Rozdział dwudziesty

948 35 52
                                    

PRUDENCE

— Wysłał ci kwiaty?! — ekscytowała się Holly, idąc ze mną pod rękę.  — Pieprzone czerwone róże?!

— Ciszej — syknęłam, gdy kilkoro przechodzących obok nas uczniów, spojrzało w naszą stronę. Zgromiłam ich wzrokiem, przez co od razu stracili nami zainteresowanie.

— Nie mogę w to uwierzyć! — oznajmiła głośno, ignorując moją uwagę. Przewróciłam oczami, uświadamiając sobie, jak bardzo niereformowalna była moja przyjaciółka. — Zrobiłaś ich zdjęcie? Proszę, powiedz, że zrobiłaś! Chce je zobaczyć!

— To tylko kwiatki, Holly — westchnęłam, znudzona tematem naszej rozmowy. Nie potrzebnie mówiłam jej, że rano przyjechał do mnie kurier z bukietem składającym się z sześciu czerwonych róż. Musiałam teraz wysłuchiwać jej bezsensownego pierdolenia.

— No i co z tego?! — spytała oburzona. — Gdybym ja dostała kwiaty od Josha, zrobiłabym ich zdjęcie i od razu bym ci je wysłała, bo tak się składa, droga Prudence, że jesteśmy przyjaciółkami!

Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Holly była niemożliwa, zwłaszcza jeśli chodziło o mnie i Winstona. Zaczynałam podejrzewać, że nasza relacja była jej ulubionym tematem naszych rozmów.

— Spałam z nim — powiedziałam nagle, karcąc się za to w myślach.

Idiotka z ciebie, Prudence.

Zmieniając temat rozmowy, nie myślałam za wiele, przez co wpadłam z deszczu pod rynnę. Powinnam dostać zakaz odzywania się, bo gdy tylko słowa opuszczały moją buzię, od razu ich żałowałam.

Przymknęłam oczy i zaciskając wargi, gdy Holly zatrzymała się w miejscu. Poczułam, jak kładzie dłonie na moich ramionach. Otworzyłam oczy. Weston wpatrywała się we mnie z szeroko otwartą buzią, nie kryjąc swojej radości.

— No, kurwa, nareszcie! — pisnęła, potrząsając moim ciałem. — Zrobił ci dobrze palcami czy raczej językiem?! A może to i to?! No mówże!

Zacisnęłam zęby tak mocno, że aż rozbolała mnie szczęką. Nie zamierzałam odpowiadać na te pytania Holly.

  — Nie powiesz mi tego?  — jęknęła żałośnie. Pokręciłam przecząco głową.  — To przynajmniej zdradzić mi, jak było...

— Dobrze...

— Dobrze?! — prychnęła, zbliżając swoją twarz do mojej, tak że nasze czoła niemalże stykały się ze sobą. Była nienormalna. — Tylko na tyle cię stać, Prudence? — zapytała, odsuwając się. Zagryzłam wargę. — Nie oczekuję szczegółów, choć bardzo bym chciała je usłyszeć — powiedziała, zaciskając palce na moich ramionach. — Ponowię pytanie i liczę na satysfakcjonującą mnie odpowiedź, Prudence Middlemarch.

Oho, zrobiło się poważnie.

Holly nigdy nie używała mojego pełnego imienia i nazwiska, chyba że chciała ode mnie wyciągnąć potrzebne informacje. Tak jak teraz.

— Jaki był seks z Winstonem?  — zadała mi pytanie, wypowiadając powoli każde słowo.

— Było fantastycznie, a teraz się odpierdol ode mnie.

Nie mogłam powiedzieć nic innego, choć przez chwilę miałam ochotę zrobić jej na złość i powiedzieć, że było beznadziejnie. Powstrzymałam się od tego, mówiąc prawdę. Żaden z chłopaków, z którymi byłam w łóżku, nie mógł się z nim równać, ale o tym nie musiała wiedzieć. Nie chciałam mówić jej również o moich myślach, które od poniedziałku nie opuszczały mojej głowy.

Holly klasnęła w dłonie, niezwykle uradowana moją odpowiedzią. Spojrzałam na nią z litością, nie rozumiejąc jej reakcji, choć pewnie sama zareagowałabym w podobny sposób, gdy to ona była na moim miejscu.

Nie mogę się zakochać bez ciebie [zakończone]Kde žijí příběhy. Začni objevovat