Rozdział 9. Może zginę. Może niegodnie...

70 4 1
                                    

Hayden

Po treningu futbolu wróciłem do domu. Było dziwnie cicho. Zazwyczaj moi bracia hałasowali opracowując plan przejęcia świata. Jak w bajce Pinki i Mózg. Natomiast Jennie płakała. To była jej pora jedzenia. Powoli jak złodziej minąłem korytarz i wszedłem do salonu. Nikogo nie było, więc wróciłem się. Może pomyliłem domy?

Nie. Nasze zdjęcia wisiały na ścianie. Czyli dobrze trafiłem. Zatrzymałem wzrok na dwójce dzieciaków. To była Meave i ja, gdy mieliśmy po siedem lat. To był dzień naszego poznania. Siedzieliśmy na schodach mojego domu i uśmiechaliśmy się. Wtedy miała jeszcze długie włosy aż do talii. Po kilku godzinach zabawy ze mną, musiała ściąć je do ramion. Jej mama była wściekła.

Wszedłem na piętro. Wtedy usłyszałem diablicę. Oho, brzdąc w potrzebie. Po chwili rozległ się głos mamy, która uspokajała dziecko. Nie przeszkadzałem im, wiedząc, że zapewne będzie karmić ją piersią.

Zostawiłem przepocone ubrania w łazience i poszedłem się położyć. Byłem zmęczony, chciałem chwilę odpocząć, ale zadzwonił mój telefon. To była Sophie.

- Nie napisałeś wczoraj. - przywitał mnie jej zirytowany głos.

Kompletnie kurwa zapomniałem.

- Cześć kochanie. Wybacz, dużo się działo. Może masz ochotę się spotkać?

- Tak, o ile zabierzesz mnie dzisiaj do klubu Nine Tails.

Co? Skąd ona znała to miejsce? No dobra, mogła je znać, ale dlaczego do jasnej cholery chciała tam iść?

- Wiesz, to nie jest dobry pomysł. Ten klub ma słabą renomę.

To było lekkie niedopowiedzenie, "słaba renoma". Nine Tails należał do Darrena. Nie otworzył tego klubu, żeby na nim zarabiać. Miał mnóstwo innych sposobów, żeby zgarnąć kasę. Jednym z nich był handel narkotykami. Po całym klubie miał rozstawionych swoich dilerów, którzy nakłaniali do kupna. I nie tylko. Czasami po prostu się nimi dzielili bez zgody drugiej osoby. Tak, odurzali niczego nieświadomych imprezowiczów.

To był tylko jeden z powodów, przez który nie chciałem, żeby właśnie tam znalazła się Sophie.

- Inaczej Ci nie wybaczę. - odparła zdecydowanie.

- Słońce, to naprawdę zły pomysł.

- Przecież będziesz ze mną, prawda? - zaargumentowała.

- Soph, proszę. To niebezpieczne miejsce.

- Nieważne. Sama pójdę.

Rozłączyła się.

Opadłem na poduszki. Czy te kobiety zawsze muszą być takie uparte?

***

Finalnie poszedłem z moją dziewczyną do Nine Tails. Przecież nie mogłem jej puścić samej, wiedząc co się tam odwala. Przywitałem się z ochroniarzem. Robert założył na nasze nadgarstki bransoletki i wpuścił do środka.

- Jesteś półbogiem? - zachichotała. - Nie wiedziałam, że masz takie znajomości. Zazdroszczę.

Wolałbym się ich wyrzec. Gdyby dowiedziała się skąd znał mnie cały personel klubu, nie byłaby tak zadowolona.

- A co muszę zrobić, żebyś nazywała mnie Bogiem? - uśmiechnąłem się szelmowsko, na co zaśmiała się perliście.

- Może wrócimy do tematu w mojej sypialni.

Splotła nasze palce i zaprowadziła mnie do baru, gdzie zamówiła cztery shoty tequili.

- Stary, nie mówiłeś że wpadniesz. - zauważył mnie Killian.

Lose My Love TOM IIIWhere stories live. Discover now