Rozdział 3. Jesteś zbyt pobłażliwy.

87 11 13
                                    

Hayden


To były ostatnie minuty meczu. Jeśli zdobędziemy przyłożenie, wygramy. Jeśli nie, odpadniemy z rozgrywek międzyszkolnych.

- Rodriguez, skup się! - słyszałem głos trenera. Jego rady i krzyki. Głównie krzyki. - Uważajcie na skrzydłowych! Carter kurwa to jest blok?!

- Neo, ubezpieczaj mnie.

Pokazał mi środkowy palec za plecami. Czyli mogę się spodziewać, że przepuści co najmniej jednego. Kurwa, muszę szybko podać. Dwadzieścia jardów, damy radę.

- Kombo! Mickey, kombo!

Ten też pokazał mi fuckera. Po meczu chętnie ich zatłukę. Obu.

Kombo było naszym specjalnym zagraniem, tylko że nie zawsze wychodziło. Było parę czynników, które musiało zostać spełnione. Istniało ryzyko, że się nie uda. Tym razem przewidywałem co najmniej obite żebra.

- Bokser! Dajesz!

Nikt w szkole nie nazywał mnie Bokserem, dla nich byłem futbolistą, tylko jedna osoba mogła to wykrzyczeć. Meave.

Uśmiechnąłem się. Znowu przez tydzień będzie brała tabletki na gardło.

Dostałem piłkę, cofnąłem się, po czym przymierzyłem się do rzutu i oddałem ją jak najszybciej. Gdy tylko piłka opuściła moje dłonie, zostałem skasowany przez przeciwnika. Będzie siniak.

To było zabawne, że potrafiłem nabawić się więcej urazów w meczu niż na ringu.

Czułem jak kolejny na mnie wylądował.

- Feniksy z Liceum Lincolna wygrywają cały mecz! - usłyszałem w głośnikach i odetchnąłem z ulgą.

Wygraliśmy.

Chyba kurwa cudem.

Czułem jak któryś z chłopaków podchodzi, łapie mnie za rękę i ciągnie w górę. To był Neo.

Postawił mnie do pionu, po czym oparł się na moim ramieniu jakby był wykończony. To nie jego znowu wgnietli w ziemię!

Zdjąłem kask.

- Musimy popracować nad Twoją techniką, stary. Jeszcze kilka takich zagrywek, a z pewnością coś mi się w głowie poprzestawia.

- Chłopie ja pracuję nad tym, żeby wszystkie Twoje klepki wróciły na miejsce.

Przed nami pojawiła się Anna. Robiła zdjęcia do szkolnej gazetki.

- Uśmiechnijcie się.

Zapozowaliśmy, a ona pstryknęła kilka fotek i uciekła do kolejnych zawodników.

- Dzisiaj impreza u Gareta i liczę, że będzie zajebista. - ucieszył się Neo.

- Tylko nie przesadzaj z alko. Nie chcę znowu wynosić Twoich zwłok jak kilka poprzednich razy.

- Nic nie obiecuję.

Podbiegła do nas Trish, pogratulować jednak nie widziałem nigdzie Meave. Za to pojawiła się Olivia.

- Gratulacje kochanie, świetny mecz. - wspięła się na palce i pocałowała mnie. - Porozmawiamy później? To ważne.

- Jasne. - odparłem.

Jeśli chciała pogadać to z pewnością myślała o przerwie. Tylko, że ja miałem już tego dosyć. Ciągle martwienie się o jej wyjścia, kolejne głupie wymówki i słowa, że ją ograniczam. Nie na tym polegał związek. Wiedziałem, co tym razem musiałem zrobić.

Lose My Love TOM IIIWhere stories live. Discover now