Rozdział 14. Panika.

15 5 1
                                    

(Perspektywa Crowley'a)

Czułem cięgle ból który z każdą chwilą narastał. Co jakiś czas nawet z bólu nie mogłem złapać oddechu. Potwornie bolało. Czułem i widziałem wszystko ale nie mogłem się poruszyć. Jakbym nie miał kontroli nad własnym ciałem. Moje ciało kierowało się do księgarni Aziraphale'a. Bałem się. Potwornie się bałem. Na mój widok anioł do mnie podbiegł.

-Boże Crowley co ci się stało?- Zapytał się Crowley. Starałem się mu odpowiedzieć ale mogłem. Kiedy dotknął moich skrzydeł... Moje ciało... Uderzyło go. Przerażony starałem się go jakoś zareagować. Jednak niestety wszystko poszło się pieprzyć. Nie mogłem zareagować aby zaprzestać tego co robiłem. Moje ciało rzuciło się na anioła. Biłem go. Bałem się jak cholera w chwili kiedy podrapałem anioła po jego twarzy zostawiając na twarzy ślady od pazurów. Starałem się go nie krzywdzić lecz to szło na marne. Co bym chciał zrobić to nie mogłem, a to przez braku władania nad ciałem. Próbowałem wszystkiego. Nawet starałem się wybudzić ale na marne. Krzyczałem kiedy moje ciało nagle rzuciło się na anioła i zaczęło go ranić. Raniłem go mocno. Zacząłem nawet panikować kiedy złapałem go za szyje unosząc nad ziemią i zaczynając go dusić. Wpadałem wręcz w panikę na ten widok.

(Perspektywa Aziraphale'a)

Próbowałem się dziś dodzwonić do demona już czwarty raz. Czułem, że musiało się wydarzyć coś nie dobrego. Obawiałem się, że jeśli dalej tak pójdzie to będę musiał do niego pojechać by się upewnić, że wszystko w porządku. Jednak z tyłu głowy miałem te czarne myśli które mają ludzie w czasie gdy ktoś im bliski przechodzi depresję lub stres pourazowy. Wybrałem po raz kolejny numer do demona i zadzwoniłem do niego. Niestety znowu włączyła się poczta głosowa.

-Crowley błagam ciebie. Odbierz ten telefon. Martwię się o ciebie. Musisz dać mi znać, że u ciebie wszystko w porządku. Proszę cie. Oddzwoń.- Powiedziałem zdenerwowany po chwili się rozłączając. Byłem strasznie zdenerwowany. Bałem się o niego i to bardzo. Niestety Crowley nie oddzwonił. Tak się bałem o niego, że postanowiłem pojechać do niego. Wstałem z mojego fotela po czym zabierając kluczyki wyszedłem z księgarni. Po zamknięciu jej zacząłem iść w stronę budynku gdzie mieszkał demon. Niestety droga była daleka więc podszedłem do postoju z taksówkami. Wsiadłem do jednej i podałem adres. Kierowca zabrał mnie w miejsce gdzie mieszka demon. Oczywiście będąc na miejscu zapłaciłem kierowcy za kurs. Wysiadłem z taksówki i zacząłem iść. Zauważyłem jak z klatki schodowej wychodzi jakaś kobieta z wózkiem więc przytrzymałem drzwi.

-O dziękuję panu.- Powiedziała uprzejmie trzymając małego chłopczyka za rączkę oraz trzymając wózek z malutkim dzieckiem.

-Nie ma za co proszę pani. Nie wie może pani pod którym numerem mieszka taki jeden człowiek? Rude włosy, tatuaże w kształcie węży po bokach głowy, ciągle ubrany w czerń i z okularami przeciwsłonecznymi.- Powiedziałem mając w duchu nadzieję, że kobieta zna Crowley'a.

-A ten pan który często wścieka się na swoje rośliny. Mieszka pod numerem 666.- Powiedziała, a ja w podziękowaniu skinąłem głową. Udałem się pod dane mieszkanie i zapukałem. Odpowiedziała mi cisza. Nacisnąłem klamkę. Widząc, że drzwi są otwarte wszedłem do mieszkania. Rozglądałem się po nim. Wydawało się wszystko w porządku jednak widok zniszczonego lustra nie wróżył nic dobrego. Udałem się jednego z pokojów w mieszkaniu demona. Zauważyłem jak ten szarpał się przez sen. Dodatkowo ciężko oddychał. Zdjąłem swoją marynarkę oraz kamizelkę które powiesiłem na krześle. Podszedłem do niego bliżej i usiadłem na łóżku. Złapałem go za ramię i lekko potrząsnąłem lecz nie było żadnych skutków. Próbowałem z mocnym potrząsaniem, wołaniem, a nawet klepaniem po twarzy. Ostatecznie nie mając żadnego pomysłu wziąłem go i przytuliłem go swojej klatki piersiowej.

-Ciii Crowley. Jestem tu spokojnie.- Powiedziałem gładząc spoconą twarz demona. Ignorowałem widok, że jest prawie nagi. Spojrzałem w chwili gdy ten zaczął się budzić. Już otwierał usta by coś powiedzieć lecz przerwałem tu.- Ciii... Odpocznij sobie. Zajmę się tobą. Obiecuje.- Powiedziałem wyciągając z kieszeni koszuli materiałową chustkę. Zacząłem nią wycierać twarz Crowley'a.

W oczach DemonaWhere stories live. Discover now