Rozdział 7 - Sally

746 41 19
                                    

Sally

Rozłączyłam się zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Nie wiem dlaczego, ale nie żałuję. Chcę, aby o tym wiedział, bo taka jest prawda.

Spoglądam jeszcze na chwilę na telefon i odpisuję mojej przyjaciółce, Melanie, na milion wiadomości, które wysyłała podczas i po spotkaniu.

Ja: było świetnie!!

jutro koniecznie musimy się spotkać i wszystko ci opowiem, bo dziś już padam

dobranoc

Zanim zdążyłam odłożyć telefon przyszła odpowiedź:

Cieszę się, że się cieszysz! Dobranoc Sal

Mimowolnie się uśmiechnęłam, naprawdę jestem wdzięczna za to, że ją mam. Odpisałam jej ponownie „dobranoc" i zamknęłam oczy. Sen przyszedł szybciej niż się spodziewałam.

                                       *  *  *

Wstałam rano i w pierwszej chwili pomyślałam o moim wczorajszym spotkaniu z Alexandrem, wydawało mi się, że to był sen. Jednak gdy otworzyłam oczy i biorąc telefon do dłoni zobaczyłam od niego sms'a z wczorajszego dnia, uświadomiłam sobie, że to naprawdę się stało.

Dawno nie czułam się tak... szczęśliwa? Tak, to chyba dobre słowo, jestem po prostu szczęśliwa. Mimo iż wydawało mi się, że byłam taka cały czas, to jednak dzisiaj czuję to naprawdę.

Wstaję z łóżka, idę się przebrać i coś zjeść. Gdy jestem gotowa, ubieram buty i wychodzę.

                                       *  *  *

Ciężkie, metalowe drzwi za mną się zatrzaskują, a ja właśnie na dziś skończyłam pracę. Wyciągam z kieszeni telefon i spoglądam na powiadomienia, które przyszły, gdy byłam zajęta.

Zmierzam w kierunku mieszkania zawzięcie pisząc z Melanie i umawiając się z nią na spotkanie. Spuszczam wzrok z telefonu jedynie przechodząc przez pasy i ruszam dalej pochłonięta rozmową.

Gdy szukam w galerii mema, którego muszę wysłać przyjaciółce, słyszę gdzieś w oddali swoje imię, ale nie jestem pewna czy mi się nie przesłyszało. Rozglądam się wokoło i wzdrygam się na widok biegnącego w moim kierunku mężczyzny.

Przyglądam się mu bliżej i zaskoczona rozpoznaję w nim Alexandra. Biegnie resztkami sił do mnie i szybko bierze oddechy, gdy znajduje się już przy mnie.

- H..hej, czekałem na ciebie pod drzwiami, ale nie zauważyłem kiedy wyszłaś. - Spogląda na mnie niepewnie i szybko oddycha.

Dopiero teraz spostrzegam, że w prawej ręce trzyma bukiet kwiatów. Gdy zauważa na czym wylądował mój wzrok, wyciąga rękę w moją stronę.

- T...to dla...ciebie - mówi, łapiąc oddech co każde wypowiadane słowo, następnie bierze głębszy wdech i kontynuuje - Takie, jakie lubisz. Znaczy, lubiłaś. Mam nadzieję, że dalej masz dobry gust - Uśmiecha się i podchodzi bliżej mnie.

Nie docierało to do mnie aż do teraz, w jego ręce znajdują się białe róże, te które dawał mi w każdy wtorek odkąd zaczęliśmy być razem. Mówił, że będzie świętować każdą naszą „tygodnice" i nigdy nie zapominał. Ja w zamian piekłam mu ciasteczka, albo ciasta, czasem dostał też własnoręcznie robioną kartkę lub jakąś inną rzecz.

Odebrałam od niego kwiaty i zauważyłam, że jest ich osiemnaście. Pobudzona ciekawością, zapytałam czy ma to jakieś znaczenie.

- Tyle razy uśmiechnęłaś się na naszym pierwszym spotkaniu. - Stwierdził z obojętnością, ale widziałam dumę i radość z tego pomysłu w jego oczach.

Jeśli jeszcze kiedyśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz