=62=

37 7 2
                                    

=Jin=

W końcu nadeszła sobota, a ja biegałem po całym mieszkaniu, sprzątając co popadnie. Zacząłem już wczoraj, ale wszystko musiało być na błysk. Pominąłem jedynie pokój Parka, bo ten to miał całą lawinę ubrań na podłodze i łóżku. Ledwo drzwi dało się otwierać i dziwiłem się, że może tam normalnie przebywać. Tam nie szło oddychać i nawet dojścia do okna nie miał. Dlatego zamknąłem pomieszczenie na klucz, a przyjaciela poprosiłem, aby wyszedł na jakiś czas. Sam też wolał się ewakuować, by nie musieć konfrontować się z moimi rodzicami.

Taehyung siedział w salonie i tylko podążał za mną wzrokiem. To nasza sypialnia, to łazienka, to kuchnia. Musiało być naprawdę perfekcyjnie, abyśmy nie musieli słuchać narzekań. Już chyba dziesiąty raz ścierałem kurze pod telewizorem, ale byłem zbyt podenerwowany, żeby przestać.

W końcu zatrzymałem się i patrzyłem przed siebie, wyliczając w głowie to co już zrobiłem. Łóżka pościelone, ubrania wyprane i ładnie złożone, kurze wytarte, podłogi umyte, zakupy zrobione, obiad gotowy, prysznic wzięty, Jimina nie ma, roślinki podlane. Jeszcze tylko przebrać się w coś bardziej eleganckiego, ale bez przesady.

- Plus tych odwiedzin jest taki, że to mieszkanie jeszcze nie było aż tak czyste. - usłyszałem przy swoim uchu przyjemny głos chłopaka, który objął mnie od tyłu. - Chyba możesz już usiąść i nieco odpocząć. Od rana tylko biegasz.

- Bo muszę. Wszystko musi być idealne. Albo chociaż w małym stopniu takie, żeby ich zadowolić.

- Naprawdę jest aż tak źle?

- Zawsze zwracali uwagę na szczegóły i potrafili przyczepić się do wszystkiego. Musimy się przebrać. - złapałem go za rękę i zaciągnąłem do pokoju. - Najlepiej koszula i czarne jeansy. A może lepiej jakiś sweter?

- Hyung, czy nie lepiej będzie, jeśli pokażę się taki jaki jestem? Widziałeś mnie kiedykolwiek w czymś sztywnym?

- Nie, ale...

- Hyung, nie chcę przed nimi udawać. Wiem, że bardzo ci zależy, aby mnie polubili, ale większość tego i tak zależy ode mnie.

- Wiem, ale nie chcę po prostu, żeby sprawili ci czymś przykrość. - spojrzałem na niego zmartwiony, a on mnie przytulił.

- Pomyśl, że będzie dobrze. Nie denerwuj się tak. Może ich podejście się zmieniło choć trochę.

- Wątpię, ale niech będzie. Nie chcę cię do niczego zmuszać.

Wybrałem ubranie dla siebie, a potem czekałem jak na szpilkach do godziny 14. Nigdy się nie spóźniali, więc nie miałem co liczyć na to, że się nie pojawią. Miałem zamiar jeszcze trochę posprzątać, ale Tae trzymał mnie na kanapie i kazał wyluzować. Łatwo powiedzieć. Podziwiałem go, że pomimo moich opowiadań on wyglądał na bardzo spokojnego. Ciekawe czy w środku też taki był. Poprosiłem go, aby nakrył do stołu za co od razu się zabrał. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek, a ja czułem, że tracę czucie w nogach. Chyba pierwszy raz tak się stresowałem ich wizytą. Za długo już mieszkam bez nich... Wziąłem głęboki oddech i podszedłem pewnie do drzwi, otwierając je. Wpuściłem ich do środka, utrzymując przy tym powagę.

- Mamo, tato...

- Witaj, Seokjin. - odezwał się mój ojciec, a matka tylko zeskanowała mnie swoim spojrzeniem.

Zaprowadziłem ich do stołu w salonie i zajęli miejsca. Tae krzątał się w kuchni, więc chciałem mu pomóc, ale rodzicielka mnie zatrzymała.

- Cieszę się, że w końcu zgodziłeś się na odwiedziny. - jej głos był łagodniejszy niż zapamiętałem, przez co zrobiłem się bardziej czujny. - Mógłbyś częściej dzwonić albo chociaż pisać, co u ciebie. Gdyby nie twój partner to na pewno nie wiedzielibyśmy nic przez następne parę miesięcy.

❝Cotton Candy❞ // ᵀᵃᵉʲᶤᶰWhere stories live. Discover now