Rozdział trzydziesty pierwszy

802 37 4
                                    

Zostawcie gwiazdeczkę!!

Ivy

Nie mogę zasnąć, kręcę się z boku na bok szukając dobrej pozycji, której jak na złość nie mogę znaleźć. Bardzo mnie korci aby wyjąć z bluzy paczkę papierów i zapalić. Mimo, że moja dobra strona mi podpowiada żebym tego nie robiła i tak robię swoje.

Wstaję z łóżka i kieruje się w stronę krzesła na którym jest bluza. Wyjmuje papierosy i otwieram okno. Z mojego da się przejść na dach co robię. Niestety powoduje to również, że jestem bliżej okna Cornela, jednak on ma zasłoniętą roletę więc raczej śpi.

Przypominam sobie że nie mam zapalniczki. Teraz będzie akcja: nie obudź rodziców i brata.
Wracam do pokoju i na palcach wychodzę na korytarz. Na schodach czuje się już pewniej więc przyspieszam kroku aż znajduje się na dole gdzie panuje zupełna ciemność.

Zapalam światło w kuchni. Nikt nawet z korytarza nie zobaczy tego światła, więc nie muszę się bać.

Przeszukuje każdą szufladę po kolei byleby znaleźć chociażby zapałki.

Po dłuższym czasie znajduje to czego szukałam więc gaszę światło i po cichu wracam do siebie. Znowu wchodzę na dach, nie oglądam się nigdzie patrzę przed siebie w okno Cornela, gdzie nadal jest zasłoniętą roleta. Wyciągam papierosa i go odpalam.

Kiedy mam już się zaciągnąć, słyszę głos.

– Fajnie się pali skradzione papierosy? – od razu rozpoznaje jego głos, który wręcz ocieka kpiną.

– Wspaniale – odpowiedziałam mu. Dalej się na niego nie spojrzałam. – Nie wiedziałam, że palisz.

– Ja również tego o tobie nie wiedziałem – zaśmiał się. – Czasami jak potrzebuje się odstresować to wychodzę i palę.

– Czyli nie jesteś taki grzeczny jednak? – śmieje się.

– Sam powód, że dostajesz listy odkąd tu zamieszkałem, nie robi ze mnie grzecznego – odpowiada.

– Otworzyłeś już? – nawiązuje do ostatniego listu.

– Otwieraliśmy go razem, Ivy. – mówi po chwili.

– Faktycznie, zapomniałam. Ale ja dostałam jeszcze inny.

Wchodzę na chwilę do swojego pokoju żeby zabrać list i wracam do Cornela.

Meharry Medical Center*
Ona czeka i czeka, może wam coś wyjawi.

L.L

– Co to za adres? – pyta Cornel.

– Szpital, omawialiśmy już to. Masz problemy z pamięcią? – odpowiadam, sama nie wiem gdzie on dokładnie jest, sam adres jest do rozszyfrowania. – Ale nie wydaje mi się, że jest on w Tennessee. Pytałeś już o niego wcześniej.

– Na internecie na pewno jest – mówi. – Myślisz, że tam leży Emily? Adres jest ten sam, tylko treść się zmieniła.

– Dlaczego wywieźli ją tak daleko – zapytałam. – Przecież karetka miała podpis Nashville. Ale przy okazji ten tekst brzmi jak groźba, że mamy ją szybko odwiedzić.

– Wiem, dlatego to dziwne – Cornel wygląda jakby się nad czymś zastanawiał. Zauważyłam, że gdy jest skupiony to dziwnie marszczy brwi, a jego usta przybierają dziwny kształt. - Skąd wiesz, że to szpital?

Cursed WindowWhere stories live. Discover now