=59=

35 5 0
                                    

=Tae=

Zajęcia minęły mi dziś wyjątkowo szybko. Niemal biegiem ruszyłem na autobus, a potem do domu. Jimin kończył równo ze mną, ale go wyprzedziłem, a Jin już czekał. Ściągnąłem buty i zacząłem go szukać. Pierwsze co sprawdziłem to kuchnia, ale była pusta. Poszedłem więc do naszego pokoju, ale też go nie było. W łazience światło było zgaszone, więc gdzie on jest? Zawołałem go i usłyszałem głos z pokoju Jimina.

- Hyung? Co ty tu robisz?

- Robiłem pranie, więc zaniosłem mu rzeczy. A ty co masz taką minę?

Bez słowa rzuciłem mu się na szyję, a on od razu mnie złapał. Byłem szczęśliwy, gdy go widziałem, a po ostatniej nocy czuję, że może być jeszcze lepiej. Udaliśmy się do kuchni, aby coś zjeść i powiedziałem mu o planie na dzisiaj. Nie wyglądał na przekonanego, więc użyłem słowa "proszę" chyba ze sto razy, aż w końcu się udało.

- Dlaczego tak ci na tym zależy? Nawet go nie znasz.

- Nie, ale skoro chce się spotkać to czemu miałbym odmówić?

- Nawet nie podał ci swojego imienia. Co jeśli to jakiś oszust albo inny bandzior i coś ci zrobi? - podszedł do mnie i objął w pasie.

- Nie martw się. Coś czuję, że nie będzie aż tak źle. Zresztą idziesz ze mną, więc czuję się bezpieczniej. - posłałem mu swój uśmiech, który zawsze na niego działa.

- Mówiłeś, że ile ma lat? - westchnął.

- Dwadzieścia trzy jeszcze.

- Jest rok starszy ode mnie. Nie podoba mi się to. Jakieś to podejrzane.

- Dla ciebie wszystko takie jest, a potem się okazuje, że to nic złego. Wyluzuj, będzie dobrze. A jak wyda nam się dziwny to udamy, że przyjacielowi coś się stało i musimy iść.

Więcej już nie narzekał, a ja cieszyłem się, że postawiłem na swoim. Mając czas zastanawiałem się co ubrać. Przekopałem chyba całą szafę, aż w końcu znalazłem coś odpowiedniego. Jin stał cały czas w drzwiach ze skrzyżowanymi rękoma. Znowu coś mu się nie podobało, więc tylko czekałem aż coś powie.

- Szykujesz się co najmniej jak na jakąś randkę. - a więc o to chodzi.

- Jesteś zazdrosny?

- Po prostu się martwię. - podszedł do mnie i poprawił ubranie, które właśnie założyłem. - Mój szósty zmysł mówi mi, że coś pójdzie nie tak. - zapiął mi guzik i dał szybkiego buziaka.

- Hyungie... Już się zgodziłem i ty też, więc nie ma marudzenia. Jesteś gotowy? - tylko pokiwał głową. - To możemy wychodzić. Kupimy bubble tea po drodze, co ty na to?

- Niech będzie. - wiedziałem, że się zgodzi.

Splotłem ze sobą nasze palce i wyciągnąłem go z domu. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy najpierw na herbatę. Chyba też zacznę myśleć o prawo jazdach, bo to dość przydatne. Gdybym teraz nie wziął ze sobą starszego, to musiałbym jechać autobusem.
Jin wybrał brzoskwinię i jabłko, a ja maliny, mango i miętę. Stamtąd już było bliżej do mostu, więc postanowiliśmy się przejść. Teraz też zaczynałem uważać, że to dziwne. A co jeśli będzie chciał mnie stamtąd zrzucić? Albo w coś wrobić? Chyba za dużo się nasłuchałem narzekań starszego. Wziąłem głęboki wdech, gdy została nam ostatnia prosta. Już z daleka było widać, że ktoś stoi przy barierce. Odrzuciłem na bok cały niepokój i uśmiechnąłem się, widząc, że ten ktoś ma fioletowe włosy.

- Jesteś pewny, że chcesz do niego podejść? Mamy ostatnią szansę na wycofanie się. - szepnął Kim.

- Tak, jestem pewny.

❝Cotton Candy❞ // ᵀᵃᵉʲᶤᶰWhere stories live. Discover now