Rozdział 6.

73.4K 4.6K 8.6K
                                    

Beverly

Pan Weston siedział za biurkiem, uważnie przeglądając dokumenty, a jego mina wyrażała poczucie głębokiej koncentracji. Co jakiś czas uciekał spojrzeniem do laptopa, gdzie trzymał pozostałą część niezałatwionych spraw.

W pewnym momencie zrobiło się tak cicho, że zaczęłam się martwić, czy aby przypadkiem nie straciłam słuchu.

– Kawy? – Przerwałam przerażającą głuchość w gabinecie.

Nie odpowiedział. Rozejrzałam się niepewnie po pomieszczeniu. Chrząknęłam cicho, by mój głos nabrał ostrości.

– Ma pan ochotę na kawę? – tym razem zawołałam.

Szef uniósł na mnie odrobinę skonfundowane spojrzenie, wyraźnie oderwany od pracy.

– Proszę?

– Kawa. – Zamachałam dłońmi w powietrzu. – Przynieść panu kawy?

Ze zmrużonymi oczami prześledził swoje biurko.

– Właściwie to chętnie. – Pokiwał zgodnie głową. – Poproszę.

Sporadyczne westchnienia i zwięzłe odpowiedzi towarzyszyły nam przez cały dzień. Wydawało się, że dzieliła nas niewidzialna bariera. Szef wolał pracować w całkowitej ciszy, a ja, świadoma jego napiętego harmonogramu, wzięłam to sobie tak poważnie do serca, że chodziłam na palcach, by echo moich obcasów nie wyprowadziło go z rytmu pracy. Prawdę mówiąc, to było mi go szkoda, a ten drobny gest, jakim była kawa, może pomógłby mu przetrwać resztę dnia.

Tymczasem osobiście wolałabym włączyć jakąś piosenkę, pogwizdać, potańczyć czy chociażby z kimś porozmawiać, dlatego nie mogłam doczekać się, aż spotkam się z Phoenixem.

Jak tylko pchnęłam drzwi, wydawało się, że nagle odzyskałam słuch, którego bałam się, że utraciłam przez kilka godzin nieprzerwanej ciszy. Reszta biurowca tętniła morzem dzwoniących telefonów czy stukaniem w klawiaturę przez zajętych pracą pracowników.

Boże, jaka ulga.

Kawiarnia w dolnej części budynku wcale nie różniła się od biur na górze. Stoliki były pozajmowane przez pracowników z laptopami, jedni rozmawiali przez telefon, a inni intensywnie wystukiwali coś na klawiaturze.

Doceniłam chwilę wytchnienia i możliwości nucenia pod nosem, choć sama nie miałam ochoty na kofeinę. Zamówiłam doppio dla pana Westona i niespiesznym krokiem ruszyłam do windy. Gdybym miała tyle sił, poszłabym schodami, żeby zająć sobie więcej czasu.

Kiedy wróciłam do gabinetu szefa, zastałam go zajętego rozmową telefoniczną. Jedną dłoń trzymał na czole, a drugą przyciskał smartfona do ucha. Przekrzywiłam głowę ze współczuciem, było mi go tak strasznie szkoda!

– Bardzo proszę, szefie. – Dyskretnie postawiłam bambusowy kubeczek na jego biurku.

Pan Weston odnalazł mnie wzrokiem, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Serce mocniej zabiło mi w piersi, bo miałam szansę zrobić dla niego coś miłego. Po powrocie do swojego biurka, obserwowałam, jak szef w chwili przerwy sięgnął po kubek i delektował się pierwszym łykiem gorącej kawy.

Jak tylko zakończył połączenie, z westchnieniem zagłębił palce we włosach i napiął ramiona.

– Panno Heart, potrzebuję wstępnego harmonogramu na jutro – oświadczył, zerkając na mnie ukradkiem.

– Szefie? – Wygięłam brwi, odrobinę zaskoczona. – Jutro jest sobota.

Pan Weston zwiesił wzrok na zegarek na nadgarstku, a mięsień w jego szczęce drgnął.

Black Lies +18 W SPRZEDAŻY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz