27. Do Hezekiaha

18 5 4
                                    

Przez szlaban (który mama chyba nałożyła na mnie do odwołania) kisiłam się w domu już od kilku dni i miałam tego dosyć. Czułam się samotna, brakowało mi rozmów z przyjaciółmi, a przede wszystkim z własnym bratem.

— Ktoś mi może wyjaśnić, co się stało w lodówce? — zapytał ojciec, patrząc na mnie i mamę. Wzruszyłam ramionami, nawet nie wiedziałam, o czym mówi.

— Na mnie nie patrz, zapytaj syna.

— Hezekiah! — zawołał i skrzyżował ręce na piersi. Hezi zszedł dosłownie po chwili, oczywiście nie zwracając na mnie uwagi i rozłożył ręce. — Zaanektowałeś całą lodówkę na swoje napoje? Co się stało z jedzeniem?

— Przeniosłem do turystycznej, i tak było go mniej, a ja potrzebowałem przechować colę w chłodnych warunkach. Żeby dotrwała do jutra. Impreza w Czerwonym klonie, pamiętasz?

— Świetnie. Genialny pomysł. Uderzyłeś się w głowę? — zmarszczył czoło. — Callie, wiedziałaś o tym?

— Mnie w to nie mieszaj.

— Co jest z wami? Od jakiegoś czasu w ogóle nie rozmawiacie, a w zbrodniach zawsze byliście partnerami. Chodzi o to, że Hezekiah wiedział o Jane? O to wam poszło?

Otworzyłam usta zdumiona, a telefon wypadł mi z rąk i upadł na podłogę. Byłam pewna, że moje podejrzenia są błędne, ale ta informacja złamała mi serce. Starałam się nie rozpłakać, starałam się bardzo, ale nie potrafiłam zatrzymać łez.

— Nie, tato. Nie o to. Nie wiedziałam, że Hezekiah wiedział. — Nawet nie zabrałam telefonu, kiedy wstałam i pobiegłam do pokoju. Było mi tak bardzo przykro, że to przede mną ukrywał. Zwłaszcza, że miał do mnie żal o to, że nie wyjaśniłam, co się stało z Ezrą.

To było nie fair.

Trzęsła mi się dłoń, kiedy wyrywałam kartkę z zeszytu i później, kiedy napełniałam tłoczek atramentem. Byłam tak bardzo smutna. Zawiedziona.

Drogi Hezekiahu,

Moje serce w ostatnim czasie zostało złamane zbyt wiele razy. Ty zrobiłeś to po raz kolejny i nie potrafię zrozumieć, dlaczego? To niesprawiedliwe, że karzesz mnie za to, co z Ezrą już wyjaśniliśmy, jednocześnie ukrywając przede mną tyle lat, że wiedziałeś. Myślałam, że jesteśmy drużyną, a ostatnio zaczynamy się rozjeżdżać. Jest mi przykro, że tracę brata.

Nadal kochająca siostra

Starałam się złożyć list równo, jednak mój stan mi na to nie pozwalał. Szlochałam i było mi tak źle, tak bardzo źle.

— Idź sobie! — krzyknęłam rozpaczliwie, kiedy Hezekiah dobijał się do moich drzwi. Wiedziałam, że to on. Zawsze pukał tak samo. Nie chciałam go widzieć.

Chciałam się cofnąć w czasie do tego okropnego dnia i pójść nad rzekę razem z Jane. Chciałam żeby tutaj była, żebyśmy razem odkryły prawdę o nas. Chciałabym, żeby mój brat mi powiedział. Byłoby łatwiej, byłoby lżej, byłoby mi tak strasznie lżej. Gdybym wiedziała od początku.

— Callie! Otwórz, proszę! Wszystko ci wyjaśnię!

— Mam gdzieś twoje wyjaśnienia! Miałeś na nie mnóstwo czasu!

Niewiele myślałam w tamtym momencie. W głębokim poważaniu znalazł się również mój szlaban, bo otworzyłam okno i zeskoczyłam na trawnik. Bolało w cholerę, w końcu były to jakieś cztery metry, ale nic mnie to nie obchodziło. Otrzepałam kolana i dłonie i przeskoczyłam przez płot za domem, ściskając w rękach list. Łzy utrudniały mi pole widzenie, ale znałam drogę na pamięć.

Listy donikądWhere stories live. Discover now