Część IX

233 13 0
                                    

Drżał skulony przyciskając twarz do kolan. Rękami zakrywał głowę, oczekując na najgorsze. Pod powiekami pojawiały mu się fragmenty odległych wspomnień. Widział swoje ciało w rogu białego pomieszczenia otoczone napakowanymi mężczyznami. Czuł chłód atakujący jego odsłoniętą skórę gdy więźniowie kopali go śmiejąc się na widok twarzy wykrzywionej z bólu. Nie krzyczał wiedząc że strażnicy nigdy by mu nie pomogli. Pracownicy więzienia nie przejmowali się tym co robią osadzeni dopóki nie sprawiali im problemów. 

Wspomnienia przytłaczały Alojzego. Niemal czuł krew spływającą wzdłuż jego gardła, przez co zaczął się dusić. Nie potrafił oddychać czując jak zniszczone dłonie sięgają do jego niemal nieświadomego ciała. Wiedział co chcieli mu zrobić, robili to nie raz podekscytowani delikatnością jego skóry pokrytej siniakami.

- Nie! - wrzasnął chcąc to zatrzymać nie do końca wiedząc gdzie się znajduje. 

Teraźniejszość mieszała się z fikcją, silne dłonie wydawały się jednak nie zważać na jego opór. Poczuł szarpnięcie zmuszające go by spojrzał w górę. Przez chwilę widział różne twarze zmieniające się na obliczu napastnika wtedy jednak ból otrzeźwił jego myśli. Zamrugał przykładając dłoń do pulsującego policzka gdy Pan Clayborn szarpnięciem zmusił go do wstania. Miał zacięty wyraz twarzy, a jego usta poruszały się powoli. Dopiero wtedy służący zdał sobie sprawę z hałasu panującego w mieszkaniu przez który nie mógł dosłyszeć słów skierowanych w jego stronę.

- Właź tam i nie wychodź dopóki nie wrócę - ostry głos przebił się przez dźwięk wystrzałów.

Alojzy poczuł jak jego ciało zostaje pchnięte za drzwi do tajnych pomieszczeń. Wstrząśnięty zaparł się nie chcąc przekraczać progu.

- Panie Clayborn, co się dzieje? - zapytał na chwilę zapominając o wcześniejszym wybuchu mężczyzny.

- Ktoś dostał się do mieszkania - rzucił szybko. Co chwilę zerkał za plecy chcąc sprawdzić czy ktoś nie dotarł do tego miejsca - Właź tam - warknął po czym pchnął go do następnego pomieszczenia.

Drzwi trzasnęły gdy Alojzy upadł na podłogę, szybko jednak pozbierał się stając na równe nogi. Pokój w którym się znalazł był cichy mimo hałasu panującego po drugiej stronie apartamentu. Służący rozejrzał się nie mogąc powstrzymać zaskoczenia na widok skąpanego w ciepłym świetle saloniku. W przeciwności do tego który sprzątał ten był przytulny, pełen zdjęć oraz świeżych kwiatów stojących w wazonach.  Z lewej stronie przy w połowie osłoniętym zasłoną oknie stało białe pianino, na które padały promienie słońca. W pomieszczeniu czuć było elegancję mimo to wypełniały go kolory dzięki którym nie czuło się jak w szpitalu. Salon łączył się z otwartą kuchnią, w której na lodówce zawieszono dziecięce rysunki. 

Alojzy wzdrygnął się słysząc szybkie kroki nadbiegające z korytarza po prawej stronie. Zacisnął pięści gotowy by odeprzeć atak, wtedy jednak pojawiła się znajoma sylwetka z okularami na nosie. Służący odetchnął wychodząc mu na przeciw, mimo paniki malującej się na jego twarzy.

- Nie powinno cię tu być - mężczyzna złapał go za ramie, po czym pociągnął w stronę drzwi - Jeśli Desmond cię zobaczy stracisz głowę.

- To on mnie tu wrzucił - Alojzy zatrzymał dłoń która sięgnęła do klamki - Ktoś włamał się do mieszkania. Wydaje mi się że słyszałem strzały - wytłumaczył starając się opanować drżenie w głosie.

- Znów.. - powiedział Gordie a jego oczy pociemniały. 

Alojzy obserwował jak mężczyzna szybko myśli, nad tym co powinien zrobić. Wyglądało na to że zostawienie służącego samego nie było dla niego czymś prostym. Dogadywali się lecz nadal nie ufał mu w stu procentach by powierzać mu tajemnice gospodarza. Alojzy dostrzegał jednak zmartwienie, gdy odwracał się w stronę drzwi chcąc jak najszybciej stanąć u boku przyjaciela. 

Zakazane połączenie (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz