Rozdział 7

48 5 23
                                    

-Miller, wstawaj, jesteśmy.- Otworzyłam oczy. Wciąż byłam zaspana, więc chwilę zajęło mi, aby zrozumieć co się dzieje.

-Gdzie jesteśmy?- Spytałam ziewając.

Rozejrzałam się po okolicy, w której się znajdowaliśmy. Ściemniało się, ale zdążyłam zauważyć zachód słońca oraz pustą drogę, przy której była masa drzew. Zmarszczyłam brwi.

-Słusznie się bałam, że mnie wywiozłeś, i że zaraz mnie zabijesz?- Spojrzałam w jego stronę mówiąc pół żartem, a pół serio.

-Bez przesady, Miller.- Zaśmiał się. -Wyskakuj z auta, idziemy.- Rzucił krótko w moją stronę i od razu wyszedł z samochodu.

-Gdzie?- Spytałam również wychodząc z pojazdu i zamykając drzwi.

-Zobaczysz, po prostu mi zaufaj.

-Tak mówi każdy zabójca do swojej ofiary przed jej zabicie... - Mruknęłam pod nosem.

-Co powiedziałaś?

-Nie, nic.- Odparłam szybko i w moment znalazłam się u jego boku.

Przez jakieś 10 minut szliśmy krętą drogą, która była pokryta piachem i drobnymi kamyczkami. Po obu jej stronach była cała masa drzew. Z upływem czasu miałam wrażeniem, że coraz więcej się ich pojawia.

-Jesteśmy.- Oświadczył Reggie, tym samym wyrywając mnie z transu.

-Co to za miejsce?- Spojrzałam na niego oraz na miejsce, do którego mnie przyprowadził.

-Cząstka mnie. To miejsce to ja.- Zerknął na mnie z uśmiechem.

Spojrzałam ponownie na miejsce, do którego Garcia mnie zabrał. Był to ogromny magazyn, pokryty białą farbą. Gdzieniegdzie były okna, a z jednej strony był nawet balkon z wejściem na dach. Przed nami była ścieżka przepełniona białymi kamykami, która prowadziła do ogromnych, ciemnych drzwi.

-Gotowa?- Spojrzał na mnie pytająco.

-Chyba tak.- Uśmiechnęłam się i poszliśmy dróżką w stronę wejścia.

Brunet wyjął klucze z kieszeni swojej skórzanej kurtki i otworzył wrota.

-Panie przodem.- Uśmiechnął się wpuszczając mnie do środka.

Wchodząc do wewnątrz od razu moim oczom ukazała się ogromna hala. Na ścianach była masa plakatów rockowych zespołów, zaś na pustych częściach ścian pojawiły się teksty piosenek (jak się domyślam) wymyślonych przez Reg'a. Przy ogromnym oknie stały różnorodne instrumenty. Perkusja, gitara elektryczna, bas, a w kącie pokoju stała nawet harfa. Po bokach stały dwa ogromne głośniki, a na przodzie tego wszystkiego stał jeden mikrofon. W niektórych miejscach można było ujrzeć pociągnięcia czarnej farby, która dodawała rockowego stylu, a pod sufitem była masa kolorowych lampek, które miały zastąpić światło.

-Jestem... Oszołomiona.... W dobry, sposób... Ty... Ty sam to...?- Spojrzałam na chłopaka nie mogąc za dużo z siebie wydobyć.

-Tak. Moi rodzice kiedyś używali tego magazynu do przechowywania swoich gratów. Teraz to moja graciarnia.- Powiedział z dumą, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

-Ile czasu zajęło ci zrobienie tego wszystkiego?- Spojrzałam pytająco na Reg'a.

-Cóż... - Zaczął siadając okrakiem na starym krześle i opierając łokcie o jego oparcie.- Rodzice przestali go użytkować jakieś cztery lata temu? Nie mieli co z nim zrobić. Chcieli go sprzedać, ale nie było zainteresowanych. Stwierdziłem, że go sobie wezmę.- Wzruszył ramionami.

Destiny written in the stars  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz