45.

499 38 2
                                    

Cassandra po dwóch dniach wolego wróciła do Hogwartu i od razu zorientowała się, że znowu coś ją ominęło.

Po pierwsze Gilderoy, nietypowo milczący i zamyślony, popatrzył na nią z takim wyrzutem, że przez chwilę miała ochotę uciec z Wielkiej Sali. Kiedy spytała o to swojego Mistrza, ten tylko wzruszył ramionami, coś zamamrotał pod nosem, a następnie zaczął dłubać widelcem w porcji jajecznicy. To, że nie był zbyt rozmowny, nawet jej nie zdziwiło. Jednak do tej pory nie przepuścił żadnej okazji, by wykpić Lockharta. Tym razem nie dość, że siedział pogrążony we własnych myślach, to jeszcze całkowicie ją ignorował.

Niestety, ona nie mogła odpłacić mu się tym samym. Dlatego po śniadaniu podreptała za Snape’em do lochów i cierpliwie poczekała, aż ten zacznie się zachowywać normalnie.

– Wyciągnęła pani jakieś wnioski z naszej wycieczki? – spytał Severus, kiedy zdał sobie sprawę, że wypadałoby się wreszcie odezwać.

– Tak, ale nieistotne dla mojej dalszej nauki, więc, jeśli pan pozwoli, zachowam je dla siebie – odpowiedziała hardo.

– Pytałem o wnioski naukowe, ale widzę, że to panią przerasta – odciął się.

– Nie dowiedziałam się niczego, o czym nie czytałabym wcześniej – stwierdziła. – Ale przygotowałam próbki wraz z opisem, tak jak pan prosił.

Już miał jej powiedzieć, że wcale nie prosił tylko kazał, ale ugryzł się w język. Nie było sensu kłócić się ze stażystką, w końcu to nie przez nią miał taki paskudny humor. Wziął od niej zszyty plik pergaminowych kartek i szybko go przewertował. Każda roślina została przez nią zasuszona i wklejona do zielnika, a pod nią widniał opis, w którym uwzględniła nie tylko jej zastosowanie w eliksirach, ale też wskazówki dotyczące czasu zbierania i miejsca występowania.

– Dobrze – pochwalił ją oszczędnie. – To było najłatwiejsze z czekających na panią wyzwań, więc nie ma się z czego cieszyć.

– Tak podejrzewałam – mruknęła. – Czy już pan ustalił termin następnej wycieczki?

– Jeszcze nie – przyznał niechętnie. – Na razie mam dla pani inne zadanie.

– Naprawdę? – ucieszyła się, chociaż po nim mogła się spodziewać wszystkiego, w tym czegoś, co kompletnie jej się nie spodoba. – A jakie?

– Przede wszystkim wraca pani na lekcje – spojrzał na nią i mimowolnie uśmiechnął się odrobinę. – W tym tygodniu będzie pani obserwatorem, ale później chcę, żeby opracowała pani tematy lekcji dla każdego rocznika. Jeśli będą akceptowalne, to… pozwolę pani poprowadzić zajęcia.

Zapatrzyła się na niego z otwartymi ustami. Wykonała ruch, jakby zamierzała rzucić mu się na szyję, ale na swoje szczęście opamiętała się zanim do tego doszło. Nie umknęło to jednak uwadze Snape’a, który odsunął się ostentacyjnie i uśmiechnął krzywo.

– Dobrze się pani czuje? – spytał.

– Teraz już tak, profesorze – odpowiedziała siląc się na spokój.
– To idziemy – rozkazał.

*

Chyba jeszcze nigdy nie była aż tak skoncentrowana na lekcjach.  Notowała ich przebieg, wypisywała sobie uwagi i pomysły, które przychodziły jej do głowy, ale przede wszystkim uważnie słuchała Snape’a, by nie przeoczyć czegoś naprawdę ważnego.

W piątek po południu miała mętlik w głowie od nadmiaru pomysłów. Musiała je wszystkie uporządkować i przygotować swoje propozycje kolejnych zajęć, więc cieszyła się, że będzie miała czym się zająć przez weekend.

Snape’owi podobał się jej zapał. Była pierwszą stażystką w jego karierze, której to zadanie nie zniechęciło. Pozostali zwykle traktowali tę część praktyk jako przykrą konieczność i nie przykładali się do pracy. Jakby nie rozumieli, że Mistrz Eliksirów musi być wszechstronnie wykształcony. Na szczęście tym razem trafiła mu się naprawdę wyjątkowa stażystka, więc spodziewał się z jej strony czegoś ciekawego. I, jeśli Flamel wywiąże się z powierzonego jej zadania, czekał go tydzień względnego spokoju.

*

Harry Potter od samego początku roku nie mógł narzekać na nudę. Najpierw w Hogwarcie pojawiła się Lorelai Queen i zagoniła wszystkich uczniów do skrzydła szpitalnego, gdzie przez dwa dni poddawała ich badaniom okresowym.

Chłopiec, w odróżnieniu od niektórych swoich kolegów, był naprawdę zadowolony z otrzymanych wyników. Przede wszystkim od razu zamówił sobie nowe okulary. Przy okazji dowiedział się, że jest w całkiem niezłej formie, chociaż mógłby trochę przybrać na wadze, ale w przeciwieństwie na przykład do Rona, nie musiał stosować żadnej specjalnej diety.

Podczas badań przyjrzał się uważnie, gdzie pani Pomfrey przechowuje karty zdrowia uczniów i od razu odkrył, że szafka na akta nie posiada jakiegoś skomplikowanego zamka, więc włamanie do niej powinno być stosunkowo proste.

Zapamiętał to sobie ot tak, na wszelki wypadek, ale już dwa tygodnie później zaczął się nad tym zastanawiać na poważnie, bo w żadnym innym miejscu nie znalazł informacji o Kevinie Spencerze. Tak, jakby jego przyjaciel nigdy nie istniał! No a przynajmniej jakby nigdy nie uczył się w Hogwarcie.

Ron i Hermiona pomagali mu w tych poszukiwaniach, ale byli coraz mocniej przekonani, że Kevin go okłamał. Mógł być czarodziejem, tego nie negowali, ale na pewno nie był uczniem tej szkoły. I nie wiadomo było, czy znał osobiście Dumbledore’a, czy tylko o nim słyszał. Pewne było tylko to, że powołał się na tę znajomość, by odzyskać nadszarpnięte zaufanie Harry’ego. Nie mieli serca, by mu to uświadomić.

– Chcesz się włamać do skrzydła szpitalnego? Do szafki z aktami? – spytał z niedowierzaniem Ron, gdy zniechęcony brakiem wyników poszukiwań Harry wyjawił im swoje plany.

– Tak, to moja ostatnia nadzieja – wyznał smętnie Potter.

– To już przestało być śmieszne, Harry – wtrąciła oburzona Hermiona. – Pogódź się z tym, że Kevin nie chodził do tej szkoły.

– Jeśli tam nic o nim nie znajdę, to obiecuję…

– Nie! Posuwasz się za daleko – perswadowała dziewczyna. – Co innego szukać informacji w bibliotece, ale włamanie… Mogą cię za to wyrzucić!

– Na mnie nie licz – zastrzegł się szybko Ron. – Już dość czasu zmarnowałem na tego całego Spencera.

Harry nie chciał ich słuchać. Zaczął te poszukiwania, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o przyjacielu i uparcie starał się trzymać tej myśli, jednak z każdym kolejnym niepowodzeniem jego nadzieje malały.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOnde histórias criam vida. Descubra agora