Prośba

3K 42 18
                                    


Ważna sprawa! 

Zamiast rozdziału w tym tygodniu chciałabym zaproponować coś innego. Zależy mi, żeby poznać Wasze zdanie na temat nowej opowieści, nad którą już od dłuższego czasu pracuję. Czytalibyście coś takiego? Jakie byłyby Wasze przewidywania, co do tej historii? Co sądzicie o imionach? Chętnie poznałabym Wasze zdanie.

_______________________________



Chociaż Casji przeważnie bez trudu przychodziła rola dobrze wychowanej, młodej damy, zdarzało jej się przekląć w wyjątkowych sytuacjach. W chwilach wzburzania pozwalała sobie na dwa przekleństwa. Do jasnej anielki służyło w momentach raczej błahych, np. gdy pokojówka dziobała ją szpilkami przy układaniu fryzury lub też zbyt lekko sznurowała gorset. Za drugie przekleństwo zdarzyło jej się oberwać parasolką od ciotki, więc ograniczyła je do szczególnych okazji. Wiedziała, że nie przystoi wypowiadać takich słów w towarzystwie, aby więc ulżyć narastającym emocjom, wyszła z restauracji.

– Cholera – burknęła pod nosem, wachlując się koronkową rękawiczką.

Właściwie trudno było nazwać „restauracją" miejsce, w którym się znalazła. Była to raczej podrzędna knajpa, pub wypełniony papierosowymi kłębami dymu. Casja nigdy nie zeszłaby po schodkach do tej groty bezprawia, gdyby absolutnie nie musiała. A musiała.

Winą należało obrzucić Soleil, jej kuzynkę, bo to właśnie śladem nastolatki Casja trafiła do pubu „Złota racica". Nie miała w zwyczaju śledzić ludzi, co to, to nie, jednak z doświadczenia wiedziała, że należało pilnować niesfornej Soleil. W chwilach ogólnej nieuwagi znosiła do domu bezdomne zwierzęta, wyrywała sztachety z ogródkowego płotu, z drogich sukni robiła flagi pojednania przewiązane do ogromnych badyli, Bóg wie po co.

Kiedy więc Soleil niespodziewanie ogłosiła swoją chęć dołączenia do wyprawy na zakupy, Casja od razu nabrała podejrzeń. Mimo że kuzynka weszła już do towarzystwa, nie znosiła miasta i sklepów. Cała jej garderoba była dziełem krawcowej, która specjalnie przyjeżdżała do rodzinnej willi Gauntredów za dodatkową opłatą. Casja nie miała podobnych względów. Aby zdobyć suknię na obiad zaręczynowy, musiała udać się do Werijam z matką i ciotką. Nie przypuszczała, by Soleil chciała dołączyć do tej grupy, kiedy więc znalazły się w jednym powozie, skóra zaczęła swędzieć ją od złych przeczuć.

Nastolatka wyglądała wyjątkowo radośnie, chociaż zazwyczaj rzucała dookoła ponure, pełne buntu spojrzenia. Tym razem spoglądała przez okno niemal z ekscytacją, ze szwaczką przywitała się uprzejmie, a gdy Casja stanęła na podeście i została obwiązana miarką krawiecką, usiadła cierpliwie na sofie obok zadowolonej matki.

– Cas, musisz się okropnie cieszyć – zaczepiła, wyglądając niby od niechcenia za okno. – Zaraz spełni się twoje marzenie: wyjdziesz za mąż.

Wprowadzając drobną poprawkę – marzeniem Casji wcale nie było małżeństwo, a raczej bogate małżeństwo. Cieszyła się na myśl o własnym mieszkaniu i przyjęciach, jakie mogłaby urządzać, a nie z powodu dwa razy starszego mężczyzny stojącego u jej boku. Hrabia Arson, którego zaręczyn ciotka spodziewała się na sobotnim obiedzie, miał czterdzieści lat, zawijastego wąsa, wysoki cylinder, niwelujący różnicę wzrostu oraz fortunę odziedziczoną wraz z tytułem.

– Oczywiście, że się cieszy – oznajmiła ciotka z dumnym uśmiechem. – Załatwiłam jej nie lada partię. Wyobrażacie to sobie? Wepchnęłam nieposażną Casję w ręce najbogatszego mężczyzny w tym mieście. To dopiero sztuka!

MateWhere stories live. Discover now