27

3.5K 173 5
                                    

W pierwszej chwili myślałam, że Robin żartuje (czasami wykazywał się potwornym poczuciem humoru). Ale patrzył na mnie bez cienia uśmiechu, a jego ciepła dłoń, w której miażdżył mi palce, zdawała się emanować złowróżbną energią. Czy mogłam wyczuć dotykiem jego emocje? Bo wydawało mi się, że czułam jego zdenerwowanie.

- Mój... brat - stwierdziłam, jakbym próbowała zrozumieć znaczenie tych słów. Po chwili pokręciłam głową ze zdecydowaniem. - To nie jest możliwe. 

- Nie masz brata?

- Mam, nawet kilku - zgodziłam się, czując jak końcówki palców zaczynają mi drętwieć, choć nie miało to nic wspólnego z mocnym uściskiem chłopaka - ale to nie jest możliwe. 

A nawet gdyby było... który z braci czekałby na mnie za drzwiami?

- Sytuacja jest problematyczna. Ten obcy jest człowiekiem, ale zdaje się wiedzieć o wilkołakach. Nie chciał opuścić naszych granic, mimo napomnień strażników. To intruz.

Wiedziałam, co znaczy intruz. Ja też byłam intruzem - wszędzie i zawsze byłam intruzem.

Założyłam ręce na piersi, odsuwając się tym samym od Robina.

Skinął głową, decydując się na coś w swojej głowie. Po chwili otworzył drzwi zdecydowanym ruchem, nie czekając, aż ułożę sobie wszystkie skotłowane myśli. Przez moment czułam wobec niego irytację, lecz trwała krótko - gdy tylko drzwi skrzypnęły i zobaczyłam zdemolowane wnętrze pokoju, wszystkie emocje zastąpiła Fala Chłodu. 

Pamiętałam tę pustkę oraz kwaśny smak jej towarzyszący, chociaż nie pojawiła się odkąd uciekłam z domu. Nawet podczas przemiany w wilkołaka, nawet podczas ataków Mojr. Falę Chłodu miałam pozostawić na polu przyczep - a jednak przywiała ją przeszłość. 

Nie miałam już żadnej władzy w swoim ciele, po prostu ruszyłam automatycznie za Robinem, który wkroczył pewny siebie do sypialni. Wyglądała jak po przejściu tornada: materac leżał pod oknem, podłogę zaścielała skotłowana kołdra, doniczka rozbiła się na środku, eksponując rozsypaną ziemię. 

W naprzeciwległym kącie pokoju kuliła się wychudzona postać. Nie dało się jej rozpoznać, był to bezdomny w na tyle brudnych łachmanach, że nie mogłabym zgadnąć ich oryginalnego koloru. Jego zmierzwione, jasne włosy łączyły się na szczęce z bujnym zarostem. Zakrywał głowę rękami; zaciśniętymi pięściami uderzał w uszy, mrocząc coś pod nosem. 

- Zostaw mnie, zostaw mnie. Za mało miejsca, nie ma dla ciebie miejsca. 

Fala Chłodu zdawała się cofać - ten mizerny szaleniec nie mógł być żadnym z moich braci. Ale wtedy mężczyzna otworzył oczy. Wielkie i czysto-błękitne jak zimowe niebo. 

Zaniemówiłam, podczas gdy mężczyzna zapiał i rzucił się w moją stronę. W ręku ściskał kawałek doniczki, a z oczu spozierała desperacja, nic więc dziwnego, że Robin zareagował. Błyskawicznie stanął przede mną i odepchnął atakującego chłopaka. 

- Spokój - zagrzmiał Alfa władczym tonem, który podziałał nawet na szaleńca, choć nie wyczuwałam od niego wilkołaka. Był zwykłym człowiekiem. I był moim bratem.

- Gwen - załkał, kucając z powrotem na podłodze. Wtulił się w drewnianą konstrukcję łóżka, tym razem nieco delikatniej uderzając pięścią w skroń. - Gwen, jak mi źle... Musisz coś z tym zrobić.

- Poznajesz tego mężczyznę? - Spytał Robin, spoglądając na mnie nieprzeniknionym spojrzeniem. 

A ja czułam się malutka, czułam się niema. Alfa stał obok tak pewnie, wielki i władczy. Nie był teraz moim partnerem - był obcym, który pojawił się w czasie Fali Chłodu. Obcy nie powinni wtrącać się w sprawy rodziny. 

MateTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang