Część 33

2.3K 353 329
                                    

19/9/2023 

Wy moje kochane terrorystki 😈

Jak was nie uwielbiać? 😎 Nie da się! 

Dziękuję za to, że czytacie!🖤🖤🖤🖤🖤

Proszę kolejny rozdział zgodnie z życzeniem 🖤


Zdążyłam zrobić cztery kroki, gdy ktoś brutalnie zacisnął palce na moim ramieniu i pociągnął w stronę toalet. Nogi się pode mną ugięły z wrażenia, jakie Kuba wywoływał dotykiem. Artur zatarasował nam drogę, kładąc dłoń na ramieniu brata i uśmiechając się ciepło. Tylko w jego oczach widać było ostrzeżenie, że brat powinien się zastanowić nad tym, co robi, zanim zwrócimy na siebie uwagę tłumu,

– Stary nie wiedziałem, że przyjeżdżasz – zagaił. – Puść ją i nie rób scen! – dodał stanowczo ściszonym głosem.

Kuba uderzył go teczką w pierś, a ja nawet nie śmiałam podnieść oczu. Najwidoczniej poczta zrobiła mi psikusa i dostarczyła list polecony do biura, bez konieczności jego odbioru na poczcie, albo pospieszyła się, naginając zasady własnego regulaminu. Albo MAGIA. Kto to widział dwa dni na list polecony! W Warszawie!

Kuba nadal trzymał mnie mocno za ramię na wysokości piersi.

Czy on specjalnie przebierał tymi palcami, żeby drażnić tę wrażliwą okolicę?

Ciepło stojącego obok mężczyzny sprawiało, że jednocześnie chciałam wrzeszczeć, płakać i przytulić się do tego mocnego ciała. Stałam jednak jak kołek, starając się nie rozpłakać.

Artur otworzył teczkę, przeczytał pewnie pierwsze dwa zdania i z zaszokowanym wyrazem twarzy opuścił wzrok, racząc mnie zdziwionym spojrzeniem.

– No dobra – westchnął.

No co! Zdziwko jebło, że siostry Kania są płodne?

– O! Nie spodziewaliśmy się ciebie tutaj. – Magda wsunęła się pod ramię Artura, który zamknął teczkę i oddał bratu.

– Też się nie wybierałem, dopóki Piotr Zarzycki nie zadzwonił o świcie! – warknął.

– Ula cię szuka! – rzuciła do mnie.

– Idź, poudawaj przez chwilę siostrę! Usiądź przy stoliku, uśmiechaj się a Artur i Ula wymyślą coś, żeby opóźnić ten cały cyrk o parę minut, które potrzebujemy, ponieważ musimy poważnie się rozmówić.

Kuba pociągnął mnie jak szmacianą lalkę do toalety dla niepełnosprawnych. Zatrzasnął drzwi i przekręcił zamek, tarasując swoim ciałem wyjście. Uniósł teczkę do góry.

– Co to ma kurwa być? – spytał grobowym głosem.

Ślepy czy głupi, że nie rozumie słowa pisanego?

W dwóch krokach pokonał dzielący nas dystans. Potrząsnął mną, trzęsąc teczką przed oczami.

Nikt nie będzie mną pomiatał.

Uniosłam głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy i zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu. I mnie zemdliło. Przymknęłam powieki, widząc wściekłość i urazę w jego tęczówkach.

– Przestań mną potrząsać, albo cię obrzygam! – wyszeptałam, łapiąc się za brzuch.

Puścił mnie, więc opadłam przed sedesem, opierając się przedramionami o toaletę.

– Kurwa! – warknął, zaczynając wachlować powietrze wokół tą nieszczęsną teczką.

Dobrze, że było rano i toalety znajdowały się jeszcze w nienagannym stanie, gdzie nie trzeba się było obawiać, że zarazki wyskoczą na ciebie z muszli klozetowej jak w reklamie Domestosa.

Na papierzeWhere stories live. Discover now