Rozdział 29

318 23 21
                                    

Równie dobrze mógł być w tej chwili dzień, jak i noc. Brak okien doprowadzał już Aurorę do szału. Nie potrafiła określić, jak długo siedziała przykuta do ściany. Parę minut? Godzin? A może jest już następny dzień?

Ręce co chwilę drętwiały jej od niewygodnej pozycji. Mokra sukienka całkowicie przykleiła się do ciała. 

Próbowała nasłuchiwać, by dowiedzieć się chociaż, czy pomieszczenie znajduje się w posiadłości, czy może poza nią, jednak jedynym słyszalnym dźwiękiem była kapiąca z sufitu woda.

W pewnym momencie rozległy się kroki, ale brzmiały, jakby ktoś szedł boso. W kręgu światła pojawił się domowy skrzat z kluczem w dłoni. Mugole wtulili się w ścianę.

- Hej! Zuzik, prawda? - zawołała Aurora.

Skrzat zatrzymał się i obrócił w jej stronę.

- Zapamiętałaś imię Zuzika? - spytał szczerze zaskoczony.

Aurora dostrzegła w tym szansę.

- Tak, oczywiście, że pamiętam. Czy to klucze od kajdan?

Skrzat zerknął na dłoń.

- Tak. Zuzik ma przyprowadzić jednego mugola - oznajmił, na co ludzie pod ścianą widocznie zadrżeli. Ktoś zaczął szlochać.

Aurora wysunęła się najdalej, jak pozwalały jej łańcuchy.

- Jak ci się żyje u Gauntów?

- Zuzik nie może narzekać. - Skrzat pokręcił głową. - Jego pan daje Zuzikowi jedzenie i dach nad głową.

- Rozumiem, ale... Może jakbyś zechciał mnie uwolnić, to chciałbyś potem udać się ze mną? Do Hogwartu. Tamtejsze skrzaty mają o wiele przyjemniej. Na pewno znajdzie się dla ciebie miejsce.

Zuzik ponownie pokręcił głową.

- Zuzikowi nie wolno. Zuzik służy szanownemu rodowi Gauntów.

Odwrócił się do przerażonych mugoli i otworzył kajdany Sabiny. Ta rzuciła się na skrzata z krzykiem, ale on tylko pstryknął palcami i czar posłał kobietę na ziemię.

Skrzaty nie władały potężną mocą, ale nadal miały z nią przewagę nad ludźmi. Kobieta na próżno stawiała opór.

- Proszę cię, Zuziku! Chociaż... Zostaw mi klucz. Nikt się nie dowie, że specjalnie mi go dałeś. - Aurora nie zamierzała się poddać.

Ale i ona starała się na próżno. Zuzik trzeci raz pokręcił głową, a potem wyszedł z pomieszczenia, ciągnąc za sobą Sabinę.

Ślizgonka wróciła pod ścianę. Starożytna magia w końcu zasyczała ze złości.

***

Była zmęczona, ale nie mogła zapaść w twardy sen. Budziła się co rusz, potem zasypiała ponownie i tak w kółko.

Rozbudziła się, kiedy do pomieszczenia wróciła Sabina. Jej twarz wykrzywiona bólem mówiła sama za siebie. Gdyby nie to, że kobieta wyglądała jak duch, Aurora wypytałaby ją o sytuację w posiadłości. Czy Ominis wpadł na jakiś trop?

I gdzie mogła się w ogóle znajdować? Amos twierdził, że Ominis nie zna tego miejsca, a przecież widziała, jak dobrze ślizgon zna posiadłość. No i trzymano tu mugoli, więc nie mogli być daleko od domu.

Mijały kolejne minuty, może godziny i absolutnie nic się nie działo. Aurora liczyła krople spadające niedaleko niej. Podobno czarodzieje rzadko chorowali, a jednak ona już czuła się chora od wszechobecnego chłodu i wilgoci.

Wężousty | Ominis GauntWhere stories live. Discover now