Rozdział 35

8.9K 265 2
                                    

Olivia

Zostały jakieś trzy godziny do przyjęcia, więc zaczęłam przygotowania. Zrobiłam mocniejszy makijaż niż zwykle. Spięłam włosy w wysokiego koka, z którego wyciągnęłam kilka pasem. Swobodnie opadały wzdłuż twarzy. Założyłam na siebie sukienkę, którą dostałam od Connora. Pasowała na mnie jak ulał, podkreślając moje kobiece atuty. Do uzupełnienia stylizacji użyłam wiszących kolczyków, naszyjnika z taki samymi diamencikami oraz szpilek na dziesięciocentymetrowym obcasie w niebieskim kolorze. Gdy wyszłam z garderoby, napotkałam spojrzenie Connora. Był jak zaczarowany. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz zamknął je z powrotem. Podszedł do mnie i zamknął mnie w żelaznym uścisku.

- Wyglądasz olśniewająco. - Złożył lekkie muśnięcie na moich ustach. - To co idziemy?

- Tak.

- Tylko musisz mi w czymś pomóc.

- Dobra. Dawaj te spinki.

Wystawił ręce w moim kierunku.

- Kto by pomyślał, że jest jakaś rzecz, której nie potrafi zrobić pan White - zażartowałam.

- Jest więcej takich rzeczy - popatatrzył mi głęboko w oczy. - Na przykład nie potrafię oprzeć ci się. - Załapał mnie za nadgarstki i pociągnął ku sobie. - Nie potrafię jeszcze odkleić się od ciebie.

- Kochanie, bo zaraz spóźnimy się i twoja mama będzie zła.

- Najwyżej uraczę ją jakąś historią z naszej sypialni.

Zabrałam ze sobą torebkę i zjechaliśmy na parking.

Podczas podróży do hotelu z radia wybrzmiewały dźwięki piosenki Dove Cameron - Boyfriend. W drodze zamieniliśmy kilka zdań, ale głównie panowała cisza. Samochód zatrzymał się pod wysokim oszklonym budynkiem. Hotel powstał zgodnie z najnowszymi trendami w architekturze miejskiej. Budynek otaczał pas zieleni z niewielkimi drzewami i krzewami. Oddaliśmy samochód mężczyźnie w uniformie. Weszliśmy do środka, trzymając się za dłonie. W holu obsługa odebrała od nas płaszcze i pokierowali nas do głównej sali. Wszystko było w stylu glamour. Kolory, które tam przeważały to biały, kremowy, a dominującym surowcem był jasny marmur. Sala była wypełniona gośćmi. Kobiety były ubrane w suknie wieczorowe, a faceci w eleganckie garnitury. Całość przypominała bardziej rozdanie Oskarów, niż otwarcie hotelu. Przemierzaliśmy przez salę, aż moje oczy napotkały Cassie. Siedziała obok matki Connora. Była ubrana w różową obcisłą sukienkę do ziemi z dekoltem. Z naprawdę dużym dekoltem. Podejrzewałam, że matka Connora może ją tu zaprosić. Jezus, czy ta dziewczyna nie odpuszcza. Musi w końcu zrozumieć, że Connor wybrał mnie. Stanęliśmy przed stołem zajęliśmy swoje miejsca. Moje przypadło obok wysokiego mężczyzny. Brunet z siwymi kosmykami był podobny do Connora. Wyglądał niemalże jak jego starsza kopią. To musi być jego ojciec. Connor złączył nasze dłonie pod stołem. Przejechał kciukiem po grzbiecie dłoni.

- Witaj synu - przywitał się z Connorem - A ty to pewnie Olivia - Zwrócił się do mnie.

- Tak, to ja. Olivia Evans.

- Wybacz nie przedstawiłem się. John White, ojciec Connora - uścisnęliśmy swoje dłonie.

- Miło mi pana poznać.

- Mnie również. Miło jest również wiedzieć, że mój syn ma dobry gust - uśmiechnął się delikatnie.

- Ma też gust, jeśli chodzi o dobór stylizacji. Ta suknia to jego wybór.

- Dobry wybór -zwrócił się do syna.

***

Connor wraz z ojcem udali się porozmawiać z jakimiś znajomymi, a ja zostałam przy stole z Cindy. Cassie też gdzieś zniknęła. Popijałam z kieliszka szampana, którego przyniósł mi Connor. Obserwowałam ludzi na parkiecie i wtedy usłyszałam głos matki Connora.

- Nie jesteś odpowiednią kobietą dla mojego syna. - Nie mogła przepuścić najmniejszej okazji, by okazać mi niechęć.

- Dlaczego tak pani sądzi?- Zapytałam

- Co ty sobą reprezentujesz? Popatrz na siebie. Nie pasujesz do tego otoczenia. Jesteś prostą dziewczyną. Popatrz na Cassie. Jest z dobrej rodziny, do tego jest ładna, kulturalna.

- Proszę mnie nie porównywać z Cassie. Uważa pani ją za lepszą, tylko dlatego, że jest z bogatej rodzinny. Nie może pani wybierać dla swojego syna kandydatki na żonę i wpychać mu ją w ramiona. Związek dwojga ludzi tworzy miłość, którą siebie darzą. Będąc z Cassie byłby nieszczęśliwy i przez to znienawidziłby panią.

- Zależy ci tylko na jego pieniądzach!

- Posłuchaj ty stara nędzna małpo. Nie podnoś na mnie głosu. Nie zależy mi, ile ma na koncie. Kocham go i nawet jak by został z niczym, nie zostawiłam by go - dałam upust swoim emocjom. Chciałam raz na zawsze rozmówić się z matką Connora. Nie musi być moją fanką, ale niech wie, że nie dam upokarzać. -Odpuść sobie z tą Cassie i tak wiesz, że Connor nie zmieni swojego zdania. Pogódź się, z tym, że wybrał mnie.

- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać!?

Nie odpowiedziałam, tylko wstałam z krzesła. Skierowałam się do wyjścia na taras. Kiedy wyszłam, moje ciało owiał zimny wiatr. Pierwsza łza popłynęła po moim policzku szybko ją starłam. Czemu do cholery wszyscy myślą, że jestem z nim dla pieniędzy? Od początku studiów pracuję na swoje utrzymanie. Może powinnam zostać u rodziców i wydawać ich kasę? Tylko ją chciałam usamodzielnić się. Poza tym nigdy nie zależało mi tak bardzo na żadnej osobie, jak na Connorze. Był zabawny, przystojny, szarmancki. W podobny sposób patrzymy na świat. Mój poprzedni chłopak zdradził mnie z dziewczyną z klubu na mojej imprezie urodzinowej. Od tamtej pory zamknęłam serce. Dopiero Connora wpuściłam do niego. Słodkie jest to, jak jest zazdrosny. Nie jest to obsesja, on pragnie mnie jedynie chronić przed takimi dupkami, jak mój były. Nie może patrzeć, kiedy obok mnie jest jakiś mężczyzna.

Nagle moje rozmyślania przerwały dźwięki zbliżających się kroków. Odwróciłam się, żeby zobaczyć kto to był. To Connor.

- Tu jesteś. Szukałem cię. - Spojrzał mi w oczy i dodał - Coś się stało?

- Nie nic - odpowiedziałam krótko.

- Przecież widzę, że płakałaś. Mnie nie oszukasz.

- Rozmawiałam z twoją matką...

- Co powiedziała? - Nie pozwolił mi dokończyć.

- To co zawsze. Że jestem tandetną dziewczyną. Jestem z tobą dla pieniędzy i że Cassie jest lepsza.

- Zaraz z nią porozmawiam - widziałam, że złość aż w nim wrze.

- Nie - chwyciłam jego dłoń - Nie zostawiaj mnie teraz.

- Jesteś cała zimna.- Zdjął swoją marynarkę i położył mi ją na ramionach.

Przytuliłam się do jego torsu. I wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Słyszałam muzykę dochodzącą z sali i wpadłam na pomysł:

- Zatańczymy?

- Tutaj? - zapytał zdziwiony.

- Tak - odparłam.

- Okay -przytaknął.

Objął mnie w talii i zaczęliśmy się delikatnie kołysać do rytmu piosenki. Nagle na swoich policzkach poczułam coś mokrego był to deszcz. Romantyczny taniec w deszczu. To wynagrodziło mi przykrości, jakich zaznałam od jego matki. Connor schylił się i wpił się w moje usta. To zupełnie wyleczyło mnie z wątpliwości. Chcę z nim być mimo przeciwności losu.

Więcej Niż Szef | 16+| Korekta [Zakończona]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ