22. cz. I

340 26 24
                                    

Draco uważnie obejrzał każdą szafkę i najmniejszą szufladę. Zajęło mu to parę godzin, ale w pewien sposób poczuł się lepiej, orientując się już, jakie i ile z rzeczy jego i Harry'ego zniknęły z mieszkania. Choć to wcale nie znaczy, że go to uspokoiło.

Na początku Harry trochę podśmiewał się z niego, że ocenia straty - towarzyszył mu jeszcze wyjątkowo dobry, jak na ostatnie tygodnie, humor, dzięki zapewnieniu Dracona, że w tym nieporozumieniu stanie po jego stronie. Może Harry był też trochę poruszony tym, że mimo swojego oczywistego talentu do ściągania na siebie wszelakich problemów, Draco i tak próbował się z nim w nich odnajdywać.

Już wieczorem jednak uśmiech rzucał się na jego twarz tylko słabym cieniem. Ostatecznie musiał stwierdzić, że to, że Draco w niego wierzy, nie wymazuje od razu wszystkich jego kłopotów.

Tej nocy rozmawiali do bardzo późna. Harry wolał słuchać o szeptach uczniów na widok Dracona, któremu ciężko było puszczać je mimo uszu, niż skupiać się na własnych myślach.

Kiedy w końcu został jednak sam, Harry'ego do samego rana dręczyła zgubiona peleryna niewidka. Był pewien, że jeśli przeszukano jego dom, to samo zrobiono z mieszkaniem Wood. Szansa, że nikt nie natknie się i nie zainteresuje rzeczą tak unikalną, wydawała mu się znikoma. Nie chciał za dużo o tym myśleć, ale właściwie podświadomie czekał tylko, aż dostanie list z Ministerstwa Magii o tym, jak znaleziono na niego coś, czego tak łatwo nie będzie mógł się wyprzeć. Nawet jeśli byłoby to bzdurą.

Przecież gdyby nie Hermiona, już teraz spędzałby swoją drugą noc w murach Azkabanu. Kiedy złość na nią powoli malała, po cichu dziękował jej w duchu.

- Co jest? - usłyszał nagle i dopiero to wyrwało go z zamyślenia albo i lekkiego półsnu. Harry trochę jeszcze zdezorientowany spojrzał za okno, żeby zobaczyć, jak słońce już na dobre wzeszło na niebo. Przetarł twarz dłonią, zanim wbił wzrok w Dracona.

- Nie musisz iść do Hogwartu?

Draco nie był zbyt zadowolony, że Harry zignorował jego pytanie, ale tak, jakby chciał dać Potterowi przykład, sam odpowiedział na jego:

- Odkąd odpadły mi eliksiry, dopiero za godzinę. Snape ma się tym zająć. Ale nie chcę zastanawiać się nad tobą cały dzień i nie móc skupić się na niczym innym. Wszyscy już i tak gadają. Wiesz, jak szybko po Hogwarcie roznoszą się plotki. Trelawney już wczoraj składała mi kondolencje z twojego powodu.

Harry krzywo się uśmiechnął, wodząc wzrokiem po stoliku przed sobą.

- Pocieszające, nie?

Harry nie wiedział jeszcze, jak powinien powiedzieć Draconowi o pelerynie niewidce - dla dodatkowych paru sekund zignorował więc jego poirytowane westchnienie. Drgnął jednak delikatnie, kiedy chwilę później Draco głośno oparł dłonie naprzeciw niego, po drugiej stronie stolika.

- Nie zbywaj mnie. Męczy cię coś nowego. Myślałeś o tym już w nocy. Widzę to.

- Spodziewałem się - przyznał. - Zwykle wiesz już o moich problemach, zanim ja się o nich dowiem.

- Pocieszające, nie? - przedrzeźnił go, ale Harry poznał po jego głosie, że trochę go tym rozbawił.

Harry wstał, odsuwając krzesło na bok, żeby oprzeć się o parapet tuż obok. W jakimś stopniu poczuł się lepiej, czując na skórze słaby, chłodnawy wiatr, który, wpadając przez uchylone okno, ginął gdzieś między czarnymi pasemkami.

- Na pewno nie chcesz porozmawiać? - usłyszał znowu głos Dracona i kiedy na niego spojrzał i zobaczył, jak unosi brwi, Harry był pewien, że wcale nie oczekuje odpowiedzi. A przynajmniej żadnej innej niż Tak, chcę.

Przysięgam || drarryWhere stories live. Discover now