IV

84 9 15
                                    


Dainsleif zmęczonym wzrokiem spojrzał na śpiącego Albericha obok. Przez ponad pół nocy rozmyślał nad tym w jaki sposób wybudzić w nim jego "nienarodzoną" moc. W końcu jako człowiek szlachetnie urodzony, powinien ją posiadać. Bez niej nie da rady przeciwko rodzeństwu travelera, a co dopiero Celestii. Jako jeden z ocalałych dopilnuje, aby jak najlepiej przygotować prawdziwego księcia do zbliżającej się bitwy. Uznał to za swój obowiązek, który musi zostać wypełniony za wszelką cenę.

Przetarł swoje powoli zamykające się powieki. Jego ciało pragnęło otulić się w objęcia snu, w przeciwieństwie do umysłu. Nie miał ochoty kontynuować walki ze samym sobą. Chciał się już poddać potrzebie odpoczynku, dopóki nie ujrzał niewielki i słabo świecący klejnot, który był przypięty do paska niebieskowłosego. Przysunął się bliżej niego, aby ująć owy przedmiot w dłoni.

- A co jeśli to właśnie ona blokuje rozwój mocy Kaeyi?... - zapytał sam siebie w myślach, przyglądając się wizji elementu cryo. - Celestia podarowała mu żywioł, prawdopodobnie tylko po to, aby nie pozwolić mu na rozwinięcie własnego daru. - odpowiedział logicznie na swoje pytanie, rozgryzając jeden z możliwych scenariuszy. Zerwał klejnot z paska kapitana i pokierował się do regału, gdzie znajdowały się różne substancje alchemiczne. Postanowił unicestwić element przy użyciu żrących środków. Nie będzie to należało do najprostszych zadań, ponieważ nikomu jeszcze się nie udało tego zniszczyć. Ktoś jednak musi być tym pierwszym, który to dokona. Wziął kilka losowych szklanych buteleczek, które wyglądały na niebezpieczne płyny. Po tym postawił na blacie stołu wizję i zaczął wylewać na nią substancje z fiolek. Tak bardzo się skupił na swojej czynność, że nie zauważył jak ktoś wchodzi do środka laboratorium.

- Co ty... Robisz?... -usłyszał zza swoich pleców zdenerwowany głos. Odwrócił się i ujrzał stającego przed nim alchemika. - Czy ty chcesz spowodować reakcję chemiczną, dzięki której wysadzisz to miejsce w powietrze?...!

- Nie -zaprzeczył krótko strażnik konarów, odkładając buteleczki z cieczami lub bez na swoje miejsca. Kątem oka zauważył jak drugi podchodzi do stołu.

- Chciałeś zniszczyć wizję Kaeyi? - zapytał, trącąc klejnot koniuszkiem palca, który na szczęście był odziany w rękawiczkę. - Nie wiem co na nią wylałeś, ale mogę się domyślić po spalonym blacie...

- Chciałem i dalej chcę ją zniszczyć...

- Po co? - niższy blondyn zadał kolejne pytanie.

- Wydaje mi się, że nie zrozumiesz - rzekł wyższy mężczyzna, zabierając element cryo z blatu. - Kaeya jako książę i "ostatnia nadzieja Khaenri'ah" jest prawdopodobnie w posiadaniu ogromnej mocy, która może być "zablokowana" przez wizję... Dlatego muszę się jej pozbyć.

- Oh? A co jeśli jej nie posiada?...  Zniszczyłbyś jego jedyne źródło mocy, sprowadzając tak na niego śmierć - powiedział Kreideprinz, podkreślając ostatnie słowo. Wyciągnął po chwili dłoń w stronę Dainsleifa i dodał - oddaj mi ją... Może jego "ogromna moc" wybudzi się, gdy jego wizja będzie od niego odizolowana.

- Masz... Rację... - przyznał, niechętnie oddając wizję w ręce drugiego. Poczuł nie małą złość na samego siebie, ponieważ sam nie wpadłby raczej na taką myśl.

- Dziękuję, ale nawet przy użyciu ogromnego wysiłku nie dałbyś rady jej zniszczyć. Moja asystentka próbowała ugotować swoją wizję... Nie wyszło jej - oznajmił Albedo. Otworzył jedną z szuflad biurka  i wyciągnął z niej metalowe pudełko do której schował przedmiot.

- Miałem nadzieję, że akurat mi się to uda - westchnął. Skrzyżował ręce i oparł się o ścianę. Zaczął uważnie obserwować niższego blondyna, który zajął się pakowaniem. - Nie bierz zbędnego bagażu. Nie będziesz miał czasu na zabawę w alchemika.

- Wezmę tylko najważniejsze dla mnie rzeczy oraz ważniejsze zapiski... Są one niezbędne do mojego przyszłego funkcjonowania - wyjaśnił, chowając do plecaka szkicownik.

- Wątpię, że szkicownik przyda ci się do "przyszłego funkcjonowania". Świat się nie zawali jak sobie nie porysujesz... - zamilkł, gdy alchemik spojrzał na niego niezadowolonym wzrokiem.

- Faktycznie nie przyda mi się on... - przyznał niechętnie rację strażnikowi konarów, pakując notatki dotyczące alchemii - ... Ale lubię rysować.

- Mhhh... O czym rozmawiacie?... O mnie?... - odezwał się Alberich, który dopiero wybudził się ze snu, przerywając tak rozmowę swoich towarzyszy. - Wiem... Wiem, że należę do przystojnych mężczyzn, więc się wam nie dziwię... Nie obraziłbym się, gdyby któryś z was zaprosiłby mnie na randkę.

- Głównie rozmawialiśmy o twojej wizji, która będzie przechowywana w pudełku z dala od ciebie - poinformował Kreideprinz, ignorując jego wypowiedź - Dainsleif uważa, że jesteś w posiadaniu "niezwykłej" mocy, która potrzebuje czasu to wybudzenia się.

- Hm?... Podjęliście decyzję za mnie? - zapytał z nie małą złością, która była widoczna na jego twarzy. - Jestem księciem, a podejmują decyzję za mnie...

- Wybacz, ale twoje zdanie nie miałoby żadnego znaczenia - wytłumaczył Dainsleif, dodając chwilę później. - Gdyby oczywiście było przeciwne zabraniu wizji.

- A mogę się dowiedzieć jaką konkretnie posiadam umiejętność?

- Nie wiem, ale jako szlachetnie urodzony na pewno ją posiadasz. Prędzej czy później się ukaże w najmniej spodziewanym momencie. - Kaeya skinął tylko głową na znak zrozumienia. Miał więcej pytań na temat swojego daru, ale nie miał ochoty ich teraz zadawać. Kątem oka widział jak Albedo kończy się pakować i zakłada plecak na plecy.

- Możemy już wyruszać - oznajmił, żegnając się z laboratorium jednym spojrzeniem. Wszyscy je opuścili pojedynczo, aby nie całą chwilę później rozpocząć podróż w celu uratowania ojczyzny oraz jej nacji. Po nie długim czasie przedzierania się w śniegu, przez krótką chwilę Dainsleifowi zdawało się, że coś ich obserwuje. Uznał to jednak za wymysł swojego wymęczonego organizmu z powodu braku snu.


𝙿𝚛𝚒𝚗𝚌𝚎 𝙺𝚑𝚊𝚎𝚗𝚛𝚒'𝚊𝚑Where stories live. Discover now