Część 26

1.9K 282 360
                                    

24/08/2023

Po powrocie z urlopu będę miała dla was dwie wiadomości. Dobrą 😈 i złą 😨🙄.

A teraz.... Werble! Tak zwany moment kulminacyjny książki.

Na to czekaliście!

Autobus zwany KARMA właśnie podjeżdża! 😈😈😈


Do zakrystii przy kościele dotarliśmy pięć minut spóźnieni. Dla samych wrzasków Magdy warto było się spóźnić. Raniły uszy, ale coś satysfakcjonująco ciepłego rozlało mi się po ciele. I nie była to duża ilość spermy na brzuchu po szybkim numerku, tę Kuba starł przed wyjściem. Elena w pełnym makijażu, szortach, koszulce na ramiączkach i klapkach, stała przed zakrystią, racząc się papierosem. Zaciągnęła się głęboko, a potem bardzo powoli wydmuchiwała dym. Nie byłam pewna czy modli się o cierpliwość, czy chciałaby, by ten dzień już się skończył.

– Bridezilla daje ci w kość? – spytałam, przystając obok.

Sięgnęła po paczkę i bez słowa zaproponowała jednego. Pokręciłam przecząco głową. Nigdy nie pociągały mnie fajki i nie lubiłam zapachu.

– Będziesz go potrzebowała.

– Nie, dzięki – odmówiłam ponownie. – Znoszę ją od tylu lat, że to niemal jak chleb powszedni.

Schyliła się, podnosząc do góry butelkę szkockiej.

– Naprawdę będziesz tego potrzebowała i uwierz, że ja już mam dość. – Westchnęła, znów się zaciągając. – A jeszcze jest parę godzin do ceremonii.

Tej propozycji nie chciałam odmówić. Pociągnęłam siermiężny łyk i rozkaszlałam się, gdy alkohol podrażnił wrażliwe śluzówki. Elena tylko się roześmiała, klepiąc mnie po plecach.

– Ty mi lepiej powiedz czy ja się muszę nawrócić na tutejszą religię – spytała żartobliwie – czy dokonać innej apostazji? Albo co gorsze podrobić jakiś papierek o naukach przedmałżeńskich, życiu w czystości. Niestety jeśli chodzi o bycie dziewicą, to z żalem, ale tutaj jedna wielka porażka.

– Tutaj nikt cię nie poprosi o papier – odparła, patrząc na mnie z rozbawieniem. – A nawet jeśli to koperta odpowiedniej grubości załatwi wszystko. Tutejszy szef mafii vel głowa kościoła przyjaźni się z rodziną Simona, myślisz, że czemu wybrali ten kościół?

– Eee, bo jest ładny?

Prychnęła.

– To też, ale chodzi o pokazanie się, że ich dziecko się żeni. To jest show, Janka. Arystokracja rządzi się swoimi prawami. Jak patrzę na Simona, to mam wrażenie, że jego rodzice zupełnie nie znają swojego syna.

– Ja będąc tu niepełny tydzień, byłabym im w stanie opowiedzieć historie, które sprawią, że włosy im staną dęba – podsumowałam.

– Oj, tak – zaśmiała się pod nosem. – Ale dla nich to ukochany synek, który co niedzielę stawia się na mszę i niedzielny obiad.

Parsknęłam, przypominając sobie scenę w toalecie w klubie.

– Nawet jakbyś im przedstawiła nagranie, to by twierdzili, że to ustawka i jakiś dubler.

Zerknęłam na nią wymownie.

– Zły brat bliźniak?

– O coś w ten deseń. – Upiła kolejny łyk z butelki.

Na papierzeWhere stories live. Discover now