>>Rozdział 4<<

151 7 1
                                    

                   
                          MADELINE

Właśnie kończę robiąc kolację dla nas dwojga. Czekam na Macolma z cudownymi wieściami. Teraz mówię poważnie, wiem że się mu spodoba. Planowaliśmy a raczej planowałam. On nic o tym nie wie, lecz kiedyś, albo mi się przesłyszało albo faktycznie powiedział że chcę dziecko. A może to był sen? Zrobiłam dziś test rano, okazało się że jestem w ciąży. Ja i Macolm będziemy świetnymi rodzicami, tak czuję. Dręczą mnie myśli, niestety złe. Mam pewne obawy jak i przeczucia co do Macolma. Boje się że mu się nie spodoba. Raczej tak. Napewno

Skończyłam układać kanapki na talerzu i w tym samym momencie usłyszałam otwarcie drzwi a przede mną ukazał się wysoki mężczyzna w garniturze. Minę miał nie tęgą, z resztą jak zawsze

- O, jesteś - odwróciłam głowę w jego usta aby ten mógł musnąć mój policzek - Zrobiłam kolacje i mam wie..

- Ciekawe co tym razem Madeline Clarke mi powie, hmm, jestem bardzo ciekawy - zacisnęłam zęby posyłając mu taki lekko fałszywy uśmiech. Podałam mu talerz gdy siedział już przy stole, zanim wziął kanapkę do ręki podwinął rękawy a ja usiadłam na przeciwko niego

- Więc.. - zatrzymałam się aby wziąć wdech i zrobić uśmiech na twarzy związany z wieścią - Jestem w ciąży - oznajmiłam ukazując swoje zęby jednocześnie pokazując test w stronę jego twarzy, natomiast jego mina totalnie zbladła na widok testu. Wypluł zawartość ze swoich ust, trochę obleśne, nie wypada tak szczególnie jako mafios. Kurwa, był siwy

- Czy to jest żart? - wstał a następnie zapytał a po jego oczach można było ujrzeć że zadał je na poważnie, bez jakiejkolwiek ekscytacji - Czy to jest kurwa żart, Madeline!? - Krzyknął a pomieszczenie wypełniło jego echo. Natomiast ja poczułam pierwsze łzy próbujące się wydostać z moich powiek. Nie miałam siły nic powiedzieć bo za każdym razem gdy próbowałam otworzyć usta, nie mówiłam lecz łkałam

- Masz czas do północy i ma cie tu nie być - zagroził mi palcem - W innym przypadku twoja biała bluzeczka zmieni kolor tak jak i twoja rodzina - oczy mi stanęły a gardło cholernie piekło. To co się teraz działo to też było piekło. Ufałam mu i kochałam, a on? A on popychał jak zabawkę, myślałam że mnie kocha. I jeszcze groził co było w tym najgorsze. Zapomniał tylko że w mojej rodzinie nikogo nie ma. Gdzie teraz pójdę? Na kogo mogę jeszcze liczyć.. kto mi został. Nikt. Nawet ja. Nie popełnię samobójstwa i nie zostawię mojego dziecka wychowam je ale z bólem. Zapewnię wszystko ale nie ojca. Nie wytłumaczę mu kiedyś w przyszłości gdzie jest jego ojciec. Teraz już płakałam na same myśli

- Ale.. gdzie ja teraz pójdę? - wyszlochałam a on zatrzymał się przed drzwiami, włożył ręce do kieszeni spodni i się zaśmiał jakby nigdy nic, skurwysyn, zapłaci za to

- Wiesz co? Gówno mnie to obchodzi - wyszedł trzaskając drzwiami a moje kolana się ugięły pod moim ciężarem. Upadłam wydzierając się, teraz każdy mógł wiedzieć gdzie mieszka ten mafios, bo tak było słychać

***

Nie miałam czasu na składanie ubrań więc wszystko lądowało w walizce i wyglądało jakby ktoś nasrał, dosłownie. Wiem o tym, że zajmie to więcej miejsca ale nie miałam zbyt wiele czasu. Do północy została jeszcze godzina więc muszę się spieszyć. Inne rzeczy takie jak suszarka lądowały do pudełka. Jakoś się nie przejmuję tym, że nie wiem gdzie teraz będę mieszkać, to dziwne. Byłam tak skupiona że nawet nie miałam myśli o tym szczególnie gdy gonił mnie czas a zostało jedyne czterdzieści minut. Najwyżej zamówię ubera, napewno. Włożyłam ostatnią koszulkę i zapięłam walizkę. Przesadą jest pięć walizek i 3 duże pudła? Do ubera to się nie zmieści. Otworzyłam drzwi i spojrzałam ostatni raz na to miejsce w którym była moja pierwsza miłość, miłość która jednak nie byłą jeszcze  tą

Better TogetherWhere stories live. Discover now