Rozdział 2. Bawisz się w psychologa?

108 10 14
                                    

Meave


- Zrobimy krótką przerwę na piwo. - powiedział wokalista jednego z moich ulubionych rockowych zespołów. Po czym zszedł ze sceny, a za nim reszta grupy.

W czasie, gdy inni kierowali się do baru, ja obrałam całkiem inną trasę. Poszłam do toalety. Po drodze sprawdziłam wiadomości w telefonie. Znajdowało się tam pięć nieodebranych połączeń i jedna wiadomość od kontaktu Żmija.

"Komórka służy również do odbierania połączeń. Podążaj za takimi trendami."

Kurwa.

Znalazłam cichsze miejsce i od razu zadzwoniłam. Odebrała po pierwszym sygnale i nawet się za mną nie przywitała, ani nie dała szansy na to mi.

- Nie obchodzi mnie gdzie jesteś i co robisz. Masz być za trzydzieści minut w domu.

Rozłączyła się. Może i nie byłoby problemu, gdyby nie to, że byłam jakieś pięćdziesiąt mil od domu.

Zaczęłam szukać Haydena po całym budynku. Znalazłam go dopiero przy barze, rozmawiał z jakąś rudą kobietą. Hayd miał to do siebie, że przyciągał wiele kobiet nawet tych starszych, a ona ewidentnie była dużo starsza od nas.

Uwiesiła się na nim jak lemur na gałęzi.

Cholera.

Podeszłam do nich i poklepałam go po ramieniu. Momentalnie oderwał się od rozmowy i skierował swój wzrok na mnie.

- Co jest?

- Muszę wracać do domu. Moja mama dzwoniła.

- Serio? Teraz?

- Tak, mam być w domu... - spojrzałam na zegarek. - ...za dwadzieścia trzy minuty.

- Rozmowa z Tobą była cudowna, ale wybacz, muszę uciekać. Może się jeszcze kiedyś spotkamy. - obdarował ją jednym ze swoich epickich uśmiechów, po czym złapał mnie za dłoń i wyprowadził na zewnątrz. Kobieta chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła.

Wspomniałam, że potrafił oczarować kobietę nawet jeśli ją spławiał? No właśnie.

- Ah... Twoja matka jest jak wrzód na tyłku. - mruknął niezadowolony, gdy podeszliśmy do jego motocyklu.

- Nic nie mów. Na co dzień się mną nie interesuje, a chce kontrolować właśnie teraz. Ciekawe, co tym razem wymyśliła.

- Poradzimy sobie z każdym jej idiotycznym pomysłem. - podał mi kask.

Szybko założyłam go na głowę i usiadłam za nim.

Wiedziałam, że nawet jeśli Hayden nie będzie jechał przepisowo, to i tak nie zdążymy na czas. Może będzie miała dobry humor i nie zwróci na to uwagi. Jakby kiedykolwiek miała dobry humor...

Mocniej naprężyłam mięśnie, gdy zaczął wyprzedzać kilka samochodów na autostradzie. W pewnym momencie musiałam zamknąć oczy. Dopiero, gdy wyczułam, że zwalniał mogłam je otworzyć. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy ulicę od mojego domu.

Zsiadłam z motoru i oddałam kask.

- Dzięki.

- Wpadnę przez balkon.

- Mam nadzieję. - próbowałam się uśmiechnąć, na marne.

- Pamiętaj cokolwiek to będzie, znajdziemy rozwiązanie. Nawet jeśli w grę będzie wchodziło wrzucenie tej Żmii do studni. - pogłaskał mnie kciukiem po policzku. Uniosłam kącik ust. Właśnie tak określaliśmy moją mamę. Bardzo to do niej pasowało.

Lose My Love TOM IIIWhere stories live. Discover now