Część XVII

222 14 0
                                    

Jak przez mgłę pamiętał to co stało się potem. Łagodny głos przepełniony zmartwieniem, dłonie pomagające mu wstać. Czuł się jak we śnie pozwalając Gordiemu zaprowadzić się do sypialni, gdzie próbował dowiedzieć się co się stało. Alojzy milczał nie mając mu nic do powiedzenia, wiedząc że widząc w jakim stanie się znajduje sam domyślił się prawdy. Nie oponował gdy mężczyzna pomógł mu ściągnąć brudne od krwi, oraz innych płynów ubrania po czym zaprowadził do łazienki. Ciepła woda otoczyła go oferując ulgę lecz otwarła tylko ranę w sercu przez którą znów zaczął płakać. Wydawało mu się że nie zostało w nim więcej łez, lecz mylił się szlochając w wannie.

Skulony przełączył kurek na zimną wodę przez co oddech ugrzęzł mu w płucach. Świat zawirował, a on wciąż płakał wciskając twarz w kolana. Nie ważne jak bardzo starał się zmyć wspomnienie dłoni Pana Clayborna dotykającego jego skórę, siniaki przypominały mu że te zawsze pozostaną w jego pamięci.

Czas płynął inaczej niż zwykle, a lejąca się woda zagłuszała wszystkie inne dźwięki  dlatego nie usłyszał Gordiego pukającego do drzwi łazienki. Dopiero gdy w pomieszczeniu zapanowała cisza, a ciepłe dłonie narzuciły na niego ręcznik zdał sobie sprawę jak zimne stało się jego ciało. Spojrzał na zmartwionego mężczyznę mimo to nie dostrzegł jego twarzy. Widział poruszające się usta mówiące coś w jego stronę, nie słyszał jednak nic. Był niczym, nikim nieznaczącym, błędem którego przypadkiem sprowadzono na ziemię. Odwrócił twarz nie chcąc dłużej próbować rozpoznać opiekującą się nim osobę. Nie chciał dostrzec zmartwienia w jej oczach ponieważ oznaczałoby to że może jednak był czymś.

Kiedyś cieszyłby się z czystej bielizny, oraz miękkiej koszulki w którą ubrały go delikatne dłonie uważając by przypadkiem nie musnąć jego skóry. Bez obaw połknął wciśnięte mu w dłonie tabletki po czym położył się na zbyt miękkim łóżku. Świat przez chwilę stał się wyraźny dlatego zauważył siniaki pokrywające ramiona. 

- Przepraszam - usłyszał za plecami cichy szept Gordiego.

Spiął się mając ochotę krzyczeć, ponieważ jego słowa nic nie zmieniały. Podciągnął kołdrę po samą szyję po czym zwinął się w kłębek zamykając oczy. Czekał aż sen zabierze go z obolałego ciała. Tabletki zaczęły działać, a ciało rozluźniło się gdy ciemność pochłonęła jego duszę.

***

Budził się co kilka godzin przez ból nie pozwalający mu zasnąć. Za każdym razem gdy świadomość powracała połykał kolejne tabletki leżące na stoliku po czym płakał aż znów nie odpływał do krainy marzeń. Nie obchodziło go czy umrze od przedawkowania, liczyło się tylko to że nie musiał myśleć o tym co się stało. 

W przeciągu kilku dni Gordie kilkukrotnie przychodził starając się wmusić w niego jedzenie, prosząc by z nim porozmawiał. Alojzy wciąż patrzył jednak tępo przed siebie, czasami pozwalając sobie na łzy. Nie mówił nic, czasami wydawało mu się że na zawsze stracił tą umiejętność. Reagował jedynie wtedy gdy Gordie wyciągał w jego stronę kolejne tabletki widząc jak bardzo cierpi.

Minęło kilka dni, tydzień albo miesiąc gdy obudziło go coś innego niż kroki okularnika. Usłyszał jak ktoś ostrożnie otwiera drzwi po czym cichutko zbliża się w jego stronę. Odwrócony plecami do przybysza poczuł że materac ugina się pod jego ciężarem. Powstrzymał się od skulenia się mocniej, jego oczy wypełniły się jednak łzami. Ciemne oczy wychyliły się zza jego ramienia, powodując że serce zatrzymało się na moment.

Umysł podsunął mu wizję kolejnego koszmaru w którym miałby wziąć udział. Spiął się oddychając nierówno, pozwalając łzą płynąć po policzkach. Przez chwilę znów leżał na podłodze kuchni, a okrutny mężczyzna napawał się widokiem jego nieszczęścia.

To nie Pan Clayborn pojawił się jednak w sypialni. Ciemne oczy osadzone były w okrągłej buźce dziecka wyrażając strach. Jego usta drżały jakby zaraz samo miało się rozpłakać. 

Chwilę zajęło Alojzemu uspokojenie oddechu, oraz wyjście ze stanu w którym się znalazł. Serce biło mu jak szalone mimo to uniósł kąciki ust ocierając łzy spływające po policzkach.

- Coś się stało Ara? - zapytał schrypniętym głosem.

Położył się na plecach wspierając na łokciach by łatwiej było im rozmawiać. Dziecko miało zmierzwione od snu włosy. Ubrane było w piżamkę z jednorożcem na piersi, a w dłoniach ściskało brązowego misia. Wydawało się uspokoić na widok jego rozluźnionej twarzy. Alojzy zdał sobie sprawę że jest noc a ktoś zapalił lamkę w jego pokoju by odgonić ciemność.

- Wujek mówił że jesteś chory, ale nie pozwolił cię odwiedzić - wyszeptało dziecko nerwowo zerkając w stronę drzwi.

Alojzy miał ochotę zaśmiać się widząc jaką odwagą wykazał się chłopiec by postawić na swoim. Zdziwił się że poczuł coś innego niż pustkę która dotąd odbierała mu zmysły.

- Cóż nie powinno cię tu być - stwierdził Alojzy cicho.

- Wiem - odparł Ara po czym nieśmiało wyciągnął misia w jego stronę - To dla ciebie.

- Dla mnie? 

Nie potrafił ukryć szoku gdy chwycił maskotkę, po czym obejrzał ją z każdej strony. Był to zwykły brązowy miś z oklapniętymi uszkami oraz czerwoną wstążką na szyi. Nie rozumiał dlaczego dziecko miałoby tyle ryzykować by podarować mu maskotkę.

- Gdy jestem chory zawsze czuję się samotny bo tatuś nie pozwala wychodzić mi z łóżka żeby pobawić się zabawkami. Nie lubię tego ale wujek zawsze daje mi misia którego przed nim ukrywam. Pomyślałem że ty nie masz nic takiego więc możesz wziąć tego dopóki nie wyzdrowiejesz - chłopczyk uśmiechnął się nieśmiało a jego policzki stały się czerwone.

Alojzy zamrugał czując jak łzy napływają mu do oczu. Poczuł się jak fala bólu zalewa jego serce. Nie wiedział jak to możliwe że dziecko Pana Clayborna mogło mieć tak dobre. Uśmiechnął się przez łzy po czym przytulił malca do swojej klatki piersiowej.

-Dziękuję - wyszeptał w jego włosy.

Ara pokiwał głową po czym odwzajemnił uścisk służącego. Chłopczyk miał wszystko mimo to brakowało mu ciepła innych ludzi niż wujek, oraz ojciec. Alojzy wiedział że powinien go odesłać by nie przysporzyć sobie więcej problemów poczuł jednak samolubną ochotę by tego nie robić. Bolało go serce, a obecność dziecka działała łagodząco na jego rany. Zdał sobie sprawę jak bardzo potrzebował by ktoś go przytulił, powiedział że wszystko jest dobrze. Ara nie wiedział jak wiele zrobił pojawiając się w jego pokoju. Zmęczony nie widział nawet kiedy zasnęli wtuleni w siebie. 

Tylko raz obudził się, po kilku godzinach mając wrażenie że słyszy dźwięk zamykanych drzwi. Zaspany naciągnął kołdrę na ramiona dziecka po czym zasnął. Rano nie był jednak w stanie stwierdzić czy była to rzeczywistość czy może tylko sen.







Zakazane połączenie (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz