21. Noc w barze.

7.8K 351 94
                                    

Wypiłam kolejnego drinka. Z pełną dokładnością, to trzeciego z rzędu. Ale na szczęście miałam mocną głowę, przy czym byłam zbyt skupiona na swoim zadaniu, by dać się rozproszyć mieszance alkoholu oraz słodkiego syropu.

Wielu facetów dzisiejszego wieczoru próbowało zdobyć mój numer, wielu pytało się o moje imię, i powód, dla jakiego jestem taka piękna. Obracałam wtedy oczami, podciągałam do góry odsłaniającą koszulkę, i opierałam policzek na dłoni. Nie obchodzili mnie oni, ani ich słodkie słówka.

Chciałam zdobyć dziś jednego mężczyznę.

Wiedziałam, że tu przyjdzie, prędzej czy później. Byłam pewna, że usiądzie przy ladzie, i zamówi Martini z dwoma oliwkami, a później rozkręci się do takiego stopnia, że będzie pił wódkę jak zwykłą wodę. Robił to co dwa dni.

Skąd to wiem?

Oprócz tego, że jestem najsprytniejszą osobą, jaką znam, to przeprowadziłam dwu tygodniowe badania. Obserwacje pewnego mężczyzny, który miał być moją szóstą zemstą. A co jest w tym najsłodsze? To, że z nim upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.

Dlatego też cierpliwie czekałam na mojego przyszłego adoratora. Z wyeksponowanym stanikiem wychodzącym spod czarnej bluzki. Ubrana w obcisłe, granatowe jeansy z przecięciami na kolanach. Oraz z niewinnym wyrazem twarzy, który nigdy by nie zdradził, że chciałam zrobić mu krzywdę.

– Poproszę Martini. – zawołał barmana płynnym ruchem dwóch palców. – Z dwoma oliwkami.

– Już się robi – kiwnął tęgi mężczyzna stojący za barem. Ubrany w białą koszulę zaczął manewrować butelką wódki zrobionej z mlecznego szkła, ale jego klient nie był zainteresowany.

Już widział ten trik milion razy. Dlatego swój wzrok oparł na mnie, a szczególnie na mojej koszulce. Nie odezwał się ani słowem. Był zbyt trzeźwy.

Wysoki blondyn nie potrzebował skórzanego stołka barowego by komfortowo oprzeć się o blat z ciemnego drewna. Kilka wyżelowanych, sztywnych kosmyków opadało na jego czoło. Mleczna cera mieszała się z różem jego policzków. Ubrany w czarną koszulę z czerwonym krawatem, na nadgarstku ciążył mu srebrny zegarek, a wokół niego unosiła się woń wody kolońskiej.

Był piękny jak porcelanowa laleczka.

Odwróciłam wzrok, by nie złapać kontaktu wzrokowego. Jeszcze nie teraz. Ale on nie odpuszczał. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek, więc każda sekunda była dla mnie bardziej nerwowa. Chwyciłam telefon. Udawałam, że do kogoś dzwonię, by nie mógł powiedzieć do mnie ani słowa, bo przecież to niegrzeczne przerywać czyjąś rozmowę.

Zaczęłam mówić do przyciemnionego ekranu, jakbym właśnie plotkowała z przyjaciółką.

– Panie Avery – barman przywołał jego uwagę, stawiając przed nim szeroką szklankę z niezbyt przejrzystym alkoholem w środku. Plus dwie oliwki na wykałaczce. – Pańskie Martini.

Podziękował bez przekonania. Skinął głową, a potem odszedł do swojego stolika. Tam, gdzie później miał zamówić dużo alkoholu. Tam, gdzie kelnerzy mieli ciągle chodzić z tacami, bo on był zbyt leniwy i arogancki, by podejść samodzielnie.

Dokończyłam swoje Negroni, patrząc na szklankę z topiącym się lodem, kawałkiem skórki pomarańczy, oraz małą słomeczką, choć takiego drinka nie powinno się z nią pić. Ale ja uwielbiałam barowe słomki, i gdybym mogła, to kieliszki z wódką też bym wypijała przez taką rurkę.

Przez godzinę grałam w Candy Crush. Jednak drugim okiem, nie skupionym na połączeniu kilku cukierków, liczyłam ile rundek zrobili kelnerzy do stolika pana Avery'ego.

Let Me FollowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz