6.

576 59 137
                                    

Przyciszone rozmowy osób zajmujących miejsca przy innych stolikach w restauracji, którą wybrała Hermiona, sprawiały, że żadne z nich nie musiało krępować się, jednocześnie nerwowo zastanawiając, kto powinien zacząć mówić. Hermiona siedziała swobodnie i przeglądała menu. Czasem marszczyła brwi i Draco zastanawiał się, o czym myślała. Sam nie mógł skupić się na tym, co czytał. Było mu właściwie obojętne, co będą jedli. Nie miał ochoty na nic szczególnego. Zwykle jadał coś, co dało się w miarę szybko odgrzać. Wieczorami serwował sobie kanapki, zwykle z dżemem truskawkowym, jego ulubionym, i masłem orzechowym, które po prostu pasowało.

Każde danie restauracyjne spełniało jego wymagania.

– Ciężki dzień w pracy? – zapytała Hermiona, odkładając menu na stolik.

Zgadła, ale on nie chciał o tym mówić.

– To nic takiego – odpowiedział, uciekając wzrokiem.

– Jednak coś. – Nie dawała za wygraną.

Nie wiedział, czy powinien jej o tym mówić. Spotkali się, by rozmawiać, ale jakoś nie mógł ubrać tego w słowa. Nie chciał chyba, by pomyślała, że sobie nie radzi.

– Co zamawiasz? – gładko zmienił temat.

Arancini, uwielbiam je – odpowiedziała, a on dostrzegł błysk w jej oczach.

– Co to jest? – Przyzwyczajony do kiełbasek i fasoli, nie bardzo wiedział, o czym do niego mówiła.

– To są takie panierowane ryżowe kulki z nadzieniem. Sztandarowe danie kuchni sycylijskiej. Tutaj proponują nadzienie z gorgonzoli i borowików, na pewno będzie niesamowite.

– Brzmi dość dziwnie – stwierdził jedynie, wciąż zagubiony, nurkując ponownie w menu.

– Dam ci spróbować – powiedziała, uśmiechając się do niego, co dostrzegł, zerknąwszy krótko znad krawędzi kartki.

– Wszystko tu brzmi tak włosko.

– I smacznie – dopowiedziała. – Nie wiesz co wybrać?

– Wiem – burknął, choć tak naprawdę nie miał pojęcia. – Co ty masz z tymi Włochami, że się tak zachwycasz?

– Niedawno stamtąd wróciłam – odparła i na chwilę posmutniała, ale na szczęście szybko się z tego otrząsnęła.

– Co tam robiłaś? – zapytał wyraźnie zaciekawiony, bo jakoś nie pasowała mu do tego tętniącego życiem skrawka ziemi.

– Żyłam – odpowiedziała krótko i szczerze, a jego coś tknęło, bo przed chwilą w to właśnie wątpił. – I mam wrażenie, że po powrocie przestałam.

– Było tam coś, czego nie ma w Anglii?

– Niby wszystko to samo – odpowiedziała, sięgając po szklankę z wodę. – Praca, ludzie, domy, a czas tak samo ucieka. A jednak tam wszystkie chwile mocniej przeżywałam.

– Pewnie z jakimś czarodziejskim Włochem – stwierdził sarkastycznie, czując dziwną, zupełnie niewytłumaczalną zazdrość, do której nie miał prawa.

Hermiona się lekko zarumieniła. Patrzył na nią otwarcie i dopiero teraz dostrzegł, że wyglądała świetnie. Jej długie włosy, które już wcześniej zauważył, opadały jej na plecy. Aż miał ochotę sprawdzić, dokąd sięgały, jednak się powstrzymał. Lekko pomalowała usta, ale oczy podkreśliła kreskami. Wyglądała drapieżnie. Miała na sobie dopasowane jeansy, co zupełnym mimochodem, również wcześniej dostrzegł i beżowy golf, poprzetykany złotą nitką.

– W sumie mogłam zostać dłużej, ale coś mnie ciągnęło do Londynu.

– I żałujesz?

– Nie – odpowiedziała, lecz nie kontynuowała, gdyż podeszła do nich kelnerka. – Poproszę arancini, butelkę Bacaro Grillo oraz dwa desery zabaglione.

– A dla pana? – zapytała kobieta, zwracając się bezpośrednio do niego.

Draco spanikował, bo całkiem zapomniał o przerwanych poszukiwaniach dania.

– Macie...eee...coś z ziemniakami? – wydukał, nie będąc w stanie wymyślić nic mądrzejszego. A ziemniaki zawsze się sprawdzały.

– Mamy patate al forno, proszę pana – odpowiedziała kobieta grzecznie.

– To poproszę – odpowiedział, odkładając z ulgą menu.

– Obawiam się, że będziesz głodny – powiedziała Hermiona tonem znawcy, co go nieco zdenerwowało.

– Będę?

– Zamówiłeś tylko pieczone ziemniaki.

Szlag by to. Lubił ziemniaki, ale nawet ich nie poczuje, a znów będzie głodny.

– To niech będzie jakiś stek, tylko po włosku – rzucił wyraźnie zmęczony. – Na pewno coś takiego macie.

– Oczywiście, bistecca alla fiorentina.

Kelnerka odeszła, a oni przez kilka minut milczeli.

Hermiona miała dzięki temu czas, by móc się przyjrzeć swojemu towarzyszowi. Musiała przyznać, że Draco wyglądał wyjątkowo dobrze. Kilkudniowy zarost zakrył ostre rysy jego twarzy. Okulary dodawały mu uroku, którego nie potrafiła nazwać, ale zawsze podświadomie lubiła ludzi w okularach. Wzbudzali jej zaufanie. Siedziała swobodnie, opierając podbródek na dłoniach. Draco pozostawał milczący, jednak czasem podnosił na nią wzrok.

Cisza przestała być krępująca, co oboje wyraźnie czuli.

– Co my tutaj robimy, Draco? – zapytała, gdy przyniesiono im wino.

Draco jeszcze przez chwilę nie odpowiadał. Wziął kieliszek i wypił kilka łyków. Musiał przyznać, że wino bardzo mu smakowało, chociaż na co dzień wolał mocniejsze trunki.

– Sam nie wiem. A musisz szukać powodu?

– Po prostu. – Zamilkła na chwilę, by zebrać myśli i jakoś je sformułować. – Być może istnieje jakiś powód, o którym ja nie mam pojęcia. Taki, wiesz, twój powód.

Samotność mnie zżera, pomyślał Draco, lecz nie odważył się tego wyznać.

I chce mi się wygiąć usta, by się do Ciebie uśmiechnąć.

– Bolała cię głowa i przyszłaś do apteki, gdzie wpadliśmy na siebie przypadkiem. A potem jakoś samo się potoczyło.

– Czy chcesz, by toczyło się dalej?

Wziął kolejny łyk wina i ważył jej słowa. Jego odpowiedź mogła wiele zmienić.

– Niech się toczy – odpowiedział i spotkał się z jej płonącym spojrzeniem. – Jeśli ma się toczyć – dodał.

– Samo, to się nic nie robi. Trzeba się starać.

– Rzeczywiście – przyznał jej rację. – Chociaż tobie może być trudniej niż mnie.

– Dlaczego?

– Ja nie mam nic do stracenia – odpowiedział. – Ty możesz stracić wszystko. Tak powiedziałby każdy rozsądny czarodziej.

– Nie boję się – powiedziała i przesunęła dłoń na stole.

– Co robisz? – zapytał całkowicie zbity z tropu.

Nie odpowiedziała, tylko przesunęła dalej dłoń, aż zetknęła się z jego skórą.

Nie wiedział, co ma zrobić. Siedział jak sparaliżowany.

Hermiona jednak się nie wahała i nie robiła kroku wstecz.

– Co robisz? – powtórzył, gdy jej palce wsunęły się na jego dłoń, której on wciąż nie zabierał.

– No, cóż. Chyba właśnie robię kolejny krok.

Draco drugą ręką uniósł kieliszek i znowu napił się wina.

Kwiatowe, świeże nuty alkoholu przyjemnie mąciły mu w głowie.

Hermiona mąciła mu w sercu, co było równie rozkoszne.

Odwrócił dłoń, by zamknąć w uścisku jej rękę.

Podniósł wzrok. Widział, że cały czas na niego patrzyła.

I patrzyła tak, że nie chciał, by kiedykolwiek przestała.

Ti Amo 🍓💚|| Dramione. (Zakończone)Where stories live. Discover now