Rozdział 5.

81.1K 4.6K 7.9K
                                    

Seth

Miękkie, soczyste, wilgotne wargi zamknęły się ciasno wokół mojego fiuta. Brokatowy błyszczyk odznaczał się na jego długości, gdy blondynka zassała końcówkę. Badawczy język mknął po główce i dookoła niej, zanim śmiałym ruchem przyjęła go w głąb gardła.

Nie mogłem oderwać spojrzenia od najjaśniejszych błękitnych oczu, jakie było mi dane ujrzeć. Ich właścicielka posłała mi nieśmiałe spojrzenie spod wachlarza kruczoczarnych rzęs, które wzbudzały we mnie uczucie zmysłowej fascynacji.

Wyjęła penisa z ust, a on w całej swojej sztywności aż błagał ją o więcej. Potraktowała go czułym ruchem dłoni, zaś koniuszkiem języka kreśliła leniwe okręgi po całej jego długości. Wydała z siebie przeciągłe mruknięcie, zanim ten rozpadł się w miękkim chichocie.

Chichot...zbyt niewinny... zbyt czysty, wręcz anielski.

Użyła zębów, drażniąc skórę przy czubku, a moja głowa automatycznie powędrowała w tył. Kurwa, byłem tak blisko wystrzelenia w te śliczne, różowe wargi.

Wiedziałem, że to wyczuła. Uznała to za moment, by przestać. Podciągnęła w górę delikatny materiał jedwabnej sukienki w kolorze gumy balonowej, który opływał jej sylwetkę płynnym ruchem. Dosiadła mnie, wbiła kolana po obu stronach moich ud, a następnie z nieskrywaną czułością przebiegła palcami po moim penisie.

Na jej policzki wypłynęły wstydliwe rumieńce, zaś zęby naparły na dolną partię ust. Tak bardzo bałem się okazać brutalność wobec niej, w końcu tak kruchą kobietę, jak ją, mógłbym złamać niczym zapałkę.

Zamiast prowadzić się moją żądzą, sama przejęła inicjatywę. Trzymając kutasa u podstawy, zatoczyła główką delikatne okręgi przy wilgotnej cipce, zanim zdecydowała się na niego osunąć.

Wydobyła z siebie jęk, niski, czuły i przeciągły. Widziałem, jak zamknęła oczy, jak delektowała się nim. Znów podgryzła wargę, jakbym sprawiał jej ból. Zerknęła na mnie spod rzęs, gdy zarzuciła filigranowe ramiona na moją szyję. Śmiało poruszała biodrami, a gdy się zbliżyła, truskawkowy zapach musnął moje nozdrza.

– Och, panie władzo...

Zerwałem się do siadu. Czułem, jak pot zrosił mi czoło, a płuca domagały się tlenu przy zdyszanym oddechu. Gorączkowo rozglądałem się po sypialni wciąż skąpanej delikatnym cieniem, a znajome kontury powoli stawały się coraz wyraźniejsze. Sceny utkwiły mi w umyśle, pozostawiając po sobie dreszcz.

Kutas nieubłaganie pulsował pod pościelą. Odchyliłem kołdrę, a na widok sztywnego dowodu podniecenia, przewróciłem oczami.

– Ja pierdolę – warknąłem, opadając na poduszki.

Wplotłem palce we włosy, próbując otrząsnąć się z resztek koszmaru, który chwycił mnie podstępem w zakątkach snu.

Właśnie przekroczyłem granicę. Własną granicę. Nigdy nie śniłem o żadnej pracownicy. To, że pozwoliłem jej wejść do mojego umysłu, było oznaką utraty kontroli. Świetnie, jeszcze tego mi, kurwa, brakowało.

Zerknąłem na zegar, zbliżała się siódma. Pokój tonął w ciszy na moment przed świtem, choć pierwsze światło poranka rzucało delikatny blask przez zasłony. Sięgnąłem ręką do włącznika lampki, która zapewniała wystarczające oświetlenie.

Wysunąłem szufladę ze stolika nocnego i wyjąłem notes. To mój osiemnasty dziennik snów, odkąd mierzyłem się ze swoją traumą. Przekartkowałem setki zapełnionych stron, zanim odnalazłem czystą kartkę. Zapisywałem szczegóły snu, rejestrując sceny, które rozgrywały się w mojej podświadomości.

Black Lies +18 W SPRZEDAŻY Where stories live. Discover now