1

472 14 3
                                    

Byłam na peronie razem z moimi dwoma braćmi. Dwoma dupkami, którzy traktują mnie jak swoją służącą, razem z ojcem, który od czasu do czasu potrafi uderzyć. Nie tylko mnie, moich braci też, ale oni nie za bardzo zwracają na to uwagę. Cieszą się, że ja obrywam.

Jak zwykle wplątali się w jakąś bójkę.

Bili się z chłopakiem którego znałam z widzenia. Próbowałam ich powstrzymać, ale nic z tego. Wszyscy zebrali się dookoła tej bójki, zaczęli krzyczeć i dopingować.

- Ryj ! Walnij go w ryj ! - słyszałam jak wykrzyczał jakiś chłopak, wszyscy z stojących tam osób byli za moimi braćmi poza mną.

- Dalej ! - krzyczeli wszyscy.

Nagle obok mnie stanęły dwie dziewczyny, które też znałam z widzenia. A za chwilę obok mnie, lekko mnie popychając przebiegł brat tego, który obrywał.

Wkroczył w bójkę i także zaczął obrywać. Moi bracia są silni i dla tego wygrywali.

Usłyszałam gwizdki to byli ochroniarze. Jeden z nich wbiegł na środek i zatrzymał moich braci, a drugi to drugie rodzeństwo.

Wszyscy się rozeszli, a ja podeszłam do nich.

- Jesteście nie poważni. - powiedziałam do nich.

I miałam rację zaczęło się od tego, że Jake go popchnął później kazał się przepraszać, a ten drugi go walną. Nie dziwiłam się mu, wiele razy ja tak robiłam. Moi bracia są tak wkurzający, że czasami nie da się na spokojnie.

Stanęliśmy we trójkę, a oni gadali między sobą.

Poczułam powiew wiatru, myślałam, że to nadjeżdżający pociąg, ale wiatr był z zupełnie innej strony. Stałam jak wryta, a moi bracia nie reagowali tak jakby tego nie widzieli. Nagle ściany stacji zaczęły się rozpadać. Cofnęłam się bojąc się, że dostanę cegłówką w głowę. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam odjeżdżający pociąg, lecz po chwili zniknął, a ja stałam w jaskini.

Szłam jakąś plażą gdy nagle usłyszałam czyjeś głosy. Ja jak to ja poszłam sprawdzić kto to. Schowałam się za dużym drzewem gdy potknęłam się o wystający korzeń, ale na szczęście nie upadłam.

Usłyszałam głos dziewczyny.

- Hey, tam ktoś jest ! - zawołała do chyba swojego swojego rodzeństwa - Hej, jestem Łucja a ty ? - zapytała z uśmiechem.

- Lilliana. - odpowiedziałam i też się lekko uśmiechnęłam.

- To moje rodzeństwo, to Zuzanna - pokazała na dziewczynę - to Piotrek - pokazała na blond włosego chłopaka - a to Edmund - pokazała na bruneta.

Poznałam ich to byli ci sami co pobili się z moimi braćmi.

- Znam was - wskazałam na chłopców - to wy pobiliście się z moimi braćmi - powiedziałam - a wy chodzicie ze mną do szkoły. - wskazałam na dziewczyny.

- My też cię kojarzymy. - powiedziała Zuzanna.

- Tak - potwierdził Piotr - i jeśli chodzi o tą bójkę t-

- Wiem, to wina moich braci - wtrąciłam mu się w słowo - oni już tacy są. - dokończyłam.

Chłopak tylko popatrzył na mnie i przytaknął. Pewnie spodziewał się, że będę bronić swoich braci.

- A tak właście to gdzie ja jestem ? - zapytałam.

- W Narnii - powiedział brunet z uśmiechem.

- Gdzie ?

I always be with you || Edmund PevensieWhere stories live. Discover now