35

485 33 39
                                    

Bay

-Kochanie, naprawdę sądzisz, że powinnaś iść do pracy? Minęły dwa tygodnie, ale nie uważam, żeby tej suce przeszło. Nie chcę cię dobijać, wiesz o tym, ja się po prostu cholernie martwię. Ostatnim razem to się źle skończyło. Jeśli to się powtórzy, to tę sukę zatłukę. Nie możesz sobie robić krzywdy przez pracę – Lee trajkotała cały czas, gdy Bay kręciła się po domu, aby przygotować się do wyjścia. Oczywiście, że nie chciała tam iść, ale nie widziała innej opcji. Szukanie nowej pracy albo życie na utrzymaniu ojca Lee nie było dobrym rozwiązaniem. Obie o tym wiedziały, ale blondynka jeszcze chciała się łudzić. Gdyby od tego zależało szczęście Bay, okradłaby każdy bank na całej planecie, aby ta nie musiała pracować i martwić się o finanse – Boże Bay. Może ja to serio za ciebie ogarnę. Nie, żebym w ciebie nie wierzyła Kochanie, ale tak się boję – wyszeptała, zawieszając się przyjaciółce na plecach. Ta westchnęła cicho, jednocześnie wlewając do swojego gardła kilka łyków gorącej kawy – Proszę, tak bardzo się boję... Nie może się zjebać, gdy w końcu zaczęło się układać – praktycznie płakała, wtulając się w plecy brunetki. Bay nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie. Lee jednak nie pierwszy raz tak bardzo panikowała. W życiu były momenty, w których przerażenie rozrywało jej klatkę piersiową.

W tamtej chwili jednak po prostu panikowała. Naprawdę bała się, że na nowo wszystko się zepsuje. W jej głowie była myśl, która nie dawała spokoju. Obawiała się tego, że gdy Bay poczuła już szczęście i na nowo zostanie jej ono odebrane, będzie w jeszcze gorszym stanie. Lee zachwycała się tym, jak układało się życie przyjaciółki. Gdyby mogła, wycałowałaby Chyler w podzięce za to, jak traktowała Bay. Cieszyła się, że brunetka mogła być w końcu w związku, o którym tak marzyła. Tym bardziej że Lee miała barmankę za naprawdę godną tego kobietę. Do tamtego momentu niczym jej nie podskoczyła i w żadnym stopniu nie zachwiała zaufania. Zastanawiał ją jednak fakt śmierci mamy Chyler. Lee zastanawiała się, jak samobójstwo kobiety wpływało na relację barmanki z brunetką. Z jednej strony liczyła na to, że dzięki temu może bardziej rozumieć zniszczoną psychikę Bay. Z drugiej bała się, że skłonności dziewczyny do masochizmu mogły ranić Chyler jeszcze bardziej niż chciałaby się przyznać, a gdyby Bay skrzywdziła swoją ukochaną, czułaby się jak najgorsza szmata.

-Misiek. Proszę. Odrobinę zaufania do mnie, ok? Jak będzie bardzo źle, to po prostu wyjdę. Możesz czekać na mnie jak coś, ale nie chcę marnować twojego czasu... Jakoś z tym sobie poradzę. Jestem silna. Mam ciebie. Mam Chyler. Przeżyję ten dzień i zobaczymy co dalej. Musimy pomyśleć co z tą imprezą i obiadem z nimi... Na imprezę mogłabyś pójść ze mną...? Chyler nie będzie mieć nam tego za złe, a my spędzimy miło czas – Lee otworzyła usta, chcą odpowiedzieć. Jedno wielkie, krótkie „nie" aż rozbrzmiewało w jej głowie, ale odpuściła. Nie chciała dokładać nerwów przyjaciółce. Wiedziała, że ta chciała czuć się normalnie, a mówienie jej, że nie nadawała się na takie imprezy, tylko utrudniałoby jej wyjście do ludzi.

-Właśnie. Co z tym jej kotem? Mev? Gdzie teraz jest? Wydawało mi się, że mówiłaś, że mieszkał z nią – mamrotała, chcąc zmienić jak najszybciej temat. Bay to zauważyła, ale nie skomentowała. Spokojnie dokończyła swoją kawę, jednocześnie wychylając się tak, aby Lee mogła cmoknąć ją w policzek.

-Ma manię wychodzenia oknem, a sąsiedzi są bardzo niewyrozumiali, więc wywiozła go do taty. Podobno ma znacznie większy teren i kilka innych kotów, a że Mev jest bardzo towarzyska, to czuje się znacznie lepiej z nimi. Chyl odwiedza ją co kilka dni. Tęskni za nią, ale woli tak żyć niż ryzykować jej zdrowiem – wyrzuciła szybko, aby móc ruszyć do wyjścia. Tamtego dnia postawiła na eleganckie spodnie w kratkę, koszulę w kolorze butelkowej zieleni i szelki idealnie pasujące z całym zestawem. Na nogi założyła półbuty, które umożliwiły jej komfortowe ruchy – Pewnie kiedyś go poznamy...

Will you give in to me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz