27

1.4K 70 7
                                    

Rosie

Trzymałam Ventiego za rękę. Drugą dłonią obejmowałam brzuch. Niepokoiło mnie to, że ostatnimi czasy Ari tak często kopał, ale może to było normalne. W każdym razie doktor Desden i Anakin twierdzili, że wszystko było ze mną w porządku. Uznałam więc, że denerwowanie się nie miało mi przynieść niczego dobrego.

Mieliśmy z Ventim dziś ważne zadanie do wykonanie. Obawiałam się tego, ale czy było coś, czego się tu nie bałam?

Dziś miałam spotkać się ze wszystkimi obywatelami planety, na której mieszkał król Maastrat. Król zwołał spotkanie, które miało mieć miejsce na tarasie jego pałacu. Cóż, tak dokładniej to król miał tam stać, a jego poddani mieli znajdować się poniżej, aby móc z łatwością patrzeć na swojego władcę.

Okazało się, że gdy Ziemianka zachodziła w ciążę z kosmitą albo kosmitka zapładniała Ziemianina, należało zwołać oficjalne spotkanie. Dzięki temu obywatele planety mogli poznać nowego członka swojej społeczności. Nie uważałam tego za konieczne jako, że poznałam już większość obywateli planety U-34. Król jednak nalegał.

Miałam na sobie sukienkę w kolorze złota. Była śliczna i sięgała mi do połowy łydek. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na stopach miałam trampki. Na pewno nie wyglądałam tak elegancko, jak powinnam, ale chyba nikt nie sądził, że założę szpilki, skoro byłam w ciąży.

W końcu dotarliśmy do celu. Przy wejściu na taras stało kilku strażników króla. Zobaczyłam tam także Anakina i Desdena. Uśmiechnęłam się do nich lekko. Na pewno wyczuwali moje zdenerwowanie.

- Zaczekajcie tutaj na mnie - polecił Maastrat, chwytając w dłoń zasłonę, która oddzielała nas od wyjścia na taras.

Za królem na taras wyszedł jego partner - Ferdes. Z kolei nasza czwórka została na korytarzu.

- Rosie, nie obawiaj się. Przecież obywatele planety cię uwielbiają.

Zaśmiałam się bez radości.

- Dobrze wiesz, że to nieprawda.

- Rosie...

- Denerwuję się. Mam do tego prawo.

Ari mocniej mnie kopnął. Dzieciak naprawdę miał siłę.

- Oczywiście, że masz do tego prawo - wyznał miękko Venti, chwytając moją twarz w czarne dłonie. Nachylił się nade mną tak, aby móc spojrzeć mi w oczy. - Nie będziesz musiała nic mówić. Tylko się tam pokażesz, a ja przez cały czas będę przy tobie. Możesz mi zaufać. Chyba wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko.

Potaknęłam. Taka była przecież prawda. Skoro dla mnie Venti unieszkodliwił swoich rodziców, chyba faktycznie był w stanie zrobić dla mnie absolutnie wszystko.

- Dobrze. Dam radę.

- Dzielna dziewczynka. Potem będziesz mogła przywiązać mnie do łóżka.

Zaśmiałam się, kiwając energicznie głową. Venti chyba wiedział, że taka obietnica zachęci mnie do działania.

Wkrótce Maastrat wychylił się zza zasłony i uśmiechnął się do nas zachęcająco. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam Ventiemu prosto w oczy. Mój kosmita pocałował mnie w policzek i dał lekkiego klapsa, aby popchnąć mnie do przodu. Zrobiłam się czerwona na policzkach, ale nie było już odwrotu. Musiałam wyjść do poddanych króla i pokazać im się niczym eksponat w muzeum.

Gdy wyszłam na taras, zapanowała cisza. Bałam się. Cholernie się bałam, ale nie mogłam się z tego wycofać. Było już na to za późno.

Venti podprowadził mnie bliżej barierki oddzielającej nas od poddanych zgromadzonych kilka metrów niżej. Wzięłam głęboki wdech i podniosłam wzrok. Spojrzałam na tłum liczący co najmniej setkę kosmitów. Widziałam także jaśniejsze plamy w tłumie, co oznaczało, że byli tutaj także Ziemianie. Ludzie, którzy podobnie jak ja, zostali uprowadzeni po to, aby stworzyć z kosmitą nowe życie.

VentiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz