9. Do Nilesa i Brysona

28 2 3
                                    

Fallen Grove słynęło z miejsc pozbawionych drzew, a my pieszczotliwie nazywaliśmy je plackami. Na jednym z takich placków, które mieściło się przy gminie organizowany był właśnie piknik.

Nie powiem, że byłam do niego pozytywnie nastawiona, bo po prostu nie mogłam. Towarzystwo Brooke dawało mi w kość od samego rana, a nawet się do niej nie odzywałam. Słyszałam tylko rozkazy i pokornie je wykonywałam.

Teraz wbijałam tabliczki z cenami do ciast, ale przez jej czujne spojrzenie, drżały mi dłonie.

— Powinnaś uzupełnić magnez, serio — mruknęła posępnie. — I podciąć włosy, masz rozdwojone końcówki.

Zerknęłam na nią z politowaniem. Nie chciało mi się komentować stanu jej włosów, które traktowała milionami rozjaśniaczy (bo naturalnie miała je prawie czarne) i turkusowym pigmentem.

— Widzę, że każde ciastko ma swoją osobną cenę. — powiedział Ezra, posyłając do nas promienny uśmiech, przez który normalnie każdy by się rozpłynął, tylko nie Brooke. Brooke wyglądała, jakby chciała potraktować jego twarz kwasem siarkowym.

— Co za idiota wymyślił, żeby stawiać stoisko z wędliną obok ciast? — zapytała, a on uniósł dłonie w geście kapitulacji.

Pomocy. Poprosiłam niemo, ale on zrozumiał i się zaśmiał.

Ku uciesze mojej i Brooke, wszystkie ciasta wyprzedały się w pierwsze trzy godziny, co było jakimś rekordem, jak się później dowiedziałam. Nie wiem, co odpowiadało za nasz sukces, ale na pewno nie jej miłe podejście do klienta.

Podejrzewałam, że Ezra namawiał swoich do zajrzenia do nas, bo przecież do niego ustawiano się kolejkami.

Piknik trwał cały weekend, dzięki czemu nie musiałam z Brooke sprzątać stoiska, więc poszłam poszukać kogoś znajomego. Ucieszyłam się na widok Mallory, która jadła watę cukrową i rozmawiała z Leytonem, który trzymał w rękach puszkę.

— Gdzie mój kochany brat?

— Zniknął gdzieś przed chwilą z Kai'em. — wyjaśnił Leyton. Kai tam był?

— Mam dla ciebie informacje, które nie są przyjemne — Mal się skrzywiła. — Słyszałam rozmowę Brysona z Nilesem o tobie. Mówili okropne rzeczy.

— Nic mnie to nie obchodzi.

— Callie, musisz to wiedzieć — złapała moje dłonie, a wcześniej oddała watę Leytonowi. — Żeby zamaskować ich sprzeczkę na moście, chcą rozpuścić plotki, że sypiałaś z obojgiem, wodząc ich za nosy. Rozumiesz? Z ciebie chcą zrobić czarny charakter.

Zamrugałam z niedowierzaniem i zaczęłam lokalizować wzrokiem któregoś z nich. To było niedorzeczne.

— Jesteś pewna, że tak powiedzieli?

— Tak.

— Słyszałem nawet, że Avery bierze w tym udział. Claire się wygadała. — dodał Leyton, a ja zaciskałam dłonie w pięści tak bardzo, że paznokcie wbijały mi się w skórę.

Miarka się przebrała, kiedy niektórzy z naszej szkoły zaczęli posyłać mi dziwne spojrzenia.

Niles stał przy budce z pieczonymi ziemniakami, więc od razu się tam skierowałam, chociaż Mallory mnie zatrzymywała.

— Callie!

— Dobrze się bawisz? — szturchnęłam Nilesa, a on uniósł brew.

— Bawiłbym się lepiej z tobą w labiryncie. — zdobiło mi się niedobrze.

— Wiem o twoim cudownym planie z Brysonem. Jesteście żałośni.

— Może — cmoknął w powietrze. — Ale to chyba o czymś świadczy, skoro wierzą nam, co?

Listy donikądWhere stories live. Discover now