Część 66

213 46 18
                                    


Carter

Jestem coraz bliżej uzyskania miana strażnika. Myślę, że chłopacy nabrali do mnie zaufania i zdecydowanie złapaliśmy wspólny język. Tym jestem szczególnie zaskoczony. Fakt, starałem się zbliżyć do nich, aby osiągnąć cel, ale nie spodziewałem się, że ich zwyczajnie polubię. Nigdy nie należałem do żadnej grupy, miałam tylko Lori i klientów. Każdy dbał o swój interes i nie było miejsca na wielkie przyjaźnie. Tutaj poczułem, że mogę mieć kumpli, a to zdecydowanie nowość dla mnie.

Kiedy wchodzę do domu, od razu wołam Alex. Chcę jej opowiedzieć o swoim dniu, a także usłyszeć, jak ona spędziła czas. Jak było w ośrodku i czy wydarzyło się coś ciekawego. Automatycznie uśmiecham się, gdy pomyślę o ekscytacji Alex, gdy opowiada o swoim nowym zajęciu. Jakby dostała nowej porcji energii, jakby czuła się spełniona, a to jest dla mnie najważniejsze. Aby była szczęśliwa.

– Alex?! Jesteś w domu?!

– Jestem! Poczekaj chwilę! – Słyszę jej głos z sypialni, więc tam zmierzam. Kiedy naciskam na klamkę, znów krzyczy. – Jeszcze nie wchodź!

– Co się dzieje? Wszystko w porządku? – pytam, a gdy nie odpowiada, zaczynam się martwić. – Alex? Co jest grane?

Nagle drzwi się otwierają, a przede mną stoi Alex ubrana w jasną, seledynową sukienkę, która pasuje na nią idealnie, podkreślając odpowiednie krągłości. Od czasu pobytu w Edenie, mamy możliwość dobrze się odżywiać, więc oboje nadrobiliśmy straty w wadze. Alex nabrała odrobinę ciała i teraz, gdy cienki materiał opina się na jej biuście i biodrach, moje serce zaczyna walić jak szalone. Chociaż zawsze tak jest, gdy mam ją w pobliżu.

Jej twarz także się nieco zmieniła. Czy to makijaż? Delikatnie podkreślone oczy, dzięki czemu wydają się jeszcze większe niż są w rzeczywistości oraz jej usta, które lekko się mienią i połyskują. Wygląda pięknie, choć inaczej.

– Przesadziłam? – pyta niepewnie.

– Wyglądasz niesamowicie Alex.

Dziewczyna w końcu uśmiecha się, gdy słyszy moje zapewnienie, choć nadal wygląda na nieco onieśmieloną. Zatem podchodzę do niej prędko, ujmuję w dłonie jej śliczną buźkę i całuję z całej siły, by pokazać jej, jak bardzo na mnie działa, jak bardzo jej pragnę. Namiętność, miłość, pasja. To wszystko co czuję do niej i co chcę jej przekazać przez ten pocałunek. W końcu czuję jej dłonie na swoich ramionach, a ja swoje ręce przemieszczam na jej pośladki. Następnie unoszę ją do góry, co zdecydowanie zaskakuje dziewczynę. Niosę ją przez cały pokój, aż docieramy do łóżka. Ostrożnie kładę ją na nim, a potem zakrywam nią swoim ciałem. Całujemy się jak oszalali, jakby wszystko dookoła przestało istnieć. I tak właśnie się czuję. Gdy mam ją w ramionach, gdy z taką ufnością oddaje mi się, nic więcej mnie nie obchodzi, nic więcej nie ma znaczenia.

Przerywam pocałunek, ale tylko po to by moje usta mogły całować jej smukłą szyję. Jej oddech już jest przyspieszony, gdy pieszczę jej wrażliwą skórę, a to dopiero początek moich starań, aby czuła się jak w raju. W raju, w którym to ja dostarczam jej maksimum przyjemności.

– Carter? – odzywa się zdyszanym głosem, gdy moje dłonie wędrują po całym jej ciele. Chwytam za krawędź jej sukni, aby móc poczuć delikatną skórę na jej udach. – Zaplanowałam kolację...

– Zjemy później, teraz mam ochotę na coś innego – mówię równie prawie bez tchu, po czym odsuwam się od jej szyi, by zacząć całować wypukłości jej piersi. Opuszczam cienkie ramiączka sukienki, a następnie odsuwam materiał zasłaniający jej biust. Jej sutki stwardniały od podniecenia, a ja nie mogę się dłużej powstrzymać, więc przykładam usta do prawej piersi i zaczynam powoli lizać. Chwilę później dokładnie tak samo traktuję jej lewą pierś. – Smakujesz bosko...

UKRYTA  TOŻSAMOŚĆ - Eden#1 - Zakończona!Where stories live. Discover now