Rozdział szósty

878 42 150
                                    

PRUDENCE

Włożyłam płaszcz do mojej szafki i wrzuciłam odpowiedni podręcznik do mojej torebki. Zamknęłam drzwiczki, a moim oczom ukazała się radosna twarz Josha. Spojrzałam na niego, przekręcając kłódkę.

— Nie spóźniony na angielski? — Uniosłam brew. — Jestem w szoku.

Wzruszył beztrosko ramionami.

— Matka mnie obudziła za dziesięć siódma i kazała mi wstawać, mówiąc, że kolejnej godziny mi nie usprawiedliwi — odparł niewzruszony.

Parsknęłam śmiechem. Oparłam się plecami o szafkę i rozejrzałam po korytarzu. Zastanawiało mnie, gdzie podziewał się Winston, którego czarne Porsche stało już na parkingu, gdy przyjechałam. Może sobie odpuścił zaszczycanie mnie swoją obecność przed rozpoczęciem lekcji.

— Gotowy na piątkowy mecz? — spytałam, zerkając na niego kątem oka.

— Tak  — odpowiedział pewnie.  — Na treningach idzie nam całkiem nieźle, choć nasz kochany kapitan ostatnio wcale się nie stara. Nasz piątkowy rywal jest słabym przeciwnikiem i z determinacją Winstona, wygraną mamy  w kieszeni.

Pokiwałam głową na znak zrozumienia.

— Idziemy do klasy? — zapytał, odchodząc od szafek. — Holly już czeka na nas w sali.

Przytaknęłam i ruszyłam za nim po schodach. Na szczęście dzisiaj zaczynaliśmy angielskim, który był na pierwszym piętrze, tak więc nie zmęczyłam się wejściem. Skręciliśmy w prawo i weszli do ostatniej sali na końcu korytarza. Wypatrzyłam Holly, która siedząc na krześle, wpatrywała się w ekran swojego telefonu.

Jednak kto inny przykuł na dłużej moją uwagę.

Jane siedziała w przedostatniej ławce przy oknie, którą to ja zawsze zajmowałam. Nad nią stał Caleb, który nie jest ze mną w klasie, więc jego obecność mnie zdziwiła. Spojrzeli w moją stronę.

Nie odpuszczę jej zajęcia mojego miejsca. Zawsze dostawałam, co chciałam i tak musiało być tym razem.

Wyminęłam Josha, który wpatrywał się we mnie zaintrygowany i ruszyłam w stronę dziewczyny. Nie zwracając uwagi na Caleba, którego spojrzenie czułam na sobie, postawiłam torebkę na ławce.

— To moje miejsce  — warknęłam, patrząc na nią z góry.

Jane parsknęła śmiechem.

— Tak? Nie wydaje mi się  — odparła niewzruszona. Oparła się plecami o oparcie i założyła ręce na piersi.  — To własność szkoły, a nie twoja.

Cóż w pewnym sensie miała rację, ponieważ to szkoła dokonywała zakupów wszystkich potrzebnych rzeczy, jednak to między innymi moi rodzice dawali na to fundusze.

— Albo przesiądziesz się po dobroci, albo inaczej porozmawiamy — syknęłam, kładąc dłonie na ławce i pochylając się nad dziewczyną.

— Jasne  — prychnęła, wywracając oczami.  — Co ty możesz mi niby zrobić?

Uśmiechnęłam się sztucznie.

— Widzisz dziewczynę w białym golfie, która siedzi w pierwszej ławce?  — zapytałam. Gdy Jane skinęła twierdząco głową, kontynuowałam:  — Rok temu ona też myślała, że może się mi postawić. Skończyła dość... tragicznie. Od tamtego momentu unika mnie jak ognia i boi się spojrzeć na mnie. Chyba nie chcesz skończyć jak ona?

Prawda była taka, że nie zrobiłam nic specjalnego. Rozpuściłam po szkole kilka małych plotek, jednak nie przewidziałam, że pozostali uczniowie zaczną sobie dopowiadać inne szczegóły, tym samym urozmaicając historie. Cóż wina spadła na mnie. Dziewczyna się mnie boi, a nastolatkowie nie chcą wchodzić mi w drogę.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Where stories live. Discover now