka na swoją żonę. – Ty zostajesz w samochodzie.

– Słucham? – oburza się Neve. – Przyda wam się utalentowana czarownica. Poza tym Pepper to moja przyjaciółka. Jeśli coś jej się stało...

– Pamiętasz, że narażasz już nie tylko swoje życie? – przerywa jej ostro Ian.

W samochodzie na chwilę zapada cisza, a ja przezornie się nie odzywam, bo to nie moja sprawa. W końcu, ku mojemu zdumieniu, Neve idzie na kompromis.

– Pójdę z wami, ale będę się trzymać z daleka – obiecuje. – Tak, żeby nikt mnie nie zauważył, ale żebym w razie czego mogła służyć wsparciem. W porządku?

Ian po namyśle kiwa głową, a ja szarpię za klamkę i wysiadam. Uważam, że postąpił bardzo mądrze. Zmuszanie Neve do całkowitej kapitulacji byłoby z jego strony bardzo bezmyślne. Fakt, że zgodziła się zostać z tyłu, już świadczy o tym, że Neve przestaje myśleć tylko o sobie.

Ruszamy z Ianem przed siebie, rozglądając się za potencjalnym niebezpieczeństwem. Nie wyłapuję żadnych dźwięków, które miałyby świadczyć o obecności jakiegoś przeciwnika; wokół jego cicho, pusto i spokojnie. Nikt nie czai się nawet w ciemnych zaułkach między budynkami. Jest tak spokojnie, że to aż podejrzane.

A potem nagle świat wybucha.

Fala uderzeniowa jest tak mocna, że odrzuca mnie do tyłu, aż lecę na ziemię. Ian skręca się w locie i chwyta w pół zaskoczoną Neve, chroniąc ją własnym ciałem. Zasłaniam głowę rękami, czując, jak spadają na nas odłamki czegoś ostrego i gorącego. Dociera do nas żar, ale dopiero kiedy podnoszę głowę, zauważam, co się stało.

Z magazynu, do którego dążyliśmy, zostały dymiące szczątki. Czarna chmura unosi się w powietrze, wszystko wokół nas faluje od unoszącego się w powietrzu żaru. Pożar trawi resztki budynku, który najwyraźniej wyleciał przed chwilą w powietrze.

Pepper!

Skaczę na nogi i rzucam się w tamtą stronę, gotowy wpaść między płomienie, żeby jej szukać. Ian przydusza mnie mocno, chwytając za kark i ramię. Warczę, próbując się wydostać z jego uścisku.

– Nie możesz tam iść! – krzyczy na mnie. – Udusisz się!

– Pepper tam jest – charczę. – Muszę jej pomóc!

Wilcze wizje | Nieludzie z Luizjany #4 | ZAKOŃCZONEحيث تعيش القصص. اكتشف الآن