Rozdział 26

346 25 28
                                    

Ominis czytał wiersze.

Od trzydziestu minut półleżeli na jego łóżku. Aurora wtuliła się w niego, chowając twarz mokrą od łez w jego koszulę, a on przyciągnął ją do siebie ramieniem i czytał spokojnym, łagodnym tonem.

Ślizgonka uniosła głowę, gdy dotarł do połowy trzymanego tomiku z poezją. Przerwał i odwrócił twarz w jej kierunku.

- Czujesz się już lepiej? - spytał cicho, delikatnie mrużąc oczy.

- Tak - odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem. - Dziękuję.

Zacisnęła palce na koszuli chłopaka.

- Wiesz, ja... zdawałam sobie sprawę, że mogę być tutaj świadkiem czegoś takiego, ale... nie byłam na to jednak przygotowana - przyznała, przygryzając wargę.

Ominis złożył pocałunek na jej czole.

- Na to nie można być przygotowanym - odparł. - Przykro mi, że musiałaś to oglądać. Tego właśnie się bałem, że...

- Tylko nie zaczynaj siebie obwiniać - przerwała mu szybko. - Pamiętaj, że to była całkowicie moja decyzja, by tu z tobą przyjechać. I że to ja nie pozwoliłam ci kłócić się z ojcem.

Ominis zacisnął usta w wąską kreskę, ale postanowił posłuchać. Zamknął trzymaną książkę i położył ją obok na łóżku.

- Nie będziemy przy tym kolejnym razem - obiecał. - Dopilnuję tego.

- Jeśli alternatywą ma być torturowanie ciebie, to wolę patrzeć jak znęcają się nad tymi ludźmi - przyznała stanowczo Aurora. - Jakkolwiek brutalnie to brzmi.

Ślizgon pokręcił głową.

- Nie pozwolę, być musiała kolejny raz to oglądać.

- A ja nie pozwolę, by kolejny raz rzucono na ciebie Crucio.

Wpatrywali się w siebie uparcie - Aurora oczami jakby rozświetlonymi starożytną magią, która nadal szalała w jej żyłach, a Ominis niewidzącym, zimnym wzrokiem.

Cisza przeciągała się, gdy oboje rozmyślali nad swoimi słowami i sposobami, by jakoś uniknąć powtórki tego wieczoru. Znajdowali się jednak na przegranej pozycji. Jeśli postawią się ojcu Ominisa, sami oberwą zaklęciem niewybaczalnym. Jeśli uciekną, pan Gaunt dopilnuje, by dyrektor wyrzucił chłopaka z Hogwartu.

Nagi podpełzła do Ominisa i syknęła krótko. Ślizgon zwrócił ku niej twarz, która nagle złagodniała. Odezwał się w języku węży, po czym gadzina wróciła na swoją część łóżka.

- Mam dla ciebie prezent - odezwał się już do Aurory. Wypuścił ją z objęć, wstał i podszedł do komody.

Dziewczyna usiadła lekko speszona.

- Och... Mój podarunek dla ciebie pozostał w Hogwarcie... - zaplotła kosmyk włosów na palec.

Ominis uśmiechnął się delikatnie, gdy już się do niej odwrócił i podszedł z niewielkim pudełeczkiem.

- Kolejny powód, by wrócić do szkoły.

Wyciągnął prezent w jej stronę. Przyjęła go i otworzyła, a wtedy jej oczom ukazał się przepiękny, zielony wisiorek na srebrnym łańcuszku. Szmaragd zdawał się kumulować w sobie światło.

- Jest śliczny - szepnęła. - Nie musiałeś...

- Mam go od dawna - wszedł jej w słowo. - Wiesz już dobrze, że moja ciotka była kochaną kobietą. Pewnego dnia wybrała się ze mną na zakupy, w trakcie których wybrała ten naszyjnik. Wiedziała, że nie chcę dziedziczyć żadnych klejnotów rodowych, więc...

Wężousty | Ominis GauntWhere stories live. Discover now