Rozdział 7

898 32 4
                                    

Valentina

- Będziesz udawać moją dziewczyne.

Te słowa krążyły mi w myślach, szumiły mi w uszach, może ja sie przesłyszałam że mam ,,udawać jego dupe". Tak naprawdę nie wiem po co miałabym to robić. Nie napewno się przesłyszałam. Jestem zwolenniczką tropu ,,enemies to lovers" w książkach, no a także ,,udawanego związku". Nie spodziewałabym się, że mnie też to się przytrafi.

- Strasznie kiepski suchar - powiedziałam kpiarskim głosem, nie valentina nie powiedziałaś tego. Żenada. - no a teraz na poważnie, czego chcesz czas leci - spojrzał na mnie, a jego kąciki poszły w góre.

- Ale ja mówie na poważnie, nie wiem co w ty śmiesznego - teraz to sie pożądnie zdziwiłam. On mówił poważnie.

- Nie, wiesz ja muszę iść - odeszłam od stołu, a gdy podeszłam do drzwi silne ramie chłopaka obróciło mnie w jego strone tak, że opierałam się o ściane obok drzwi.

- Masz czas na odpowiedź do jutra - nie wierzyłam w to co słyszę. Zostawił mnie taką zszokowaną przy drzwich. Szklanych drzwiach. Poprawiłam szybko spódnicze, nawinęłam krawat na szyje i wyszłam z biblioteki tak jakby się nic nie stało.

Jego propozycja nie dawała mi spokoju przez kolejne godziny, cały czas myślałam co mam mu jutro powiedzieć by nie zranić jego ego, iż moją odpowiedzią jest ,,nie". Wiedziałam jedno ta decyzja mogłaby zmienić moje życie. Jutro była impreza czyli musiał wiedzieć że się na nią wybieram. W mojej głowie krążyła tylko jedno pytanie

Dlaczego akurat ja?

Czemu wybrał mnie skoro mógł wybrać kogoś innego. Jest wiele dziewczyn w naszej szkole, które wręcz błagają na kolanach żeby się z nimi umówił, a mnie w tej grupie nie było. Mogłam błagać na kolanach, żeby go wywalili ze szkoły czy zawiesili co kolwiek bym nie widziała jego krzywiej mordy na każdej przerwie. Te dziewczyny śliniły się na widok Parkera, rozbierały go wzrokiem, a ja wręcz wymiotowałam na jego widok. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos James'a.

- Ziemi do tiny - popatrzyłam na blondyna, na co odrazu się uśmiechnął - No wkońcu się obudziłaś z jakiegoś dziwnego transu, jutro razem z lilly przyjdziemy do ciebie żeby sie ogarnąć na super koks impreze - ostatnie trzy słowa wykrzyczał aż uczniowie na korytarzu spojrzeli na niego z zmarszczonymi brwiami.

- Podajcie mi swoje numery czy stwórzcie grupe na instagramie i podam wam adres gdzie macie przyjechać - powiedziałam, a mój wzrok poleciał na bruneta, które wgapiał się we mnie.

- Daj telefon to ci wpisze mój numer śliczna - wręczyłam telefon chłopakowi a on zaczął wystukiwać na nim swój numer telefonu, po czym podał telefon dziewczynie i ona również zrobiła to samo.

***

Poprzedni dzień minął mi na spaniu, cały dzień spałam a wieczorem wybrałam się na przejażdżkę na diabełku, rozmyślałam co miał na myśli proponując mi udawany związek. Może powinnam się zgodzić, ale nie, nie mogę się zgodzić. To jest żenujące, że ten skurwysyn mnie wyzywa a potem proponuje mu związek nie na poważnie. O boże nie wiem co mam myśleć na ten temat. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra w moim pokoju, aby spojrzeć na siebie. Może nie wyglądałam za dobrze ale było okej. James i Lilly mieli być jakoś za trzy godziny u mnie w domu. Zrobiłam swoją poranną rutyne, po czym zeszłam zrobić sobie kawe bo inaczej nie będę funkcjonować.

Game without rulesOnde histórias criam vida. Descubra agora