10.

580 43 92
                                    




Draco Malfoy nie mógł pozbyć się rozchodzącego po ciele wrażenia przyjemnego ciepła. Dobrze mu z tym było i miał nadzieję, że długo to uczucie z nim zostanie. Gdyby ktoś, kiedyś, powiedział mu, że tak dobre samopoczucie będzie związane z samą obecnością drugiego człowieka w pobliżu, nie uwierzyłby.

Chyba jeszcze nigdy nie czuł się w czyimś towarzystwie tak przyjemnie. I swobodnie, co dziwiło go jeszcze bardziej. Przecież znał Hermionę bliżej zaledwie od kilku tygodni, a tak szybko osiągnął z nią poziom znajomości, do jakiego nigdy jeszcze z żadną kobietą nie dotarł. Najbliżej ideału była jedynie Astoria, ale od początku nie widział dla nich wspólnej przyszłości. Coś sprawiało, że ciągle czuł do niej dystans i wcale nie miał ochoty się go pozbywać.

Potem poznał jeszcze kilka dziewczyn, ale związkiem nie nazwałby relacji z żadną z nich. Wszystko kończyło się między nimi szybciej, niż się zaczynało. Jemu wcale nie zależało na tym, aby walczyć o te kobiety, a one wcale sobie tego nie życzyły. To były proste układy bez zobowiązań.

Teraz było zdecydowanie inaczej. Teraz w jego podświadomość wkradło się zaangażowanie. Chciał się zobowiązać do wszystkiego, gdyby tylko Hermiona mu na to pozwoliła. Zależało mu na tym, aby dobrze wypaść w oczach tej właśnie kobiety. I to dosłownie pod każdym względem.

Przesadą byłoby stwierdzenie, że tu, właśnie w tym momencie, gdy przekomarzała się z nim zadziornie, przechadzając się w mieszkaniu w jego koszuli, myślał o tym, jak wyglądałaby ich przyszłość. Ta daleka, której bał się jeszcze we własnej głowie wizualizować. Lepiej było jeszcze powstrzymać się przed uwolnieniem marzeń głęboko skrytych w sercu. Gdyby wszystko pękło, niczym bańka mydlana, będzie mniej bolało.

Był pewien, że Hermiona nie zachowywała się przy nim w sposób wyjątkowy. To znaczy, widział, że nie wkłada szczególnej siły w to, aby mu się przypodobać. Była po prostu sobą. Doceniał to, że ona najwyraźniej, tak bardzo zwyczajnie, dobrze czuje się w jego towarzystwie, a przynajmniej taką właśnie miał nadzieję. Często się śmiała, gdy żartował, nawet gdy robił to nieudolnie. Nie widział w jej oczach kpiny, którą tak często dostrzegał u ludzi, a jedynie sympatię. Tak, jakby Hermiona po prostu go lubiła, a czas z nim spędzony był dla niej wyjątkowy. Być może był na tym punkcie przewrażliwiony, jednak doskonale wiedział, i tego nikt nie musiał mu tłumaczyć, że nie był wcale tak zabawny, tak popularny i wyjątkowy, jakim chciał go zawsze widzieć jego ojciec. Dlatego nadrabiał miną i złośliwością, rzucając na prawo i lewo, bez względu na to, czy ktoś chciał tego słuchać, jak ważna w świecie czarodziejów jest jego rodzina.

Powracał do tych czasów, krzywiąc się w duchu do własnych wspomnień. Jednak czasu cofnąć nie mógł. W ciągu kilku ostatnich lat odsunął się w cień, tak było mu zdecydowanie łatwiej. Ale w cieniu i ukryciu nie można żyć zawsze, tym bardziej, jeśli czuje się tam, jak w klatce. Teraz właśnie poczuł motywację do zmian. Ostatecznie, po wojnie nie został skazany i nic nie stało na przeszkodzie, aby zaczął żyć pełnią życia.

Aby mógł to sobie życie nareszcie ułożyć. Z Hermioną, gdyby również tego chciała.

Zakręciło mu się w głowie od napływu emocji, które dotąd przechowywał głęboko w sobie.

– Słuchałeś, co do ciebie mówiłam?

– Nie – przyznał ze skruchą, odrywając się od razu od swoich rozmyślań. – Ale na wszystko się zgadzam. A co mówiłaś? – zapytał, wcale nie odwracając wzroku, gdy zsunęła z ramion jego koszulę i zaczęła ubierać się w swoje, pozbierane po nocy ubrania.

– Widzę, że znowu się nie skupiasz – upomniała go z łobuzerskim uśmiechem.

– Dziwisz się?

Ti Amo 🍓💚|| Dramione. (Zakończone)Where stories live. Discover now