29. Do Kai'a

19 2 0
                                    

Obudziłam się późno, mimo tego, że nie miałam czego odsypiać. Bolała mnie głowa i cholernie chciało mi się pić, ale nie miałam prawa mieć kaca. Normalnie tego nie robię, ale musiałam sprawdzić, czy wszyscy żyją, więc dopadłam się do telefonu i sprawdziłam wszystkie wiadomości na grupowym czacie po kolei. Odetchnęłam z ulgą widząc, że każdy był w domu mniej więcej w tych samych godzinach. Kai również.

Później zerwałam się na równe nogi i wyszłam z pokoju.

— Hez? - zajrzałam do niego. — Hez! — w panice zbiegłam na dół. — Hezekiah!

— Woah, co się stało? — wyłonił się zza ściany kuchni. Wypuściłam powietrze z płuc i czule go objęłam.

— Przepraszam. Byłam idiotką. Egoistyczną idiotką i myślałam tylko o swoich uczuciach, mając gdzieś twoje. Przepraszam, wybacz. — Hezi odwzajemnił gest i pociągnął nosem. Poczułam się lekko, jakby wielki kamień spadł z mojego serca. On chyba też się tak poczuł, bo kurczowo zaciskał palce na moim ciele.

— Mam rozumieć, że się pogodziliście? — pytanie padło z ust mamy.

— Tak, chyba tak. — odparł mój brat, odsuwając się ode mnie. Musiałam otrzeć łzy, bo mimowolnie się uwolniły.

— To dobrze, bo popołudniu robimy grilla i fajnie by było, żebyście się dogadywali.

— Jakiego grilla? — rozmasowałam czoło. Tego nie było w planach, ale cóż. Moja matka zazwyczaj nie informowała o jakichkolwiek planach.

— A rozmawiałam wczoraj wieczorem z różnymi ludźmi, jak byliście na imprezie. Przyjdą Mandeville'owie, przyjdzie mama Calluma z Callumem i państwo Webster z Mallory — uśmiechnęła się promiennie. — Ogarnijcie się i pomóżcie. Hez ojcu, ty mi z mięsem i warzywami. — mama zniknęła w głębi domu, a ja wymieniłam spojrzenie z Hezim.

— Nie wiedziałem o tym, żeby nie było. — uniósł dłonie w geście obronnym.

— Nie sugeruję tego. Po prostu to dziwne. Myślisz, że reszta wie?

— Pewnie dowiedzą lub dowiedzieli się w podobny sposób. Zadzwonię do Calluma.

— A ja do Mal.

I jak się okazało, grillowanko było zupełnie spontanicznym pomysłem, na który po prostu wszyscy rodzice przystali.

Wzięłam się w garść i poszłam przygotować. Nie wiem tylko, dlaczego poświęciłam na to dużo więcej czasu i uwagi, niż zazwyczaj. Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, żeby dobrze wyglądać?

* * *


Rodzice witali się z Mallory, jej tatą i Agathą, kiedy układałam na stole talerze. Widziałam też w oddali Calluma z mamą i wychodzącycg z domu Mandeville'ów. Tylko bez Kai'a. Może miał za chwilę dołączyć?

Hezekiah z hukiem postawił dzbanek z herbatą, więc na niego spojrzałam. Fakt, że wyglądał irytująco dobrze w białym, grubym golfie mnie przytłaczał. Nie musiał robić nic ze sobą, on tylko zakładał ciuchy i przypominał gościa z okładki magazynu. To nie było sprawiedliwe. Uśmiechnął się czarująco do gości, na co wywróciłam oczami.

— Co tu się odwala? — szepnęła Mall, nachylając się do mnie. W rękach trzymała szarlotkę.

— Pojęcia nie mam. — Jasemine mrugnęła do mnie, a później zza jej pleców wyleciał Leyton i natychmiast do nas podbiegł.

— Będę się obżerał burgerami.

— Niezwykle istotna informacja. — Mallory odłożyła ciasto na stół i poprawiła okulary. Wyglądała uroczo w ogrodniczkach założonych na brązowy sweter. W ogóle wszyscy wyglądali uroczo.

Listy donikądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz