Umowa c.d

577 31 9
                                    


– Nic ci do tego. Wypuście nas, pochodzimy z cywilizowanego miasta, ktoś nas znajdzie. To jest chore, nie ujdzie wam to płazem. Rozumiesz?! Jesteście bydlakami...

– Kompletnie nie słuchasz, to irytuje.

Zaczęłam kaszleć, ale zaraz to stłumiłam. Wysunął ze mnie te cholerne palce. Patrzyłam w ciemne oczy i nie mogłam uwierzyć, że właśnie walczę o przetrwanie.

– Jesteś dziewicą? – zapytał takim lodowatym tonem. – Lepiej odpowiedz.

– Pieprz się!

Jego dłoń wyładowała na moim biuście, niespodziewanie go uderzył, aż krzyknęłam.

– Rzadko bije kobiety, ale następnym razem dostaniesz w twarz i nie skończy się to na jednym ciosie.

Rozkasłałam się na dobre, nie mogłam złapać oddechu. Może on pomyśli, że oszukuję, gram na zwłokę, ale nie mogłam wyrównać oddechu przez paręnaście sekund. Vittorio cierpliwie czekał, a ja nie mogłam rozszyfrować nic z jego twarzy. Gdy skończyłam, usłyszałam odgłos kroków na schodach.

– Vittorio. Jak tam? Możemy się już zabawić? Greta mówiła, że ta nie nadaj się na dalszą podróż – rzucił pierwszy żołnierz, który wszedł na piętro. Za nim było jeszcze trzech.

Od razu pokręciłam głową. Nie miałam jak się osłonić, więc bezmyślnie przysunęłam się do Vittorio. Miał rozpięty płaszcz, wsunęłam się odrobinę pod niego chowając tam ramiona, piersi. Chyba go tym zaskoczyłam bo wpatrywał się we mnie i nie odpowiedział na pytanie które padło.

– Nie – szepnęłam spoglądając na niego. Co mogłam zrobić? Nagle poczułam jego dłoń na plecach, aż wciągnęłam powietrze i wyprostowałam się znacznie. Ciepło jakie od niego biło spowodowało, że zaczęłam mocniej drgać. Jeśli rzuci mnie tym facetom na pożarcie, to koniec. Nie ucieknę, nie zawalczę o siebie. Nic ze mnie nie zostanie. Byłam słaba, nawet w pełni zdrowa nie dałabym rady z tyloma. Jezu, z wiadomości, filmów, wiedziałam, co mogą mi zrobić. – Nie... – powtórzyłam i znowu pokręciłam głową.

– Co będę z tego miał? – spytał lekko przekręcając głowę.

– A czego chcesz? – Kątem oka widziałam, jak żołnierze stoją i czekają, jeden nawet już majstrował przy pasku od spodni.

– Ciężko mnie zadowolić, bo mogę mieć wszystko, ale... – Zbliżył usta do mojego ucha, owiał mnie jego oddech – chcę twojej dziewiczej cipki.

Przymknęłam oczy, spodziewałam się podobnej odpowiedzi. Może nie takiej bezpośredniej, liczyłam też, że skoro zorientował się w sprawie mojego dziewictwa, odpuści. Nie, to była płonna nadzieja. Fatalne położenie, nie miałam nic innego czym mogłabym negocjować. Do tego ból głowy i uszu przybrał na sile. Uciekłam wzrokiem. Co doradziłby mi Martin? Czy zaczął mnie już szukać? Jak spojrzę mu w oczy, gdy zostanę dziwką jakiegoś włoskiego skurwiela.

Pokręciłam głową. Przecież nie mogłam tego zrobić, nie dałabym rady.

– Rozumiem. – Wciągnął powietrze. – Chłopcy, możecie sobie ulżyć...

Chciał zrobić krok w tył, ale wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i przerwałam mu.

– Nie. Dobrze, dobrze. – Chwyciłam jego sweter tak bardzo, że całe kostki mi pobielały. Do oczu napłynęły mi łzy.

Uniosłam wzrok w górę, zacisnął szczękę, jego wyraz twarzy był tak surowy, że wiedziałam iż to wszystko błąd.

– Dasz mi to na piśmie.

– Co?

– Chce mieć papier, że wyraziłaś na to zgodę. Masz być chętna, nie lubię płaczu, lamentu.

Popierdoleniec, a jakie miałam inne opcje? Dać się zgwałcić zbiorowo?

Oczy same mi się zamykały. Wsparta o jego twardy tors starałam się cokolwiek jeszcze wymyślić, bezskutecznie.

– Nie jestem cierpliwym człowiekiem.

– Dobrze. Zgadzam się, odeślij ich.

– Możecie sobie ulżyć nadole. Teraz wypad, ta zostaje ze mną. Na pewno Floriano załatwi wam inną rozrywkę – rzucił i przejechał ręką wzdłuż mojego kręgosłupa. Kiedy pomruki niezadowolonych żołnierzy oddaliły się, i Vittorio zrobił krok w tył. Nie było sensu bym zasłania się rękoma, nie przed tym do czego miało dojść.

Włoch zaczął się rozbierać, zdjął płaszcz i sweter. Nawet rozwiązał buty. Nie mogłam na to patrzeć, zsunęłam swoje majtki w dół. Zwyczajnie, szybko i beznamiętnie. Nie miałam zamiaru płakać i krzyczeć. Chciałam mieć to za sobą, byłam tak słaba. Nie wiem na co liczyłam. Patrzyłam na leżące u stóp czarne, figi. Kurwa, jak miałam się wyratować? Przecież on nie dawał mi żadnych gwarancji. Co, gdy już zrobi to na co ma ochotę? Wypuści mnie? Czemu dopiero teraz do mnie docierało, że to sytuacja bez wyjścia? Przecież nie powie, do widzenia. Widziałaś wszystkich, ale ładnie dałaś dupy, to jesteś wolna. Otarłam szybko czoło.

Zobaczyłam, w zasięgu wzroku jego stopy. Znów stał przede mną. Był boso. Boże, po co się cały rozbierał? Tu było jak w lodówce. Zaciskałam palcami blat jak tylko mogłam. Nie mogłam paść na kolana i błagać, nie było takiej opcji. Nie podnosiłam wzroku, ale jego wielka sylwetka stała tuż przede mną. Kucnął. Poczułam jego dłonie na nogach. Dlaczego mnie tak torturował? Nie mógł zrobić tego od razu, nie czekać. Zaczął wciągać powoli moje majtki. Kostki, łydki, kolana, uda. Zatrzymał się przy biodrach, zbliżył twarz i polizał moją skórę tuż nad złączeniem ud. Wypuściłam głośno powietrze. Do czego zmierzał? Do tego...? Czemu się bawił? Kręciło go takie upokarzanie kobiet. W końcu jego dłonie wsunęły mi majtki do końca na tyłek.

– Podnieś stopę – powiedział i czekał aż wykonam polecenie. Zrobiłam to i wtedy włożył mi swoją skarpetę. Klepnął moją drugą nogę, ponowiłam ruch. Wtedy dopiero zauważyłam, że on nie ma na sobie swetra. Wcześniej interesowało mnie tylko to, co ze mną zrobi. Wstał i włożył mi go przez głowę, odstąpił również płaszcz. Sam został tylko w bluzce. Dlaczego? Przed chwilą chciał umowę i był gotowy wziąć mnie na tym blacie. 

Jej pierwszu cudWhere stories live. Discover now