Rozdział 3

1.1K 42 5
                                    

Valentina

Tamten dzień był bardzo nudny jeden z nudniejszych dni jakie miałam w swoim bardzo zagadkowym życiu. Wczoraj bardzo późnym wieczorem przyjechał mój motor i nie mogłam na nim się przejechać, a bardziej moja mama nie chciała mnie na niego puść więc dzisiejszego wieczora pojade na przejażdżke moim cackiem.

Wstałam jak codzień rano, aby dzisiaj powitać nowy rok szkolny i nowych ludzi. Mimo tego, że był to mój pierwszy dzień nie specjlanie się stresowałam. A przynajmniej tak mi sie wydawało. Ubrałam się w mundurek szkolny, ponieważ takowy był w nowej uczelni, czyli standardowo spódniczka, koszula i marynarka z logiem szkoły. Zrobiłam także lekki makijaż, ale nie specjalnie sie starałam aby wyszedł ładnie, byle bym nie wyglądała jakbym wstała pierwszy raz od stu lat. Spakowałam rzeczy do plecaka i ruszyłam w strone schodów.

– Kurwa – powiedziałam przeskakując dwa schodki na raz, prawie się przy tym wywracając.

– Panienko Jones co to za słownictwo – powiedziała widocznie rozbawiona, ale próbując zachować poważną mimike twarzy moja mama ( nigdy jej sie to nie udaje).

– przepraszam mamo, po prostu się zamyślilam – powiedziałam i podeszłam do kobiety aby dać jej buziaka i wziąć śniadanie – jade wieczorem się przejechać.

– Valentina co ci powiedziałam o jeżdżeniu wieczorami – teraz była autentycznie poważna – A tymbardziej, że jesteś dzieckiem które potrafi wpakować się bez uprzedenia gdzieś, na przykład na jakieś wyścigi.

– Mamo nie zaczynaj znowu tego samego nie wpakuje się na te wyścigi – powiedziałam na co kobieta się rozluźniła – a po drugie nie będę siedzieć w domu no i chce zwiedzić miasto – powiedziałam patrząc się na mame, która podeszła do mnie ukazując swoje zęby.

– Dobrze niech ci będzie a teraz leć do szkoły, kocham cię skarbie i połamania nóg – Podeszła do mnie ponownie i zakleszczyła mnie w swoich ramionach.

– Do zobaczenia później też cie kocham – połamania nóg serio – nie dziękuje mamo chce miec zdrowe nogi – odpowiedziałam na co Caroline się zaśmiała.

Wyszłam z domu i poszłam na autobus, który wiecznie się spóźniał lecz dzisiaj był punktualny. W końcu życie się do mnie uśmiechneło. Powędrowałam w strone wejścia wpadając kilka razy na ludzi, strasznie się tam przepychają. Doszłam do swojej klasy i usiadłam w wolnej ławce.

– Witam was kochani w kolejnym roku szkol... – nauczycielka nie dokończyła, ponieważ do klasy wparowała jakaś czerwono włosa dziewczyna.

– Przepraszam Pani Johanson za spóźnienie – dziewczyna podeszła w moją strone i cichym przywitaniem dosiadła się do mojej ławki.

– Cześć musisz być tu nowa, bo nigdy cię tu nie widziałam – cóż za spostrzegawczość nie bywałe – Lilly jestem – powiedziała i skierowała dłoń w moją strone na znak chęci poznania. Była bardzo piękna, czerwone włosy ale takie ciemne jak wiśnia, ubrana w elegancki mundurek, była także wysoka może nie bardzo napewno wyższa ode mnie.

– Valentina, ale możesz mówić mi poprostu tina – obdarzyłam ją uśmiechem i ścisnęłam jej dłoń.

***

Przez ponad dwie godziny słuchaliśmy wykładów Pani Johanson odnośnie lekcji na uczycieli i dalej nie słuchałam, bo całą lekcje przegadałam z moją nową koleżanką. Również przedstawiła mnie swoim znajomym, którzy też byli bardzo przesympatyczni. Wymieniłyśmy sie instagramem i pisaliśmy przez całą droge do domu. Wracając do domu czekałam tylko na ten wieczór kiedy będę mogła pojechać na motor i poczuć się jak w Bostonie. Będąc w domu cały dzień oglądałam seriale i leżałam w łóżku, aby odpocząć ten ciężki dzień w szkole i, żeby przygotować się na jutro.

Spojrzałam na zegarek a na nim widniała godzina dwudziesta-trzecia trzydzieści i stwierdziłam że to jest ten czas kiedy odpale swoją diablice. Ubrałam się w mój kombinezon wzięłam rękawiczki, kask i skórzaną kurtkę, ze względu na to że wieczory sa chłodne a bardziej noc jest chłodna. Wyszłam cichaczem z domu i powędrowałam do mojego ideału. Włączyłam silnik i wyjechałam z garażu na ulice. Założyłam kask, dałam gazu. W końcu poczułam się że żyje.

Jeździłam tak chyba z godzinę, aż nagle z niedalekich kilometrów, a bardziej metrów usłyszłam krzyki ludzi, a po chwili strzał. Cholera co tam się dzieje.
Podjechałam bliżej rozglądając się na prawo, a potem na lewo gdy nagle zrozumiałam że coś tu nie gra podniosłam głowe do góry i zobaczyłam, że wiele motocyklistów robi wielki okrąg wokół mnie i jakiegoś nie znajomego, spojrzał na mnie przeszywając mnie swoimi brązowymi oczami. Krzyki ludzi dawały dużo do znaczenia, że kibicują temu chłopakowi a nie mnie, krzyki typu  ,,dajesz parker"
,,wygrasz to jak zawsze matteo". Podeszła na start pół naga dziewczyna trzymając w dłoniach pistolety, spojrzałam przelotnie na chłopaka, a ten tylko pokiwał do dziewczyny, na znak że ma zaczynać, ściagnął szybke z kasku na oczy i położył się na motorze, więc również ja to zrobiłam. Zaczęły się krzyki  3... 2 ... 1 wystrzeliły a ja w raz z nim pojechałam.

Przez cały czas z chłopakiem graliśmyśmy w jakąś przeplatanke, najpierw on był pierwszy potem ja i tak na zmiane. Mineliśmy kolejny zakręt a ja nie dawałam za wygrana, on również. Widziałam ją. Widziałam linie przy której stali ludzie Meta teraz mi tylko na niej zależało, chłopak był coraz bliżej jej, aż w końcu stwierdziłam że dam tego jebanego gazu na maxa. Pierwszy raz odkąd mam motor użyłam go. Wyprzedziłam nie jakiego Matteo, zostawiając go bardzo w tyle, nagle przekroczyłam linie mety. Wygrałam, wygrałam wyścig. Chłopak dojechał kilka sekund po mnie podjeżadżając, do swoich znajomych. Po chwili gdy zdjął kask zobaczyłam jego twarz. O kurwa. Zrobiłam dokładnie to samo po dłużym momencie stania jak słup i przyglądaniu nie jemu.

Wyglądał jakby go wyjeli z okładki modelingowej. Chłopak miał roztrzepane brązowe włosy, które opadały mu na czoło, przeszywające brazowe oczy które dosłownie stawały się coraz ciemniejsze gdy na nie patrzyłam. Był podobnie ubrany do mnie. Po chwili namysłu szedł ku mojej osobie przepychając się przez tłum ludzi zebranych koło mnie. Stanął nade mną, jebany wielkolud.

– Nie myśl sobie, że tak łatwo się mnie pozbędziesz – wskazał na mnie palcem podchodząc bliżej i bliżej (moja strefa bliskości została aktualnie naruszona)
– to dopiero początek twojego piekła diabełku – nie bałam się, ja się cholernie bałam, ale bardziej zdenerwowałam się tym, że dotknął mojego motoru, który miał naklejone na lusterkach rogi diabła.

– Nie boje się ciebie – tak dalej pójdzie Valentina a skończysz w piekle.

– A powinnaś, bo to co zrobiłaś było mocne na tyle byś tego pożałowała – warknął w moją strone widocznie wkurwiony.

– Ależ to było poetyckie – znacznie podkreśliłam ostatnie słowo, aby podkurwić go jeszcze bardziej – uwierz mi, że w dupie mam ciebie i te twoje zasrane wyścigi , wygrałam pierwszy i ostatni raz i akurat padło na ciebie.

Ktoś z tłumu ludzi wykrzyczał zdanie które zmieniło moje spostrzeganie na tą wygraną na dobre.

Game without rulesWhere stories live. Discover now