Rozdział 5. Rozmowa.

12 4 0
                                    

Kiedy się obudziłem od razu zacząłem się przebierać z piżamy na moje codzienne ubranie. W pewnej chwili przeniosłem wzrok na swoją lewą rękę. Westchnąłem ciężko po czym zasłoniłem pewną rzecz na ręce rękawem od koszuli, a następnie rękawem marynarki. Udałem się powolnym krokiem po schodach na dół. Po przyjściu na dół podszedłem do mojego telefon. Uniosłem słuchawkę. Wykręciłem numer do Crowley'a. Zacząłem czekać. Włączyła się poczta na co wziąłem głęboki oddech.

-Emm... Witaj Crowley. Ja... Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać po tej naszej... Wymianie zdań ale... Czy moglibyśmy się spotkać? Chciałbym z tobą porozmawiać na ten temat. Przyjdź po południu do nowej kawiarni. Proszę i... Do zobaczenia.- Powiedziałem nerwowo po czym odłożyłem słuchawkę. Westchnąłem głośno. Przygotowałem sobie śniadanie które ze smakiem po chwili zjadłem. Nie wiem czemu Gabriel wybrzydza takie smakowite potrawy. Kiedy tylko otworzyłem księgarnie pierwszym klientem był... Oscar. Starałem się trzymać emocję na wodzy by nie zacząć na niego krzyczeć. Mężczyzna trzymał bukiet fioletowych róż w dłoniach.

-Witaj Aziraphale ja... Przyniosłem kwiaty by cie przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Muszę powiedzieć wprost, że się w tobie od pierwszego wejrzenia zakochałem.- Powiedział chłopak z uśmiechem podchodząc do mnie.

-Oskarze ja nie mogę z tobą być. Znamy się krótko.- Powiedziałem cofając się i patrząc na niego. Wyraz twarzy mężczyzny momentalnie się zmieniła na skwaśniałą. Patrzył na mnie chyba z odrazą.

-Chodzi o niego tak? Tego twojego głupiego "przyjaciela".- Warknął robiąc przy ostatnim słowie cudzysłów. Nie rozumiałem go.

-Nie Oscarze nie chodzi o niego. Za krótko się znamy. Poza tym nie czuję się by być w związku.- Powiedziałem zdenerwowany. Te słowa trudno mi przechodziły przez gardło. Chłopak spojrzał na mnie z pogardą. Rzucił kwiaty po czym je zdeptał wychodząc trzaskając drzwiami księgarni. Westchnąłem. Kiedy zbliżała się godzina mojego "spotkania" z demonem wyszedłem zamykając księgarnie. Wiedziałem, że Crowley może nie przyjść. Na miejscu namówiłem jedynie wodę i zacząłem czekać. Długo nie przychodził. W końcu się zjawił. Widząc mnie usiadł bez słowa naprzeciwko mnie.- Chciałem cie przeprosić za tą kłótnie. Miałeś rację. Chyba za bardzo mnie polubił. Powiedział, że się we mnie już od samego poznania się we mnie... Miałeś rację. Powinienem cie był posłuchać.- Powiedziałem patrząc na demona pijąc co jakiś czas ze szklanki wodę. Usłyszałem jak demon prycha pod nosem. To wyjaśniało co chciał powiedzieć.

-A nie mówiłem? Jak zwykle muszę ci dupę ratować. Który to już ratunek? Nie, że coś ale chce byś kiedyś spłacił te długi.- Powiedział demon. Westchnąłem odwracając głowę. Podskoczyłem słysząc wołanie Oscara. Odwróciłem się. Przeraził mnie widok Wilde'a z tasakiem w dłoni. To wszystko działo się szybko. Coś pchnęło mnie w bok, uderzyłem o coś, a w międzyczasie słyszałem odgłosy walki. Po długich minutach mogłem usiąść. Zauważyłem policję zabierającego zakutego w kajdanki Oscara. Demon zabrał mnie do księgarni gdzie usiedliśmy naprzeciwko siebie z kieliszkami wina w dłoniach.

W oczach DemonaWhere stories live. Discover now