Rozdział 2

1K 33 0
                                    

Valentina

Wstałam za 5 budzikiem, który dzwonił od piątej trzydzieści. Czułam się jakbym przespała cały dzień, a to dopiero początek. Po chwili patrzenia się w jeden punkt i zastanawiania się co właściwie powinnam zrobić, wstałam z łóżka odrazu kierując się do łazienki, aby zrobić swoją poranną rutynę. Wychodząc z łazienki odrazu podeszłam do szafy, stwierdziłam, że dzisiaj też mam dzień zadyszki, więc założyłam szare dresy i tego samego koloru bluzę. Podeszłam do mojej toaletki aby zrobić lekki makijaż i trochę ogranąć włosy.

Gdy skończyłam robić moją rutyne, ponownie położyłam się na łóżku i wzięłam swojego Iphone'a, odrazu weszłam na instagrama by zacząć oglądać na rolce filmiki z słodkimi kozami. No błagam małe kozy są takie urocze. Odpaliłam wkońcu instagrama i to co zobaczyłam zmiotło mnie z planszy. Filmik z wyścigów na motorach i chłopak, który jechał minimu 260km/h.
Wtedy nie wiedziałam, że sama się pewniego dnia na nich znajde.

Wyszłam z pokoju i pokierowałam się w strone kuchni, aby zrobić sobie kawe i wypić w spokoju tańcząc, ponieważ miałam dzisiaj trening z nową drużyną cheerlederską, jednak nie szłam do szkoły, iż papiery jeszcze nie doszły z poprzedniej. Będąc w kuchni słyszałam śmiech mojej mamy, czyli coś się swięci.

– Cześć kochanie, słyszałaś co się dzieje na opuszczonych ulicach, mówili dzisiaj  w wiadomościach – Kobieta obróciła się w moją strone z miską w ręku i spojrzała na mnie widocznie czymś ucieszona – mówili o jakiś nielegalnych wyścigach ale ciężko złapać ich bo szybko się zwijają.

– Widziałam na instagramie jak się ścigali – odpowiedziałam jej, po czym sama zaczęłam robić sobie kawę – Ale za bardzo się nie wpatrywałam w to.

– Ja też nie ale bardzo interesujące jest to, że są one widoczne a policja nie potrafi ich znaleźć – Parsknęła, lecz  szybko jej uśmiech z twarzy zszedł gdy popatrzyła na mnie – Gdy przyjedzie ten twój diablicowy dwukołowiec, ani mi się waż jechać na te wyścigi.

– Się wie szefowo – za salutowałam jej na co kobieta znowu pokazała swoje śnieżno białe zęby.

– Dobra pogadajmy czemu się tak śmiałaś – Kobiecie nie schodził uśmiech z twarzy i podśpiewując odwróciła się w strone kuchni.

– Rozmawiałam z sąsiadką – śpiewnie mi odpowiedziała na co sama się uśmiechnęłam  – Ma podobno córkę w tym samym wieku co ty i tak jak ty chodzi na ten uniwerek.

– Mamo proszę cię nie zaczynaj znowu tego samego – wzięłam swoją kawę po czym odrazu się napiłam – nie chce rozmawiać o nowej szkole, nie teraz – westchnęłam i odrazu nasunęło mi się pytanie – Mamo kiedy mój motor będzie w miami?

– Valentina nie wiem, prawdopodobnie jutro, i nie zaczynaj znowu tego tematu zajmij się nauką a nie jazdą na tym dwukołowcu.

– Super świetnie jak będzię jutro to weź mi powiedz – ruszyłam w strone schodów, lecz w pewnym momencie się zatrzymałam i obróciłam się w jej strone – Czy to nie ty powtarzałas ,,rozwijaj swoje hobby a nauke możesz kontynuować jeszcze kiedyś" – mówiłam przedrzeźniając jej głos, kobieta się zaśmiała i parsknęła śmiechem.

– Miałaś iść do pokoju więc kieruj się tam gdzie powinnaś być.

***

Od kilku godzin zastanawiałam się co ubrać jutro do szkoły, ponieważ jutro miał być pierwszy dzień mojej nowej szkoły mimo, że to pierwszy dzień to nie specjalnie się tym przejmowałam, za to bardzo przejmowałam się co sie dzieje i gdzie jest mój diabełek ( aka mój motor) mama nic nie mówiła, a jednak chciałam wiedzieć gdzie jest moje jedyny i prawowite dziecko. Podeszłam do komody aby spojrzeć na zdjęcie na, którym byłam młodsza ja i moi rodzice w parku rozrywki. Wzięłam zdjęcie, podeszłam do łóżka płacząc i rzuciłam się w poduszkę.

– Kochanie twój motor już jedz..– przerwała kobieta – czemu płaczesz tina – poczułam uginający się pode mną materac i dłonie mojej mamy na barkach. Popatrzyłam na nią i pokazałam jej nasze wspólne zdjęcie.

– Córeczko wiesz, że to nie jest niczyja wina – objęła mnie ramionami i zakleszczyła w swoim przytulasie – a tymbardziej nie twoja.

– Wiem, ale byliście taką kochającym się małżeństwem – szlochałam w jej ramionach, ale nagle sobie przypomniałam że gadała coś o moim diabełku, oderwałam się szybko od jej piersi i spojrzałam na nią pytająco z lekkim uśmiechem na twarzy – czy ty mówiłas coś o moim motorze?.

– Jak to nie wiele trzeba do szczęścia – bardzo szeroko się uśmiechnęła i odrazu zaraziła mnie tym samym – Tak valentina, mówiłam że przyjechał do miami i właśnie jedzie do nas do domu.

Ucieszona, cała w skowronkach zeszłam z łóżka i zaczęłam skakać i krzyczeć, wkońcu przyjechał, wkońcu będę mogła pojeździć na moim jak to moja mama by powiedziała ,,dwukołowcu".
tyle, że nie zdawałam sobie sprawy co tak naprawde się wtedy stanie.

Game without rulesWhere stories live. Discover now