Umowa

608 27 16
                                    


Może był wojskowym, bo wszyscy stanęli na baczność. Wtedy czmychnęłam na bok z dala od lodowatej wody. Chwyciłam z podłogi roztarganą bluzkę, mimo dziur narzuciłam ją na siebie. Przysunęłam się od razu do ściany. Nie mogłam opanować drżenia, ale starałam się brać małe oddechy.

Facet rozejrzał się po pomieszczeniu, chyba dodał dwa do dwóch.

– Cosa sta succedendo*? Bardzo się rzuca? Na schodach są tak napaleni na nową zdobycz, że o mało im jaja nie eksplodują.

– Vittorio, nie musisz się tym zajmować, damy radę. Greta nie lubi sprzeciwów, a ta jest wyjątkowo upierdliwa – stwierdził jakiś pajac, który nagle się kurczył w obecności tego faceta.

– Zimna woda? – spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi bo zaraz jego wzrok przesunął się dalej, na mnie. Po jego wyglądzie można było wnioskować, że nie jest stąd. Hiszpan? Nie. Chyba Włoch. Ciemne włosy, oczy... Ten inny akcent.

– Podburzała resztę. – Greta próbowała się bronić, wsparła ręce na biodrach, ale dalej twardo ściskała ten kij w dłoni.

– Mówiłem, że macie to załatwiać szybko i po cichu, mamy wystarczające opóźnienie z transportem, na cholerę je tutaj myjecie? Po co wam one? Dlaczego dokładacie problemów?

– Ale...

– Vaffanculo*! – krzyknął tak, że całe towarzystwo miało chyba ochotę zapaść się pod ziemię. Ja nadal stałam.

Podszedł pewnym krokiem, ubrany był w spodnie khaki, wystawały spod płaszcza w tym samym kolorze. Słychać było uderzenia ciężkich butów. Musiałam zadrzeć głowę by na niego spojrzeć. Zerknął na perlące się krople wody na moim dekolcie. Nie dało się tego nie zauważyć. Przeszywał mnie wzrokiem, badał wszystko, starannie. Kawałek po kawałku, oceniał albo coś rozważał.

Z bliska zwróciłam uwagę na jego dość ciemną karnację. Chociaż w moim stanie mogłam sobie to wszystko przywidzieć. Ledwo trzymałam się na nogach, ale nie było innego wyjścia. Musiałam jakoś uciec.

Dotknął dłonią mojego policzka, zjechał na szyję. Strąciłam tę rękę. Przekrzywił głowę.

– Odważna. – Już bez wcześniejszej delikatności uniósł mnie i przerzucił sobie przez bark. Pisnęłam. Jeszcze bardziej zakręciło mi się w głowie.

– Puszczaj! Wiem co robicie! – To musiało być coś w rodzaju burdelu, ale przecież rodziny będą nas szukać. Przemaszerował ze mną przez całą długość pomieszczenia. Wszyscy zdążyli już wyjść. Czułam jego ciepłą rękę na moim zmarzniętym udzie.

W końcu rzucił mnie na drewniany stół. Szeroki mebel stał pod oknem, był wysłużony, ale solidny. Bluzka w takim stanie nie zakrywała zbyt wiele. Nie chciałam zrywać kontaktu wzrokowego i sprawdzać ile ciała mi wyszło na wierzch.

Vittorio rozpiął płaszcz. Zakaszlałam, słychać było rzężący oddech. Zbyt dużo przez ostatnie minuty nałykałam się zimnego powietrza.

– Po co to wszystko? Ta walka? – spytał, ale znów zachowywał się tak jakby nie oczekiwał odpowiedzi. Spoglądał mi w oczy, widział jak szybko oddycham. Podejrzewałam, że gdyby przyłożył rękę do piersi poczułby łomot serca. Dosłownie waliło.

Włoch zaczął rozpinać pasek, na ten dźwięk rzuciłam się do ucieczki. Chwycił mnie jedną ręką, jakbym nic nie ważyła i wcale nie wykrzesała z siebie wszystkich sił do walki. Odwrócił i pchnął mnie na brzuch, przygwoździł do blatu. Wszystko wydarzyło się tak szybko, a ja czułam, że poruszam się w ślimaczym tempie. Znów zaczęłam tłumić falę kaszlu. Próbowałam chrząkać.

– Tylko to potraficie! Gwałcić. Brzydzę się wami – rzuciłam i splunęłam na tyle na ile dałam radę w obecnej pozycji. – Mordercy! Psa też zabiłeś zwyrodnialcu?! Widziałam kątem oka jak uniósł tylko jedną brew. Dotknął ręka moich pleców w miejscu bez materiału. Wzdrygnęłam się i sapnęłam. Zjechał niżej, wcale się nie spieszył. Odsunął majtki na bok, wtedy znów się zaczęłam wierzgać. Chciałam zacisnąć nogi, ale na marne. Ustawił między nie swoje ciężkie buty.

Byłam słaba, nie miałam siły, kasłałam czując jak się duszę. Nie mogłam się uspokoić, by nabrać porządnie powietrza. Kaszel za kaszlem.

– Jesteś chora. Masz leki?

– Interesujecie się zdrowiem dziwek? – Poczułam jak opuszkami gładzi mój pośladek.

– Ty życiem psa się zainteresowałaś.

– Pierdol się! – Przestałam się nawet szarpać, nie byłam w stanie nawet jęknąć, gdy jego płace znalazły się przy wejściu do mojej cipki. Zrobi to... Za sekundę wepchnie je do środka, co za obleśny typ. Kim oni wszyscy byli? Uderzyłam czołem o chłodną powierzchnię. Walcz! No walcz! Wymyśl coś!

– Wole ciebie – mruknął do mojego ucha i znów usłyszałam klamrę od tego pieprzonego paska.

Nadal próbowałam coś wymyślić, mimo przegranej pozycji, najpierw jednak poczułam jego palce, wbiły się we mnie i zaczęły rozciągać od środka, zerwałam się i próbowałam uciec. Byłam pewna, że nie mogę wykrzesać z siebie więcej, a jednak znów spróbowałam. Zadawał mi ból. Jezu to było okropne uczucie. Do tego wstyd palił mnie od środka.

– A co to? – zapytał chwytając moje włosy. Szarpnął unosząc głowę w górę. – Powinienem patrzeć na twoją twarz, więcej się dowiem.

Okręcił mnie gwałtownie, cały czas trzymając. Udami przyszpilał do blatu. Widziałam jak przygląda się resztce moich ubrań, chwycił je i zerwał do końca. Automatycznie nakrywałam ręką piersi. Nie mogłam ich całych osłonić. Od nacisku tylko się rozlewały. Boże, jak to musiało wyglądać. Dotknął ich, facet był wielki i szybki, na nic było moje siłowanie się z nim. Zjechał w dół i znów wsunął we mnie palec. Zareagowałam jak wcześniej, gdy naparł i gdy zatrzymała go lekka bariera. Odskoczyłam, chociaż nie miałam gdzie uciec.

– Ile masz lat? – zapytał niespodziewanie, zamierając w bezruchu.



Vaffanculo – Wypierdalać!

Cosa sta succedendo* - Co się dzieje?

Jej pierwszu cudWhere stories live. Discover now