Rozdział 6. Dlaczego tam przyszedłeś?

12K 652 77
                                    

Patrząc na waszą aktywność pod nowymi rozdziałami, chyba będę musiała nagiąć mój zaplanowany harmonogram i postarać się wrzucać rozdziały co jeden, dwa dni.
Dziękuję wam bardzo i do jutra!
xx

***
ISEY

Zatyka mnie. Dziecięca szczerość i to z jaką łatwością mówią niektóre rzeczy jest przerażające.

— Co? — pyta Nick.

— Wyglądacie jak para. Mama mi mówiła, że jeżeli chłopak i dziewczyna bardzo się lubią to są parą.

— To... Ee... — mieszam się. — My nie jesteśmy... parą.

— To czym jesteście? — Czy już mówiłam, że przeraża mnie jej bezpośredniość?

— Przyjaciółmi — wypala, byle tylko dała sobie spokój. — Krótko się znamy.

— Szkoda. Ładnie razem wyglądacie.

Podskakuje i chwyta za swój plecaczek z kaczką. Rusza do wyjścia sprężystym krokiem.

Nick zabiera ich łyżwy i rusza za dziewczynką, spoglądając na mnie co chwila znad ramienia. Na drżących nogach podążam za nimi.

Nie do końca wiem, po co tu przyszłam. Mam na myśli halę. Tata poprosił mnie, abym podeszła po ważne dokumenty dotyczące badań chłopaków. Odkąd posprzątałam mu gabinet, nie potrafi tam nic znaleźć. I to mnie wysyła, abym coś odnalazła.

Potem zdałam sobie sprawę, że Nick miał być na lodzie z małą Abi. I moje nogi poniosły mnie tam same. Chciałam zobaczyć Nicka. Ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że jeżeli już tu przyjdę, to nie mogę wracać do domu po dziesięciu minutach.

Muszę gdzieś z nim wyjść. O ile mnie w ogóle zaprosi.

— Isey, idziemy na pizzę? Wujek płaci — pyta dziewczynka poważnym głosem, a ja wręcz trzęsę się ze śmiechu.

— Abi, jesteś małą manipulatorką — mówi Nick, gdy otwiera drzwi do swojego samochodu.

Nie wygląda na jakieś super drogie. Nie tak, jak mojego brata czy taty, którzy wręcz płaczą nad tymi autami i traktują jak swoje dzieci.

Ja też mam prawo jazdy, ale nigdy nie miałam okazji, aby kupić swój własny samochód. Do studia czy lodowiska mam rzut beretem. Tak samo na uczelnię. Chodzę pieszo, sądząc naiwnie, że to pomoże mi zrzucić kilka zbędnych kilogramów. 

— Idziesz? — Nick opiera się o dach. Kiwam głową i wsiadam na miejsce pasażera.

Całą drogę do pizzerii Abi trajkocze o tym, że musi jak najszybciej pochwalić się koleżankom o swoim nowym trenerze. Podjeżdżamy do okienka, gdzie zamawiamy jedną pizzę XXL z kurczakiem. Jest jeszcze ładna pogoda, możemy zjeść na zewnątrz.

Nagle rozdzwania się telefon chłopaka. Podaje mi go, prosząc o włączenie trybu głośnomówiącego.

— Co jest? — odzywa się Nick, gdy zajmuje miejsce parkingowe. Dzwoni jakiś Logan.

— Długo zajmie wam jeszcze ten trening? — słyszę głęboki głos rozmówcy. — Mama przyjechała i...

— Babcia?! — krzyczy Abi z tylnego siedzenia. — A zrobi mi racuchy?

— Już czeka na ciebie w kuchni — odpowiada mężczyzna. — To jak?

Nick jęczy z udręką i informuje Logana gdzie jesteśmy. Abi stwierdza, że nie chce jeść już pizzy i woli jechać do domu. Czekamy na zamówienie, a brunet wyjaśnia jej cierpliwie, że musimy odebrać jedzenie. Gdy w końcu udaje nam się odwieść dziewczynkę, zapada cisza.

JUST ONE CALL | Call Me #1 | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz