13

64 6 0
                                    

Rozmawiałyśmy sobie we trójkę, aż tu nagle przyszedł Edek i wszedł jak do siebie.

- Drogie panie niestety muszę przerwać wam te pogaduszki, ale zaraz dotrzemy do lądu i zejdziemy tam na noc. - powiedział.

- Już idziemy Zwykły Królu. - powiedziałam, a dziewczyny zaśmiały się, ten również się zaśmiał i wyszedł.

- Czasami zachowujecie się jak para. - powiedziała roześmiana Łucja.

- Trochę. - dodała Gael

- Bardzo śmieszne, idziemy. - powiedziałam lekko poirytowana.

Może i długi czas nie wiedziałam Edmunda, ale nadal mi się trochę podobał, nie chciałam oczywiście tego przyznać. Chociaż Łucja już od naszego poprzedniego pobytu w Narnii coś podejrzewała. Na szczęście ani Ed ani ja nie zwracaliśmy na to uwagi.

Wyszłyśmy z kajuty i poszłyśmy do szalup.

Już za chwilę byliśmy na wyspie i jak to Kaspian powiedział położyliśmy się spać. Ja i Łucja koło Edmunda, który powiedział, że chce mieć nas na oku chociaż wiedziałam, że będzie głęboko spał nie zwracając uwagi na nikogo.

Rano obudziłam się pierwsza i zobaczyłam, że nigdzie nie ma Łucji, powtórka z rozrywki. Obudziłam najpierw Edmunda, a później Kaspiana i pokazałam im, że nie ma Łucji, a na piasku było widać odciśnietę bardzo duże stopy.

- Łucja ! Łucja ! - zaczął krzyczeć brunet.

- Wszyscy wstawać ! - krzyknął Kaspian, a marynarze zaczęli się podnosić.

Wzięliśmy nasze rzeczy i podążyliśmy za śladami. Za chwilę dotarliśmy do miejsca gdzie ślady się urywały, a ja znalazłam coś bardzo niepokojącego.

- Edmund, Kaspian ! - zawołałam. - sztylet Łucji. - pokazałam na leżący na trawie sztylet.

Chwilę później obok nas zaczęły wbijać się w ziemię duże strzały. Edmund szybko pomógł mi wstać i stanął przede mną, chcąc mnie ochronić. Zauważyłam, że w każdym niebezpieczeństwie to robił.

- Ani kroku dalej, jeśli wam życie miłe ! - krzyknął nieznajoy głos, a chwilę później ktoś niewidzialny zaczął wytrącać nam miecze i inne środki obrony z rąk.

Edmund i Kaspian dostali w twarz, a ja jakimś cudem się uchroniłam. Marynarze zaczęli padać na ziemię od niewidzialnych uderzeń.

- Co z was za istoty ? - zapytał leżący na ziemi Kaspian.

- Potężne ! - odpowiedział jeden z głosów.

- Każdy z nas ma głowę tygrysa, a tułów...innego tygrysa. - powiedział drugi, a inni mu przytaknęli.

- Lepiej z nami nie zadzierać. - odezwał się trzeci.

- A bo co ?! - krzyknęłam.

- Bo cię rozszarpię na strzępy. - ale ja na jego słowa zaczęłam się śmiać widząc śmiesznego ludzika z jedną nogą, a dwa inne pod nim, wyglądało to komicznie.

- I nadzieję na długaśne rogi ! - krzyknął inny.

- A ja rozniosę w pył na kopytach ! - krzyknął jeszcze inny.

- I zatopię w sercu kły ! - krzyknął następny, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- I co jeszcze ? - zapytał żartobliwie Edmund. - zmiażdżycie nas swoimi ogromnymi stopami. - zaśmiał się.

- Tak jest ! - przytaknął jeden z nich. - ogromnymi stopami ? - opamiętał się.

- Połaskoczecie paluchami ? - zapytał śmiejąc się Kaspian, a jedne z nich się przewróciły.

I always be with you || Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz