Alex
Drzemka w samolocie była niezaplanowana i jak się okazało podczas długiego marszu, zbyt krótka by zregenerować ciało. Moje nogi prawie odmawiają posłuszeństwa i z tego co widzę, Carter także wygląda na wyczerpanego. Wiedziałam, że ta wędrówka do Edenu będzie trudna, ale rzeczywistość przerosła wszelkie wyobrażenia. Gdybyśmy mieli pojazdy, nasza sytuacja byłaby o niebo lepsza. A tak, musimy liczyć tylko na własne nogi.
Nagle zdaję sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego.
– Carter? – pytam, a on zerka na mnie. – Nie mamy mapy, została w Midland wraz z naszymi rzeczami. Boże, kompletnie o tym nie pomyślałam! Jak teraz tam trafimy?
– Będzie ciężko trafić prosto do celu, ale tym będziemy się martwić, gdy dotrzemy na zachodnie wybrzeże.
– A jeśli zbłądzimy?
– Musimy zwracać uwagę na tablice drogowe. Mniej więcej pamiętam, jak prowadziła najkrótsza droga.
Chciałabym jeszcze dłużej się z nim spierać, ale szybko przypomina mi się nasze ostatnie starcie. Przez całą drogę od lotniska posępna mina nie schodzi z jego twarzy. Nie chcę go dodatkowo denerwować, to nic nie da.
***
Zapada zmierzch, więc to najwyższa pora, aby znaleźć bezpieczne miejsce do przenocowania. Kilka mil wcześniej mijaliśmy stację benzynową i Carter założył, że wkrótce natrafimy na budynki mieszkalne.
Zaczynam tracić nadzieję i przyzwyczajać się do myśli, że będziemy spać pod gołym niebem, gdy Carter nagle się zatrzymuje. Kuca, po czym coś podnosi z jezdni. To mały, biały kamyczek. Musiał na niego nadepnąć. Bez słowa zaczyna się rozglądać najpierw po prawej stronie, a później przechodzi na lewą. Odsuwa dłonią wysoką trawę, jakby sprawdzał podłoże. Patrzę ponad jego postacią i dostrzegam tylko drzewa i krzewy.
– Czego szukasz?
– Kamieni.
– Po co?
Carter nie odpowiada, więc podchodzę do niego bliżej.
– Widzisz? Ziemia pokryta jest tymi samymi białymi kamieniami.
– I co z tego?
– Kiedyś ludzie specjalnie wysypywali ozdobne kamienie na drogę. Tam musi być jakaś chata – oznajmia, po czym wstaje i rusza niepozorną drogą.
– Jesteś pewny?
– Nie, ale warto to sprawdzić – mówi, po czym rusza drogą, na której zauważył ślady dawnej ingerencji człowieka.
– Myślałam, że lepiej schronić się w jakieś miejscowości, niż na odludziu. Sam mówiłeś, że wtedy trudniej znaleźć poszukiwanych – stwierdzam, idąc tuż za nim.
– To prawda, ale ledwo zauważyłem tę drogę. Jadąc motocyklem, można przeoczyć drobiazgi. Trawa zasłania kamyszki i to czysty przypadek, że na jeden nadepnąłem. Musimy się pospieszyć, za chwilę nic nie będziemy widzieć, a latarka jest już na wyczerpaniu, lepiej oszczędzać baterie, może nam się jeszcze przydać.
***
Spacer kamienną drogą, którą zasłaniał bujna dzika trawa, nie była tak długa jak z początku to sobie wyobrażałam. Dzięki drzewom i rozrosłym krzewostanom, nie mogliśmy z drogi głównej dojrzeć okazałego domu. Co ja mówię, to wygląda jak pałacyk. Grube kolumny na tarasie, fantazyjne gzymsy i wielkie okna. Nawet zniszczone przez upływ czasu otynkowanie nie odbiera piękna tego miejsca.
CZYTASZ
UKRYTA TOŻSAMOŚĆ - Eden#1 - Zakończona!
RomanceGdy świat jest wielką areną, gdzie nieustannie walczy się o przetrwanie. Opowieść o pierwszej miłości, o odwadze, by zawalczyć o lepsze życie, o trudzie budowania zaufania do drugiej osoby, o nadziei i o porażkach. Zapraszam na podróż z bohaterami w...