— Mam dość. Jest mi zimno i jestem głodny. Wracajmy — jęczał Rasputin.
— To był twój pomysł, więc przestań marudzić — upomniał go Snape. — Jeszcze kilka minut i wrócimy. Wytrzymasz.
Severus także czuł się zmarznięty, bo od dobrych dwóch godzin kręcili się wokół zamku szukając jakiegokolwiek śladu obecności Blacka. Nie znaleźli niczego podejrzanego, co zdecydowanie zniechęciło ich do tego przedsięwzięcia. Już dawno by wrócili, gdyby nie to, że dostrzegli ruch na boisku. To Harry i Ron wymknęli się ze szkoły, by polatać. Zgodnie z nowymi zasadami wprowadzonymi po ostatnim ataku, powinien im towarzyszyć jakiś nauczyciel, ale Snape był pewien, że żaden z nich nawet nie pomyślał o tym, by kogoś uprzedzić, że wychodzą. Pokręcił głową z niezadowoleniem, ale nie skomentował, w końcu to nastoletni chłopcy, ciężko oczekiwać, że będą posłusznie siedzieć w zamku, zwłaszcza że mieli nowe miotły, pogoda była wprost wymarzona, by trochę polatać. Dlatego nie skarcił ich od razu tylko postanowił nie spuszczać ich z oka, póki nie wrócą do szkoły.
Sasza rozumiał, co kierowało Severusem, ale uważał, że on już nie musi ich pilnować. Próbował niepostrzeżenie się oddalić, ale Snape ciągle mu to uniemożliwiał. I w dodatku nakazywał dyskrecję, więc nawet nie mógł użyć zaklęć, by się rozgrzać.
— Naprawdę myślisz, że Black pojawi się tu w biały dzień? — marudził. — I to akurat teraz, gdy wszyscy są podwójnie czujni po jego ostatniej akcji?
— Nie jęcz — mruknął Snape. — I postaraj się nie rzucać w oczy.
— Przestań mnie pouczać, bo nie ręczę za siebie — odparł Rasputin.
Ale Severus już go nie słuchał. Z zapartym tchem patrzył na to, co jego syn wyprawiał w powietrzu. Aż mu pozazdrościł tej swobody i radości, którą dało się dostrzec nawet ze znacznej odległości. Chciałby, chociaż raz, móc polecieć razem z nim. Pokazać mu, co sam potrafi. Powiedzieć, po kim naprawdę odziedziczył talent. Być ojcem, który otwarcie mógłby okazać synowi, że go podziwia.
Nie zauważył, że marudzenie Aleksandra dawno ucichło. Nie czuł zimna, chociaż dzień był naprawdę mroźny. Nic się dla niego nie liczyło. Tylko jedna nieuchwytna dotychczas myśl, która nagle skrystalizowała się w jego głowie. Wiedział, że to nie będzie najlepsze wyjście, ale jeśli do końca roku nie wymyśli nic innego, to skorzysta z tej opcji. Dosłownie zmusi Dumbledore’a, by przekazał Harry’ego pod jego opiekę.
— Nie podoba mi się wyraz twojej twarzy — powiedział Sasza. — Co wykombinowałeś?
— Nic, o czym bym chciał teraz rozmawiać — odparł Severus i ponownie skoncentrował się na trenujących chłopcach. Właśnie wylądowali i ze śmiechem obrzucali się śnieżkami. — Chyba powinniśmy się im pokazać. Może wtedy przypomną sobie, że nie wolno im samym wychodzić.
— Nareszcie!
Aleksandrowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Wyszedł z ukrycia i dziarskim krokiem zaczął iść w stronę zamku. Tupał przy tym jak stado centaurów i wymachiwał rękami, żeby się rozgrzać. Hałas, który przy tym robił przyciągnął uwagę chłopców. Nie zastanawiając się długo, puścili się biegiem, żeby dotrzeć do szkoły przed nauczycielem. Snape, wyraźnie rozbawiony, także opuścił kryjówkę, ale bez dodatkowych efektów dźwiękowych. W kilku długich krokach dogonił Rasputina.
— Masz do tego wrodzony talent — zagadnął.
— Mówisz o moich zdolnościach aktorskich?
— Raczej o umiejętności robienia z siebie głupka na zawołanie — wyjaśnił uprzejmie Snape.

YOU ARE READING
Severus Snape I Mistrzyni Elksirów
FanfictionTym razem chciałam spróbować czegoś innego - wzięłam na warsztat motyw, który już pewnie nie raz był wałkowany w fan fiction i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Was, moi kochani czytelnicy, to nie odstraszy. A jaki to motyw? Dowiecie się już w pi...