6

156 6 0
                                    

Następnego dnia wstałam wcześnie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wyszłam, więc z komnaty i poszłam się przespacerować.

Mogłam się domyślić tego, że po drodze spotkam naszego Zwyklego Króla.

Kulturalnie się przywitał i jak to Edmund poszedł za mną. Szedł raczej w bezpiecznej odległości ode mnie. Chyba się bał. Wsumie nie dziwię mu się. Wyglądałam jak jakiś potwór.

- Dobrz się czujesz ? Wyglądasz jakbyś nie spała cała noc. - a jednak życie mu nie miłe.

- Jak coś nie pasuje to nie patrz. - odpowiedziałam oschle dalej idąc przed siebie.

- Nie bądź chamska.. ja też się o niego boje, ale nie mogę tego pokazywać - powiedział i po chwili się uśmiechnął. - i ty też nie powinnaś. - dokończył i przyśpieszył kroku, aby mnie dogonić.

- Łatwo ci powiedzieć.. - zaczęłam ale nie dane było mi dokończyć.

- Ile mam jeszcze mówić, że Piotr da radę - powiedział przybliżając się do mnie. - nie wierzysz w niego ? - zapytał, a na twarzy zawitał ten jego cholerny uśmieszek.

- Wierze ale...

- Bez ale. - powiedział.

Chwile jeszcze porozmawialiśmy. Wsumie to nie chwilę. Rozmawiały jeszcze przez dobie dwie godziny, to przez to, że oboje wstaliśmy bardzo wcześnie. Wracając, poszłam do Łucji i Zuzy, które miały zaraz ruszać do lasu.

Odprowadziłam je tam, a później zajął się nimi Kaspian, który przyszykował konia i jakieś tam inne rzeczy.

Poszłam więc do Edmunda i Piotra. Gdy przyszłam Piotr już był gotowy, a Edek stał obok, też gotowy. Ubrany w zbroje. Tak samo jak ja.

Gdy Piotrek poszedł trochę dalej, Zwyky Król podszedł do mnie, pocieszył i podał miecz.

Właśnie wychodziliśmy już tam gdzie Piotr miał walczyć. Wszyscy Narnijczycy wiwatowali i krzyczeli. To samo Telmarowie.

Podeszliśmy do tego miejsca, a gdy Miraz wstał z tego swojego krzesełeczka, Piotr wyciągnął miecz.

Serce biło mi jak oszalałe. Edek wyraźnie to zauważył. Podszedł do mnie i lekko mnie przytulił. Niezauważalnie oczywiście. Ale jednak przytulił. I trochę mi się to spodobało. Naprawdę. Nie wiem co się dzieje. Edmund po wszystkim co dla mnie zrobił zaczął mi się trochę podobać. Nie myślałam o tym jeszcze, nie miałam czasu. Jak o tym teraz myślę, jak wyjdziemy z Narnii, nasze drogi się już nie spotkają, więc nie mogłam się zakochać. Ale dość już tego bo nie to jest teraz najważniejsze. Najważniejsze teraz było to co teraz miało nastąpić. Walka Piotra.

Piotrek wystąpił do przodu. Zaraz potem to samo uczynił Miraz.

Zanim zaczęli walczyć mówili coś do siebie, ale nie byłam wstanie usłyszeć co mówili. Zaczęli się atakować.

Faktycznie Edek miał rację. Jego brat jest bardzo utalentowanym wojownikiem, ale Miraz pomimo sowiego wieku też nie był zły.

Spoglądałam co chwilę na Edka. Widać było że się bał. A minął tego nie pokazywać.

Kiedy Piotr miał przez chwilę przewagę, uśmiech zawitał nie tylko na ustach Edka. Na moich też. Teraz mogłam śmiało powiedzieć że Piotr ma bardzo dużą szansę wygrać.

Przewaga Piotra nie trwała jednak długo. Po chwili Miraz strącił z głowy Piotra chełm. Na szczęście najstarszy Pevensie umiał się wybronić i zaatakował Miraza w kolano, które nie było chronione przez zbroje.

I always be with you || Edmund PevensieWhere stories live. Discover now