Rozdział 4.

86K 4.6K 7.9K
                                    

Beverly

– Chce pan wejść? – Wskazałam kciukiem na rezydencję.

Pan Weston popatrzył to na dom, to na mnie i znowu na dom. Nie mogłem powstrzymać się od podziwiania mężczyzny, jego imponującej sylwetki, wzrostu prawie dwóch metrów, nienagannie ubranego w czarną koszulę i dopasowane spodnie od garnituru.

– Poczekam – mruknął cicho.

– Ale trochę mi zejdzie na kąpieli.

Z głębokim westchnieniem spojrzał na zegarek i rzucił mi niezbyt przychylne spojrzenie.

– Panno Heart, jeśli zamierza pani rozkoszować się kąpielą, to tym bardziej powinienem już jechać.

– Ale po co ten pośpiech? – Cofnęłam się do pierwszego stopnia schodków, po czym pozwoliłam sobie na ujęcie go za dłoń. – Zrobię panu kawę, poczeka pan w salonie.

Zerknął na nasze dłonie, by za moment nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.

– Daję pani dwadzieścia minut – przestrzegł. – Jeśli nie będzie pani gotowa, pojadę sam.

Podskoczyłam w miejscu i klasnęłam z ekscytacją. Pociągnęłam za sobą mężczyznę w głąb posiadłości.

– Dwadzieścia minut, panno Heart – rzucił rygorystycznym tonem.

– Oczywiście, szefie!

W pośpiechu zrzuciłam jego onyksową marynarkę, potem garsonkę, a na końcu bieliznę. Z westchnieniem ulgi szukałam pocieszenia w kaskadach wody pod prysznicem. Moje włosy zostały ujarzmione spinką, a ręce szybko sięgnęły po żel. Zapach truskawek wypełnił powietrze, gdy nakładałam go na skórę, a każde muśnięcie koiło moje zmysły.

Po wszystkim spłukałam pianę i owinęłam się ręcznikiem, który porzuciłam na rzecz satynowego szlafroczka. Użyłam tamponu, by zabezpieczyć się przed krwawieniem. Zdałam sobie sprawę, że w pośpiechu nie wzięłam niczego na przebranie.

– Panie Weston?

– Tak?

Uff, wciąż był w salonie.

Pobiegłam korytarzem, z sercem bijącym jak bębny. W chwili, w której mijałam pokój, potężna sylwetka wyłoniła się zza rogu, blokując mi drogę. Zaskoczony pisk wydobył się z moich ust, gdy jego silne ramiona w ostatniej chwili otoczyły mnie w talii. Wisiałam kilka centymetrów nad panelami.

Nos blisko nosa, oko w oko. Przełknęłam ślinę w poczuciu zażenowania.

– Co. Pani. Robi? – wycedził gniewnie.

– Chyba wpadłam w tarapaty – wydukałam.

Bardzo ostrożnie oparłam dłoń na męskim torsie. Pod opuszkami wyczułam zarys imponujących mięśni.

– Siedem minut – rzucił lodowatym tonem. – I ani minuty dłużej.

Rozdziawiłam usta. Kiedy pomógł mi wstać, czym prędzej czmychnęłam do garderoby.

– Co powinnam założyć, szefie? – zawołałam.

– Formalny, stonowany strój.

Och, cokolwiek to znaczyło. Przebierałam wieszaki z jednej na drugą stronę, aż odkryłam komplet od Valentino.

– Czy może być garnitur? – Podgryzłam wargę z napięcia.

– Różowy?

– Tak! – zaszczebiotałam.

– Wykluczone.

Zwiesiłam ramiona.

– Nie chcę zakładać czarnej sukienki! – narzekałam. – Jest taka... zgaszona.

Black Lies +18 W SPRZEDAŻY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz